Ewelina Brzezińska: Jest mi zwyczajnie przykro, że losy MKS-u tak się potoczyły

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: radość Eweliny Brzezińskiej
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: radość Eweliny Brzezińskiej

Kapitan Trefla Proximy Kraków cieszyła się ze zwycięstwa swojej drużyny (3:2) w dąbrowskiej Hali Centrum, ale jednocześnie ze smutkiem patrzyła na były klub. - Mam nadzieję, że w Dąbrowie Górniczej ktoś wyciągnie wnioski - mówiła Brzezińska.

Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Wygrywacie w Dąbrowie Górniczej 3:2 w ostatnim spotkaniu rundy zasadniczej i musicie doceniać te dwa punkty tym bardziej, że ostatni zespół tabeli był w stanie wam się postawić.

Ewelina Brzezińska, kapitan Trefla Proximy Kraków: Bardzo się z nich cieszymy, tym bardziej, że było naprawdę ciężko. Mecz ostatecznie okazał się wygrany, ale bardzo często towarzyszyła nam złość, którą kierowałyśmy w stronę sędziego. Według mnie wypaczył on wynik spotkania w czwartym secie, ale skoro ostatecznie mamy szóste miejsce, to lepiej mówić o innych rzeczach. Mówiłam już wcześniej, że dla nas granie o piąte miejsce jest naprawdę sporą nagrodą. Przed sezonem pewnie chciałybyśmy znaleźć się w czwórce, ale po tak ciężkim początku sezonu jak nasz i tak czujemy się bardzo dobrze z perspektywą gry o czołową piątkę.

[b]

Widać było, że towarzyszą wam nerwy związane z ostatnią kolejką ligi i walką o jak najlepsza pozycję na koniec rundy.[/b]

Ten mecz kosztował dużo emocji, tym bardziej, że po raz kolejny nie wyszedł nam początek i na dobre weszłyśmy w spotkanie dopiero od drugiego seta. Dopiero pod koniec tie-breaka ktoś nam powiedział, że nie musimy się już bać o szóste miejsce, dlatego wcześniej grałyśmy trochę z nożem na gardle i nie zabrakło tak zwanej nerwówki.

W czwartym secie wszystko było teoretycznie po waszej stronie, ale przegrałyście 22:25 i trzeba było walczyć w jeszcze jednym secie.

Już nie chcę wracać do tamtej partii, ale sędzia wybrał zły moment na kontrowersyjną decyzję, która mogła zaważyć na wyniku całego seta. Tak czy siak popełniłyśmy wtedy trochę więcej błędów, zabrakło nam agresywnego wejścia w całą partię. Granie na chodzonego, czyli podejście "dograć do końca i dać jak najmniej od siebie" nigdy się nie opłaca. Niestety, doszło do tie-breaka, ale wynik był ostatecznie korzystny dla nas.

Świetnie spisały się zmienniczki, Martyna Łukasik i Adrianna Budzoń. To im zawdzięczacie wygraną.

Takie zmiany są bardzo potrzebne, tym bardziej, że mamy końcówkę sezonu i większość z nas jest już trochę zmęczona natłokiem spotkań. To były bardzo dobrze wejścia Adrianny i Martyny, trafione właściwie w dziesiątkę. Bardzo nam pomogły i pokazały, że zasługują bez dwóch zdań na grę w pierwszej szóstce.

MKS Dąbrowa Górnicza w tym sezonie wielokrotnie dał się tłamsić rywalom blokiem i Trefl Proxima też umiał to wykorzystać. Wasza przewaga na siatce była widoczna i zaważyła na wyniku. 

Gram w Krakowie, ale Dąbrowa była, jest i będzie bliska mojemu sercu, dlatego trudno mi się na jej temat wypowiadać. To przykre, że na dwudziestopięciolecie klubu MKS trafia do pierwszej ligi...

Spodziewała się pani kiedykolwiek, że wicemistrz Polski sprzed pięciu lat pewnego dnia pożegna się z Ligą Siatkówki Kobiet?

Absolutnie nie. Ja przecież pamiętam czasy, kiedy z drużyną z Dąbrowy awansowałyśmy do ekstraklasy. Jest mi tak po ludzku przykro, że tak się potoczyły losy klubu, ale mam nadzieję, że ktoś wyciągnie z tego, co obecnie dzieje się z klubem, odpowiednie wnioski. Trzymam kciuki za MKS i wierzę, że odbuduje się na tyle, że znów będzie potęgą.

Za chwilę czekają was ostatnie mecze sezonu z Eneą PTPS Piła. Nie zjedzą was nerwy?

Teraz podchodzimy do tych ostatnich meczów na pełnym luzie. Walczymy z zespołem, który miał ambicje gry o czołową czwórkę ligi. Trzeba wezwać wszystkie siły na pokład i walczyć. Być może potrzeba będzie dwóch meczów do dobrego zakończenia sezonu, a być może trzech. Nie będzie niepotrzebnej presji i kiedy łapie się taki psychiczny luz, na parkiecie potrafią wyjść ciekawe rzeczy. I my zamierzamy je pokazać!

Trudno ocenić jednoznacznie ten sezon w waszym wykonaniu. Broni was końcowa pozycja, nieraz urywałyście punkty faworytom, ale zdarzały się też mecze, o których wypadało tylko zapomnieć. Spora amplituda emocji.

Dokładnie tak, jak to w siatkówce kobiet... Mamy już swoje wnioski na temat tego, dlaczego sezon ułożył się nam tak, a nie inaczej. Jestem przekonana, że mogłyśmy zakończyć rundę wyżej i naprawdę pokusić się o walkę o czwarte miejsce. Ale przegapiliśmy wyraźnie początek sezonu i trudno było potem nadrobić stracone punkty. Złożyło się na to kilka rzeczy, w tym problemy z graniem na swoim terenie. Ale i tak możliwość grania o piąte miejsce jest dla nas prawdziwą nagrodą.

Notował i rozmawiał Michał Kaczmarczyk

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #19. Przerażający obraz polskiej piłki

Komentarze (0)