Jeżeli ktoś obawiał się o początek spotkania w wykonaniu Biało-Czerwonych, pewne ataki Malwiny Smarzek powinny były go skutecznie uspokoić. Polskie siatkarki zaczęły z werwą i uśmiechem, ale po bloku na atakującej naszej kadry Amerykanki doprowadziły do remisu, a po punktowej zagrywce Jordan Larson miejscowe prowadziły 8:6. Polski blok nie był w stanie zatrzymać Michelle Bartsch-Hackley i zaczął oddawać pola rywalkom, świetnie zorganizowanym w bloku i niewybaczających chwil zawahania.
Ożywienie przyniosła podwójna zmiana w szóstce Polek, które ruszyły do punktowej pogoni (17:14); to siatkarki Nawrockiego zaczęły nękać przeciwniczki zagrywkami i zaskakiwać je zagraniami w strefy konfliktu. As Natalii Mędrzyk doprowadził do remisu po 21. Widać było, że zawodniczki z USA były nieco zaskoczone utratą przewagi aż sześciu punktów i ambicją oponentek z dalekiego kraju. Polki grały odważnie i punkt za punkt, miały nawet w górze piłki setowe, ale po dwóch celnych uderzenia Bartsch-Hackley z rzędu (28:26), zespół Karcha Kiralya mógł odetchnąć z ulgą i zmienić stronę boiska.
Reprezentacja Polski nie zamierała zwalniać tempa, co obwieścił efektowny blok Mędrzyk na Foluke Akinradewo. Amerykanki musiały szybko przewidywać zamiary Marleny Pleśnierowicz, która w swoim rozegraniu korzystała z możliwości nie tylko Malwiny Smarzek. Aktywna przy siatce była Agnieszka Kąkolewska, a Julia Nowicka znowu zaskakiwała floatem, co sprawiło, że to nasze siatkarki były na prowadzeniu (16:17), którego nie zamierzały oddawać.
Ale Jankeski, choć w tym secie były niewolne od błędów i spadków koncentracji, stać było na mocne zakończenie. Po bloku na Kąkolewskiej i atomowym ataku Akinradewo miejscowe wyszarpały trzy punkty przewagi, a dzieła dopełniła niezawodna w takich chwilach Larson.
Słabszy finisz drugiego seta nie podłamał Polek, które kolejną odsłonę spotkania zaczęły od trzech pomyślnych akcji. Szybka i nieco szalona gra Biało-Czerwonych mogła się podobać, z tym że coraz częściej przegrywały one walkę z blokiem gospodyń turnieju (8:7). Po chwili to zespół USA musiał "doskakiwać" punktami do rywala, bo przyjezdne utrzymywały minimalne prowadzenie dzięki błyskawicznym kontratakom i niezmordowanej Smarzek.
ZOBACZ WIDEO "Pozytywny wariat". Dawid Konarski o Vitalu Heynenie
Postawa naszych siatkarek zmusiła Amerykanki do pokazania swoich najlepszych zagrań i popełnienia kilku kluczowych dla losów partii błędów. Po autowym uderzeniu Kelly Murphy ekipa kierowana przez Jacka Nawrockiego prowadziła 22:21 i wytrzymała ciśnienie (zwłaszcza Nowicka, dwukrotnie blokująca Bartsch-Hackley), dzięki czemu wygrała zasłużenie seta.
Podrażnione gospodynie wzmocniły zagrywkę i uważniej pilnowały Smarzek, co przyniosło efekty (8:6), aczkolwiek polskie siatkarki nie zwalniały tempa i dawały znać swoimi blokami, że pozostają czujne i gotowe. Jednak w pewnym momencie ta czujność przestawała wystarczać, bo środek Jankesek atakował z szybkością nieosiągalna dla nikogo, a sukcesy Akinradewo i Adams pobudziły skrzydłowe kadry trenera Kiralya. Polska kadra nie miała już sił na dotrzymanie kroku mistrzyniom świata, co odbiło się na wyniku. Zdążyła ona pokazać kilka ciekawych zagrań, ale broniące niemal wszystko siatkarki z USA nie pozwoliły naszej reprezentacji na zbyt wiele.
USA - Polska 3:1 (28:26, 25:23, 22:25, 25:15)
USA: Lloyd, Adams, Larson, Murphy, Bartsch-Hackley, Akinradewo, Hill, Wong-Orantes (libero)
Polska: Kąkolewska, Efimienko-Młotkowska, Pleśnierowicz, Grajber, Mędrzyk, Smarzek, Witkowska (libero) oraz Nowicka, Łukasik M., Twardowska, Mucha
***
Zmagania w Lincoln rozpoczęły się od starcia Włoszek i Turczynek, w którym lepsze okazały się zawodniczki Giovanniego Guidettiego. Zadecydowała siła doświadczenia i większa dokładność, zwłaszcza w drugiej połowie seta. Siatkarki z Italii nie prezentowały się źle, jednak zabrakło im przede wszystkim siły uderzenia. Jedna Anastasia Guerra (13 pkt) nie była w stanie przeciwstawić się rozgrywającej świetne zawody Meryem Boz (17 pkt).
Obrona tureckiej kadry sprawnie przewidywała zamiary przeciwniczek i choć po ekipie znad Bosforu widać było ciągłe szukanie właściwego rytmu gry, radziła sobie ona lepiej w sytuacjach, gdy trzeba było wyjść za schemat pierwszej akcji. Do tego spory ciężar gry w ataku wzięły na siebie tureckie środkowe, co się wyraźnie sprawdziło. Eda Erdem Dundar i Zehra Gunes (10 i 11 pkt) spisały się w ofensywie zdecydowanie lepiej niż tureckie skrzydłowe, nie mówiąc o większości siatkarek z ekipy rywala.
Turcja - Włochy 3:0 (25:21, 25:21, 25:20)
Drużyna | Mecze | Sety | Punkty | |
---|---|---|---|---|
1. | Turcja | 1-0 | 3:0 | 3 |
2. | USA | 1-0 | 3:1 | 3 |
3. | Polska | 0-1 | 1:3 | 0 |
4. | Włochy | 0-1 | 0:3 | 0 |
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)