- W mojej przygodzie z trenerką, pół godziny po meczu w Gdańsku było najcięższym w całej karierze, bo nic od nas nie zależało. Obserwowanie wyniku przeciwnika to straszna sprawa. Nie zazdroszczę nikomu, kto coś takiego przeżył i nikomu tego nie życzę. Nie utrzymaliśmy się jeszcze w lidze, ale dostaliśmy drugie życie i musimy je wykorzystać - powiedział po spotkaniu w Gdańsku Jakub Bednaruk, trener Łuczniczki.
Goście, którzy przegrywając w Gdańsku 0:3, zmuszeni byli nerwowo nasłuchiwać wieści z meczu w Zawierciu, gdzie Aluron Virtu Warta rywalizowała z BBTS Bielsko-Biała, ostatecznie mogli odetchnąć z ulgą. Beniaminek pokonał bowiem zespół z Podbeskidzia, pieczętując tym samym spadek rywali do pierwszej ligi, co przedłużyło nadzieje drużyny znad Brdy na utrzymanie w elicie. Dla szkoleniowca gości był to wyjątkowo stresujący moment. "Diabeł znalazł się w piekle", można było usłyszeć tuż po zakończeniu rywalizacji w Trójmieście, a przed rozstrzygnięciem starcia rozgrywanego na południu kraju.
- Zazwyczaj ja się tam dobrze czuję, ale tym razem nie było mi za dobrze. Nie czas jednak na jakieś radości, bo jeszcze się nie utrzymaliśmy. Musimy pokonać MKS Będzin i zakończyć ten sezon. Jeżeli przegramy, zmierzymy się z AZS-em Częstochowa, a to będzie bardzo groźny zespół. Musimy się skupić na najbliższym rywalu, a mamy wiele na głowie. Nie wiemy nawet dokładnie kiedy gramy - przyznał opiekun bydgoskich siatkarzy.
Drugie życie
— Jakub Bednaruk (@JakubBednaruk) 15 kwietnia 2018
...a idźcie w cholerę z tą trenerką
Najgorsze pół godziny
Teraz tylko to wykorzystać, a później Tworki
Szkoleniowiec Łuczniczki Bydgoszcz przed najważniejszymi spotkaniami sezonu nie ma zbyt wielkiego komfortu, bowiem problemy zdrowotne zdziesiątkowały jego zespół do tego stopnia, że w kadrze meczowej niemal zabrakło przyjmujących. W Gdańsku, z konieczności, za odbiór zagrywki odpowiadał Paweł Gryc - nominalny atakujący.
- Występujemy z jednym zdrowym przyjmującym, bo Meto (Metodi Ananiew - dop. red.) obecnie nie nadaje się do grania. On ma problem z barkiem i nie może atakować, także nie przyda się na boisku. Jeżeli ma grać na pół gwizdka to bez sensu. To jedyny taki przypadek w Polsce. Mam na przyjęciu jednego zawodnika - Jewgienija Gorchaniuka. Musimy rywalizować z dwoma atakującymi - przyznał szkoleniowiec bydgoskiej drużyny, dodając, że za występ swoich podopiecznych w starciu kończącym rundę zasadniczą nie musi się wstydzić.
- Wiele razy wstydziłem się za nasze granie, ale tym razem było inaczej. Ostatecznie rywale mieli los w swoich rękach i tego nie wykorzystali, więc myśmy to wzięli. Cieszę się z tego - powiedział Jakub Bednaruk.
Kolejnym przeciwnikiem bydgoskiego zespołu w walce o 13, miejsce, gwarantujące utrzymanie w PlusLidze, będzie MKS Będzin. W rundzie zasadniczej podopieczni Gido Vermeulena triumfowali dwukrotnie. Stawka najbliższego pojedynku będzie wyższa, niż tylko ligowe punkty.
- Wyniki z rundy zasadniczej nie mają znaczenia. MKS z pewnością będzie faworytem, bo wygrał z nami dwukrotnie i zapisał na swoim koncie więcej punktów. Ten zespół ma też jeden ogromny atut - swoją halę, która jest najcięższą w Polsce. Moim zdaniem to trudniejszy obiekt do grania niż Radom, ale póki co o tym nie myślimy - powiedział trener Łuczniczki, którego obecny sezon kosztował bardzo wiele zdrowia.
- Po tym sezonie na pewno napisze do Tworek o przyjęcie na turnus. Teraz siobie żartuję, ale to jest bardzo obciążające psychicznie. Być może sam również za bardzo chciałem pokazać wszystkim, że potrafimy grać. Wcześniej nie zdarzało mi się, żebym nie spał po nocach, a tym razem tak było. Zamierzam w każdym razie doprowadzić do happy endu, a później pojechać gdzieś do sanatorium - stwierdził Jakub Bednaruk.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Karol Kłos nie odrzucił powołania dlatego, że nie chciał przyjechać