Kiedy Tajki zdołały wyrównać stan spotkania z Belgią, zwyciężywszy w drugim secie do 23, mogły mieć one nadzieję na trzecie zwycięstwo w tej edycji Ligi Narodów Kobiet i zrównanie się w ich liczbie z drużyną Gerta Vande Broeka. Ale Britt Herbots (23 pkt) i Kaja Grobelna (18 pkt) zadbały w kolejnych odsłonach meczu o to, by Azjatki nie wyobrażały sobie za wiele. Świetna postawa tego duetu, punktującego dokładnie wtedy, kiedy Belgia potrzebowała "odskoczyć" od przeciwnika, sprawiła, że Żółte Tygrysice zanotowały czwartą wygraną w SLN i na pewno zakończą udział w niej na 13. pozycji.
Zresztą nawet ugranie jednego seta nie przyszło tajskim siatkarkom łatwo. Belgijki przy wyniku 9:9 pozwoliły liderkom rywalek, Chatchu-On Moksri i Ajcharaporn Kongyot (20 i 17 pkt) zdecydowanie na zbyt wiele, co sprawiło, że Tajlandia uzyskała aż pięć piłek setowych. To nie zmroziło reprezentantek Europy, które odrobiły cztery z nich i ustąpiły dopiero po zdobyciu 23. punktu.
Tajki dały się zbyt łatwo stłamsić przez blok i zagrywkę rywala, by mogły myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Nie potrafiły poradzić sobie z Celine Van Gestel (16 pkt), bohaterką ostatnich wymian pierwszego, bardzo wyrównanego seta, a 21-letnia środkowa Marlies Janssens karciła je pięciokrotnie w bloku i aż cztery razy zagrywką.
Belgia - Tajlandia 3:1 (26:24, 23:25, 25:20, 25:21)
Belgia: Herbots, Grobelna, Van Gestel, Janssen, Van Avermaet, Van De Vyver, Guilliams (libero) oraz Goliat, Van Sas, Neyt (libero), Flament, Lemmens
Tajlandia: Moksri, Kongyot, Sittirak, Bamrungsuk, Thinkaow, Tomkom, Pannoy (libero) oraz Chaisri (libero) Guedpard, Kokram, Nuamjam, Apinyapong
Brazylia zapewniła sobie już dawno udział w Final Six, Włoszki mimo imponującej drugiej części kampanii w tym turnieju nie miały już szans na awans. Ale to nie sprawiło, że mecz z ich udziałem, kończący turniej w Eboli, był nudny jak flaki z olejem. Starcie miejscowych z Canarinhes miało swoje momenty, aczkolwiek często było widać, że Brazylijki muszą spędzić jeszcze dużo czasu na zgrywanie się w obecnej konfiguracji osobowej, a Włoszki uczą się utrzymywania wysokiej jakości gry przez całe spotkanie.
Zespół gości pewnie wygrał pierwszego i trzeciego seta, choć wyraźnie ustępowała Azzurre w skuteczności zagrywki. Adenizia Da Silva sprawdzała się w walce przy siatce, a Ana Beatriz Correa wraz z Monique Pavao (12 i 16 pkt) godnie zastępowały nieobecną w wyjściowym składzie Tandarę Caixetę. Ale kiedy Włoszki przestawały oddawać punktu przez niefrasobliwość i zaczynały szturm, Brazylijki nie umiały dać odporu. Już w drugiej partii, wygranej przez Italię do 20, widać było, jak bardzo duet Anna Danesi - Cristina Chirichella przewyższa jakością środkowe przeciwnika, a Serena Ortolani spokojnie radziła sobie z obroną gości.
Włoska kadra, wznosząca się jak na skrzydłach dzięki fantastycznemu dopingowi fanów, wrzuciła piąty bieg w czwartym secie po wejściu Paoli Egonu, wcześniej tylko zadaniowej rezerwowej. Gwiazda Azzurre (17 pkt) dała sygnał do ataku i drużyna Davide Mazzantiego opanowała parkiet już do samego końca spotkania. Wynik tie-breaka nie oddaje przewagi, fizycznej i mentalnej, jaką gospodarz spotkania w Eboli miał nad niepewną siebie ekipą z Kraju Kawy.
Włochy - Brazylia 3:2 (22:25, 25:20, 17:25, 25:19, 15:12)
Włochy: Ortolani, Danesi, Chrichella, Bosett Li., Mingardi, Malinov, De Gennaro (libero) oraz Parrocchiale, Cambi, Egonu
Brazylia: Pavao M., Correa, Adenizia, Amanda, Ratzke, Guimares, Pinto (libero) oraz Ana Carolina, Macris, Rosamaria, Leao
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Nawałka pełen optymizmu. "Ta drużyna może zrobić naprawdę dobry wynik"