Les Bleus zdobyli odpowiednio 19, 20 i 22 punkty w poszczególnych setach. Jednak największy żal przyjmujący reprezentacji Francji ma o drugą partię, gdzie jego zespół prowadził 16:12, a następnie "stanął", gdy na zagrywce pojawił się Mateusz Bieniek i zaliczył udaną serię.
- Skończyło się szybciej niż się spodziewaliśmy. To prawda, że brakowało nam trzech kluczowych graczy, ale nawet bez nich drugiego seta powinniśmy byli wygrać. Tego rzeczywiście mamy prawo żałować. Ta porażka sprawiła, że nieco zgasła w nas ochota do gry - powiedział Julien Lyneel.
Trójkolorowi musieli radzić sobie bez trzech podstawowych graczy - Earvina Ngapetha, Jenii Grebennikova i Benjamina Toniuttiego. Zdaniem naszego rozmówcy ich brak był widoczny, ale docenił też klasę rywali.
- Oczywiście, że odczuwaliśmy brak tych trzech graczy, bo to zawodnicy z podstawowej szóstki. Na boisku brakowało nam trochę płynności i automatyzmów. Uważam jednak, że ten wynik - niestety dla nas - jest logiczny. W końcu graliśmy przeciwko znakomitej ekipie. Na tle naszego zespołu trenującego ostatnio mocno fizycznie różnica była zauważalna - ocenił Francuz.
Triumfatorzy Ligi Światowej sprzed roku mają zapewniony start w turnieju finałowym tegorocznej Ligi Narodów, gdyż będą jego gospodarzem. Faza interkontynentalna ma więc służyć budowie fizycznych podstaw na sezon reprezentacyjny. - My akurat mamy trochę więcej czasu, aby przygotować się na final six. Wszyscy się koncentrujemy na indywidualnej pracy i się na to zgadzamy, nawet jeśli miałoby to skutkować kilkoma porażkami. Wiadomo, chcielibyśmy wygrywać wszystko, ale nie zawsze się da. Ważne, byśmy dawali zawsze sto procent z tego, co mamy aktualnie - mówił Lyneel.
Reprezentacja Francji w Łodzi zmierzy się jeszcze w sobotę z Niemcami i w niedzielę z Chinami. Oba spotkania rozpoczną się w Atlas Arenie o 19:00.
ZOBACZ WIDEO Niezwykła seria Bieńka. Kochanowski: Nie przypominam sobie, żeby mój kolega zrobił coś takiego