Środkowa Łódzkiego Klubu Sportowego do swojej kolekcji dołożyła kolejny medal mistrzostw Polski. Jak sama przyznała, to srebro smakuje jak złoto.
- Rozmawiałam nawet z Olą Krzos, że to nasze zespoły powinny znaleźć się w finale, za to wszystko, co przeszły, za te wszystkie kontuzje i niepowodzenia. Może miałyśmy troszkę lżejszy sezon niż Chemik, bo one grały jeszcze Ligę Mistrzyń, ale mimo wszystko myślę, że zasłużyłyśmy na te medale - one na złoty, a my na srebrny. Ale to srebro jest jak mistrzostwo, bo wyszarpane naprawdę wręcz spod parkietu - powiedziała Zuzanna Efimienko.
W finale LSK łodzianki okazały się słabsze od Chemika Police, ale postawą w drugim spotkaniu o złoto zmazały plamę z pierwszego meczu, gdzie przegrały 0:3, w tym do 9 i 4.
- Nie chcę za bardzo komentować i pamiętać tamtego meczu, bo w naszym sercu zostawił w naszą plamę i zmył dobre emocje. Tam byłyśmy głowami w Rzeszowie wtedy i każdy to widział - byłyśmy wykończone i wycieńczone. Ale myślę, że one wróciły po meczu w Łodzi, gdzie znów wyszłyśmy i dałyśmy z siebie wszystko - oceniła środkowa reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO Heynen nie chce pytań o zdrowie Miki. "Zrobimy wszystko, żebyście ich już nie zadawali"
Wciąż naszej rozmówczyni brakuje jednak złotego medalu mistrzostw Polski. Sama zainteresowana zapowiada, że nie przestanie o niego walczyć.
- Myślę, że w końcu się przełamię i będzie coś lepszego. Mam nadzieję, że w Łodzi, bo tutejszy klimat jest fantastyczny. Szczerze mówiąc, po cichu powiedziałam sobie, że fajnie, że finał się tu skończył, bo kibice stworzyli fenomenalną atmosferę. Ja nie pamiętam finałów mistrzostw Polski z taką liczbą kibiców z taką energią, która płynęła z trybun. One w nas wzmagały jeszcze więcej emocji, choć i tak miałyśmy ich mnóstwo na boisku - opowiadała środkowa ŁKS-u Commercecon Łódź.
W tym sezonie w szeregach łódzkich wiewiór nie brakowało dramatów. Część siatkarek było czasowo wyłączona z gry. Kilka meczów musiała opuścić m.in. Izabela Kowalińska, podstawowa atakująca, czy pod koniec sezonu Regiane Bidias. A na pozycji środkowej nie było zmiany dla Ewy Kwiatkowskiej i Zuzanny Efimienko.
- Jak na swój skład, grałyśmy dość stabilnie, nawet mimo kontuzji, które przecież nam nie pomagały. Pamiętam, że płakałam przed drugim meczem półfinałowym w Rzeszowie, bo nie byłam pewna, czy zagram. A na środku nie miałyśmy zmiany, więc prawdopodobnie byśmy przegrały to spotkanie. Będę ten moment wspominać przez długie lata. Dzień przed meczem nie byłam w stanie chodzić, rano na rozruchu mogłam stać, ale tylko na jednej nodze. A mecz... pamiętamy doskonale, jak się potoczył - wyjawiła zawodniczka.
Do tej pory nie jest jeszcze potwierdzone, czy środkowa biało-czerwono-białych pozostanie w klubie na następny sezon. Na razie Zuzanna Efimienko po kilku dniach regeneracji udała się do Szczyrku na zgrupowanie reprezentacji Polski.