Liga Mistrzów: kapitalny finał! Pożegnanie Wilfredo Leona w blasku złota!

Gracze Zenitu Kazań i Cucine Lube Civitanowa zafundowali kibicom kapitalne widowisko, zakończone tie-breakiem. Ostatecznie z wygranej w finale Ligi Mistrzów cieszyć się mogli gospodarze.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
siatkarze Zenitu Kazań WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: siatkarze Zenitu Kazań
Siatkarze Zenitu Kazań od kilku lat pozostają poza zasięgiem ekip nie tylko rosyjskich, ale i europejskich. Podopieczni Władimira Alekny zdominowali rozgrywki w swoim kraju, triumfowali również w trzech ostatnich finałach Ligi Mistrzów. Ewentualny czwarty triumf, zagwarantowałby ekipie ze stolicy Tatarstanu miejsce na kartach historii i stanowił wymarzone pożegnanie Wilfredo Leona z drużyną, w której sięgał po wszelkie możliwe trofea.

Już pierwszy set pokazał, że finałowe starcie stanowić będzie siatkarską ucztą na najwyższym światowym poziomie. Niesieni dopingiem publiczności gospodarze mieli duże problemy z przejęciem kontroli nad przebiegiem gry. Wilfredo Leon, rozgrywający swój ostatni mecz w barwach rosyjskiej ekipy, spisywał się w kratkę, doskonałe ataki przeplatając błędami. Kubańczyk z polskim paszportem rozkręcał się jednak z każdą kolejną akcją. Bardzo dobrze radził sobie na rozegraniu Aleksander Butko. Włosi również mieli swoje atuty. Koncertowo spisywał się Osmany Juantorena, kroku dotrzymywał mu Cwetan Sokołow, a w newralgicznych momentach na środku siatki przypominał o sobie Dragan Stanković. To sprawiało, że żadna z ekip nie była w stanie wypracować większej przewagi (19:19). Wymiana cios za cios toczyła się do samego końca. O wygranej Zenitu rozstrzygnęło perfekcyjne przyjęcie Matthew Andersona i zagrywki Wilfredo Leona, który decydujące piłki posyłał z porażającą siłą.

Początek drugiego seta miał podobny przebieg do wcześniejszej partii. Gospodarze ryzykowali w polu zagrywki i ataku, jednak nie zawsze przynosiło to oczekiwany skutek. Po kolejnym błędzie Matthew Andersona siatkarze Lube Civitanowa wypracowali najwyższą przewagę w całym spotkaniu (9:6). Poddenerwowany Władimir Alekno dreptał przy linii bocznej, ocierał pot z czoła i z niecierpliwością wyczekiwał na przebudzenie swojego zespołu. To nastąpiło bardzo szybko. Z pomocą przyszli sami rywale, mylić zaczęli się w ofensywie Cwetan Sokołow i Taylor Sander. Mimo to, podopieczni Giampaolo Medei utrzymywali inicjatywę (17:15). Fani zgromadzeni w Basket-Hall w Kazaniu nie ustawali w dopingu, wierząc, że powtórzy się sytuacja z poprzedniej partii, kiedy gospodarze w samej końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nic takiego nie miało miejsca, bowiem Wilfredo Leon, który w poprzednim secie zaprezentował błysk geniuszu, tym razem został kompletnie przygaszony przez rywali.

Trzeciego seta gospodarze rozpoczęli fatalnie, bowiem już na starcie tracili do rywali trzy punkty. W ekipie Cucine Lube świetnie spisywali się Enrico Cester i Dragan Stanković, często angażowani w akcje ofensywne przez Micah Christensona. Wśród gospodarzy kompletnie niewidoczny był Maksim Michaiłow, seryjnie blokowany przez rywali (6:10). Wilfredo Leona próbował wspomagać w ofensywie Matthew Anderson. Odpowiedzią Włochów na prostą grę i silne ataki, był szczelny blok, z którym nie potrafiły poradzić sobie największe gwiazdy Zenitu Kazań (15:20). Sytuacji nie poprawiały zepsute zagrywki, wytrącając gospodarzy z rytmu po udanych akcjach. Podopieczni Władimira Alekny poderwali się w końcówce, rozgrzewając kibiców do czerwoności. Ostatnie słowo należało jednak do Dragana Stankovicia, powoli wyrastającego na największą gwiazdę finału.

Władimir Alekno z niedowierzaniem spoglądał na parkiet, jego podopieczni byli bezradni wobec kapitalnie dysponowanego Dragana Stankovicia. Nieziemski poziom prezentowali także pozostali siatkarze Cucine Lube - Taylor Sander i Cwetan Sokołow, momentami bawiąc się z blokiem rywali (5:8). Zdesperowani mistrzowie Rosji grali coraz bardziej nerwowo. Presja udzielała się także Włochom, którzy stanęli przed historyczną szansą zdetronizowania najlepszej ekipy Starego Kontynentu. W połowie seta, część kibiców zgromadzonych w Basket Hall na stojąco zaczęła obserwować przebieg meczu. Faworyzowani gospodarze pozostawali w odwrocie, ale rozpaczliwie ścigali rywali (20:21). W pewnym momencie szczęście uśmiechnęło się do graczy Zenitu. Asa serwisowego po taśmie posłał Aleksiej Samojlenko, dając Zenitowi pierwsze prowadzenie w tej partii. Mając w swoich szeregach kapitalnie dysponowanego Wilfredo Leona, Rosjanie nie mogli tej szansy zmarnować.

Władimir Alekno kolejny raz na początku tie-breaka oddychał głęboko, bowiem jego gracze tradycyjnie zanotowali kiepski start (2:5). Konieczna okazałą się przerwa na żądanie. Wilfredo Leonowi, eksploatowany do granic możliwości, grał jak natchniony, chcąc godnie pożegnać się ze swoją publicznością (6:8). To jednak było za mało, Micach Christenson przechodził sam siebie na rozegraniu, genialnie radził sobie Cwetan Sokołow. Gospodarze będąc pod coraz większą presją, zaczęli się mylić (7:11). Ostatni zryw, Zenit Kazań zanotował po serii doskonałych zagrywek Aleksandra Butko. W obronie szalał Aleksiej Wierbow, ważne piłki podbił Wilfredo Leon i miejscowi wrócili do gry (12:12). Ostatnie akcje meczu przypominały prawdziwy horror, z happy endem dla głównego bohatera. Decydujący punkt, asem serwisowym zdobył bowiem Wilfredo Leon, żegnając się tym samym z zespołem, w którym spędził ostatnie cztery lata.

Cucine Lube Civitanova - Zenit Kazań 2:3 (27:29, 25:18, 25:23, 23:25, 15:17)

Lube: Sokołow, Juantorena, Sander. Stanković, Cester, Christenson, Grebennikov (libero) oraz Żukowski, Kovar.

Zenit: Michajłow, Samoljenko, Leon, Anderson, Butko, Wolwicz, Werbow (libero) oraz Pantelejmonienko, Aleksiejew, Gutsaljuk.

ZOBACZ WIDEO Polscy siatkarze pokonają 60 tysięcy kilometrów. "Będzie okazja zobaczyć kawałek świata"
Czy Zenit Kazań zasłużył na zwycięstwo w finale LM 2018?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×