Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Kilka dni po zakończeniu sezonu, kiedy emocje już opadły, to pytanie można zadać jeszcze raz. Czwarte miejsce Indykpolu AZS Olsztyn to sukces czy niedosyt?
Adrian Buchowski, przyjmujący: Na ten budżet, którym dysponowaliśmy, na tle dużo bogatszych drużyn, to duży sukces dla nas i na pewno doceniamy ten wynik. Czasami na boisku niewiele brakowało, żebyśmy skończyli sezon jeszcze wyżej. Tak na chłodno - to bardzo duży sukces i na pewno jesteśmy dumni z pracy, którą wykonaliśmy.
Na papierze przed startem rozgrywek zdaje się, że byliście ósmą, może dziewiątą drużyną.
Na pewno nie byliśmy stawiani w roli faworytów. Po bardzo dobrym poprzednim sezonie, gdzie byliśmy na piątym miejscu z niewielką stratą, były duże nadzieje. Wszyscy liczyli, że awansujemy do play-offów. Jednak przebieg tego sezonu sprawił, że nie było to oczywiste. Było ciężko również w trakcie jego trwania i tak naprawdę końcówka, zagrana przez nas świetnie, sprawiła, że nam się udało.
Byliście w takiej samej sytuacji w końcówce, jak ONICO Warszawa, Asseco Resovia Rzeszów i Jastrzębski Węgiel. Nie zaliczyliście wpadki, choć jak wszystkie te drużyny byliście pod presją.
Wygrywaliśmy wtedy, kiedy trzeba było wygrać. Było dużo niespodzianek w tym sezonie, a drużyny, które walczyły bezpośrednio o miejsca w Top 6 prezentowały wyrównany poziom. Nie pozwoliliśmy sobie na żadną wpadkę i zasłużenie awansowaliśmy. Mieliśmy słabsze mecze, ale i z takich wywoziliśmy punkty na wagę awansu.
Czy to doświadczeni zawodnicy byli waszą wartością dodaną?
Myślę, że u nas grał kolektyw. Każdy w zespole się przydawał. Nie mieliśmy oszałamiających gwiazd, które same by wygrywały mecze. Przez cały sezon grała drużyna, jeśli potrzebne było wejście z ławki, to tak się działo. Siłą nie były indywidualności, ale właśnie drużyna i atmosfera, która towarzyszyła nam w każdej sytuacji.
Jeśli o wchodzeniu z ławki mowa, to był pan w tym aspekcie niezwykle cenny. Kilka razy dzięki temu udało się odwrócić losy spotkania.
Bardzo często miałem taką rolę w tym zespole. Częściej wchodziłem z ławki, chciałem pomagać tej drużynie i z tych zadań się wywiązałem bardzo dobrze. Kiedy ktoś z pierwszego składu miał problemy, wtedy wchodziłem i pomagałem. Najważniejsze, że dzięki temu wygrywał zespół i osiągnęliśmy wynik najlepszy od 10 lat w Olsztynie.
Z drugiej strony trener był raczej konsekwentny i oddelegowywał praktycznie do gry tę samą szóstkę bez pana.
Większym komfortem byłoby zaczynanie meczów od pierwszej minuty. Nie jest łatwo wchodzić na boisko na przykład po dwóch setach stania w kwadracie, musiałem się podwójnie motywować. Łatwiej byłoby zaczynać od początku. Taką miałem rolę i starałem się dać maksa. Nie mam żalu ani do trenera, ani nikogo w klubie. Taki był pomysł na moją rolę w zespole, a ja zawsze robiłem wszystko, żeby pomóc drużynie.
Już teraz wiadomo, że w przyszłym sezonie nie będzie pan reprezentował barw Indykpolu AZS. Pozostaną dobre wspomnienia?
Jeżeli chodzi o Olsztyn, to jestem bardzo zadowolony - ja i moja rodzina. To piękne miejsce do życia i mieszkania. Mamy tu bardzo dużo przyjaciół i bliskich osób. Trudno było podjąć tę decyzję, żeby się wyprowadzić. Coś się kończy, coś się zaczyna. Teraz będziemy gdzie indziej, ale Olsztyn będę bardzo dobrze wspominał i zawsze będzie się miło wracało.
Prezes i trener nie widzieli dla pana miejsca w pierwszej szóstce w przyszłym sezonie? Z zespołu odeszli Tomas Rousseaux i Blake Scheerhorn.
Rozmawiałem z prezesem i trenerem, jaki mają pomysł na drużynę w przyszłym sezonie. Nie mogli mi niczego zagwarantować. W tym momencie czuję duży głód grania. Dlatego podjąłem decyzję o odejściu do innego klubu, pomimo ważnego kontraktu, gdzie wizja drużyny będzie budowana tak, bym mógł częściej przebywać na boisku.
Czy to, jak poukładała się końcowa kolejność w lidze jest niespodzianką?
Jedyną niespodzianką w całej czwórce była nasza obecność. Tak naprawdę nikt sobie chyba nie wyobrażał przed sezonem czy nawet w trakcie, że Asseco Resovia czy Jastrzębski Węgiel nie wejdą do czwórki. Wiadomo, że miejsca były ograniczone, ale że oba się tam nie znalazły - to zaskoczenie. My zrobiliśmy miłą niespodziankę naszym kibicom i awansowaliśmy do najlepszej czwórki.
Jeśli chodzi o pozostałe ekipy, to każdy zagrał w obrębie swoich oczekiwań. Niektórzy mieli swoje perypetie, ale Dafi Społem Kielce ewidentnie było kandydatem do spadku i tak to też się skończyło, dużo punktów tracili do bezpiecznej pozycji. Szkoda zespołów, które spadają, szczególnie ekipy z Kielc, do której mam sentyment. Mam nadzieję, że szybko wrócą do PlusLigi.
Na zgrupowaniu reprezentacji Polski przebywa teraz dwóch zawodników z Indykpolu AZS-u Olsztyn: Jakub Kochanowski i Michał Żurek. Czy oni mogą stanowić o sile tej kadry?
Kuba jak najbardziej - jest to najlepszy blokujący PlusLigi, więc to coś ważnego, nie tylko reprezentacja, ale każda drużyna uważa za bardzo istotne. Nie jest łatwo znaleźć środkowych, którzy tak dobrze blokują. Kuba do tego świetnie zagrywa i dokłada bardzo dobrą skuteczność w ataku. Wierzę, że wejdzie na stałe do tej reprezentacji, a w tym roku może zacząć z grubej rury.
Za Michała trzymam kciuki, bo wykonał kawał dobrej roboty w tym sezonie. To chłopak z charakterem i pokazał, na co go stać. Oczywiście od trenera będzie zależało, jaką rolę w drużynie mu przypisze. Na pewno dostanie szansę i dlatego zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie. Wierzę, że będzie grał fajnie i sprawi kibicom dużo radości.
ZOBACZ WIDEO Polscy siatkarze pokonają 60 tysięcy kilometrów. "Będzie okazja zobaczyć kawałek świata"