Łuczniczka Bydgoszcz - AZS Częstochowa: Akademicy trzy kroki od powrotu do PlusLigi

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz

Czas na ostatnią odsłonę walki o miejsce w rozgrywkach PlusLigi. W rywalizacji barażowej wezmą udział siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz a ich rywalem będzie AZS Częstochowa. Zespół spod Jasnej Góry marzy o powrocie do elity po rocznej przerwie.

Miniony sezon obie ekipy spędziły na różnych frontach siatkarskiej rywalizacji. AZS Częstochowa do gry w pierwszej lidze przystępował z nadziejami na odbudowanie klubu, który w ostatnim czasie przeżył wiele wstrząsów, włącznie ze spadkiem z elity. Łuczniczka z kolei, po zakontraktowaniu Jakuba Bednaruka, liczyła na przełom i rehabilitację za poprzednie, kompletnie nieudane rozgrywki. Cel sprzed kilku miesięcy udało się zrealizować siatkarzom spod Jasnej Góry. Zespół znad Brdy nie zdołał wyrwać się z marazmu, czego potwierdzeniem jest udział w rywalizacji o "być, albo nie być" w PlusLidze.

Gospodarze pierwszych dwóch starć barażowych - Łuczniczka Bydgoszcz - mają za sobą niezwykle pechowy sezon. Wygrana w katowickim Spodku na inaugurację PlusLigi, mocno zaostrzyła apetyty na dobry wynik. Kolejne starcia, plaga problemów zdrowotnych i niefortunna wpadka dopingowa Jakuba Rohnki na starcie rundy rewanżowej sprawiły, że zespół zmuszony był do końca walczyć o prawo gry w meczach o 13. miejsce. W przypadku porażki, dawało to możliwość startu w barażu.

Walka o miejsce 14. po rundzie zasadniczej okazała się bardziej emocjonująca niż konfrontacja w rundzie play-off o miejsce 13. Szkoleniowiec ekipy znad Brdy, po porażce w Gdańsku nie ukrywał, że oczekiwanie na rozstrzygnięcie w Zawierciu kosztowało go sporo nerwów.

- W mojej przygodzie z trenerką, pół godziny po meczu w Gdańsku było najcięższym w całej karierze, bo nic od nas nie zależało. Obserwowanie wyniku przeciwnika to straszna sprawa. Nie zazdroszczę nikomu, kto coś takiego przeżył i nikomu tego nie życzę. Nie utrzymaliśmy się jeszcze w lidze, ale dostaliśmy drugie życie i musimy je wykorzystać - powiedział Jakub Bednaruk. - Zazwyczaj ja się czuję w piekle, ale tym razem było inaczej.

Wbrew pozorom łatwej przeprawy do barażów nie mieli również częstochowianie, którzy do finału play-off pierwszej ligi dotarli w efektownym stylu. W decydującej batalii znaleźli się na krawędzi, jednak zdołali wykorzystać drugie życie. Pierwsze dwa mecze z Lechią Tomaszów Mazowiecki Akademicy bowiem przegrali, dopiero kolejne trzy rozstrzygnęli na swoją korzyść, potwierdzając ekstraklasowe aspiracje.

Podopieczni Krzysztofa Stelmacha mimo zdobycia złotego medalu 1. ligi, bardzo długo musieli wyczekiwać na decyzję czy zostaną dopuszczeni do starć barażowych. Prezes klubu zapewniał, że nie ma powodów do obaw. Dopiero w czwartek PLPS S.A. wydała oficjalne oświadczenie, potwierdzające dopuszczenie do rywalizacji.

"Informujemy, że decyzją Zarządu PLPS SA, po uprzedniej weryfikacji prowadzonej przez firmę Deloitte wraz z PLPS SA, 1. ligowy klub AZS Częstochowa spełnia wymogi udziału w rozgrywkach PlusLigi. Klub wpłacił także należną kaucję, więc spełnił wszystkie przesłanki do sportowej walki o udział w rozgrywkach PlusLigi sezonu 2018/19" - głosił komunikat władz PLPS.

Wbrew pozorom faworyta barażowego starcia nie jest łatwo wskazać. Duża grupa zawodników z Częstochowy posiada bowiem doświadczenie plusligowe. Część z nich występowała w barwach najbliższego rywala. Ekipę Łuczniczki w przeszłości reprezentowali Bartosz Krzysiek, Patryk Szczurek oraz Mateusz Siwicki.

Bydgoszczanie, choć zdecydowanie bardziej ograni na parkietach ekstraklasy, mają swoje problemy. Szczególnie na przyjęciu, gdzie do dyspozycji Jakuba Bednaruka jest tylko dwóch zawodników - Jewgienij Gorchaniuk i Metodi Ananiew. Z konieczności wspomniany duet wspiera nominalny atakujący Paweł Gryc, bowiem Bułgar w ostatnim czasie zmaga się z kontuzją barku.

- Występujemy z jednym zdrowym przyjmującym, bo Meto (Metodi Ananiew - dop. red.) nie nadaje się do grania. Ma problem z barkiem i nie może atakować, także nie przyda się na boisku. Jeżeli ma grać na pół gwizdka to bez sensu. To jedyny taki przypadek w Polsce. Mam na przyjęciu jednego zawodnika - Jewgienija Gorchaniuka. Musimy rywalizować z dwoma atakującymi - przyznaje szkoleniowiec bydgoskiej drużyny.

Tylko trzy wygrane dzielą oba zespoły od elity. Bez wątpienia presja będzie po stronie gospodarzy, bowiem Łuczniczka musi, natomiast AZS tylko może. Plan naprawczy w klubie spod Jasnej Góry zakładał powrót do PlusLigi w ciągu trzech lat. Nad Brdą, po fatalnym występie przed rokiem, mówiono o rehabilitacji. Zapowiadano, że gorzej być nie może, tymczasem życie pokazało, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ewentualna porażka w walce o utrzymanie byłaby katastrofą podobną do tej, jaką przed rokiem przeżyli częstochowianie. Nad Brdą nikt nie dopuszcza do siebie myśli o realizacji czarnego scenariusza.

Łuczniczka Bydgoszcz - AZS Częstochowa:

Mecz nr 1: 28.04.2018r. (sobota), godz. 14:00
Mecz nr 2: 29.04.2018r. (niedziela), godz. 15:00

Rywalizacja barażowa toczy się będzie do trzech zwycięstw.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Cała Europa to wie - Piotr Zieliński będzie wielki. "Imponuje mi"

Komentarze (1)
avatar
Marcin Bator
28.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Pan Lisowski od początku sezonu nie jest prezesem na szczęście tak jak reszta pseudo działaczy i trenerów z panem Boskiem na czele ekspertem od rujnowania klubów.