- Jeśli chodzi o sędziego, to w pewnym momencie starałem się go przede wszystkim oddzielić od dziewczyn, które miały do niego pretensje. Byłem jak ściana między dziewczynami, a arbitrem. Pozwoliłem też sobie na pewną reakcję wobec głównego sędziego, który zrobił coś niewłaściwego. Nie chciałem, żeby doszło do takiej awantury, ale decyzja po tej sytuacji z challengem w mojej ocenie nie była prawidłowa - wytłumaczył włoski trener w rozmowie z Karoliną Korbecką z "Przeglądu Sportowego".
Gdy emocje już opadły Lorenzo Micelli zdał sobie sprawę, że jego reakcja na boisku nie była prawidłowa. - Żałuję swojego zachowania w tej sytuacji. Nie chciałem zrobić krzywdy sędziemu. To była impulsywna reakcja.
Do niewłaściwego zachowania Włocha doszło w drugim meczu półfinałowym Ligi Siatkówki Kobiet w Łodzi pomiędzy miejscowym ŁKS Commercecon i Developresem SkyRes Rzeszów. W trzecim secie Monika Ptak z zespołu gości zaatakowała w blok rywalek. Piłka wróciła na drugą stronę, ale w aut. Arbitrzy dopatrzyli się jednak, że piłka otarła się o łokieć środkowej Developresu, dlatego przyznali punkt miejscowym. Z taką decyzją sędziów nie chciał się jednak zgodzić Micelli.
Za swoje zachowanie, przez sędziego głównego, został ukarany jednocześnie żółtą i czerwoną kartką. Tym samym musiał opuścić parkiet i obserwować dalszą część gry w trzeciej partii z tzw. ławki karnej.
Ostatecznie rzeszowianki przegrały spotkanie 1:3 i w całej rywalizacji jest remis 1:1. Decydujące trzecie spotkanie o finał LSK pomiędzy Developresem i ŁKS-em odbędzie się w poniedziałek w Rzeszowie. Początek o 18:00.
ZOBACZ WIDEO Heynen nie chce pytań o zdrowie Miki. "Zrobimy wszystko, żebyście ich już nie zadawali"