Starcie z gospodarzami turnieju w Chicago Biało-Czerwoni rozpoczęli z Maciejem Muzajem w ataku. Za rozegranie odpowiadał Grzegorz Łomacz. Na środku w wyjściowej szóstce wybiegli Bartłomiej Lemański oraz kapitan Mateusz Bieniek. Z kolei na przyjęciu rozpoczęli Bartosz Bednorz i Mateusz Mika, dla którego był to pierwszy mecz w podstawowym składzie Biało-Czerwonych w tegorocznej Lidze Narodów.
Z dużym animuszem pojedynek rozpoczęli Amerykanie. Mocne ataki, błąd Polaków, blok i gospodarze prowadzili 4:1. Biało-Czerwoni szybko odrobili jednak straty. Od stanu 6:6 rozgorzała zacięta walka. W polskim zespole wyróżniał się nie kto inny jak Mateusz Mika. Świetnie przyjmował, a do tego kończył niełatwe piłki na lewym skrzydle. Dzielnie 27-latka wspierał Bartosz Bednorz. Przyjmującym brakowało jednak wsparcia w ataku ze strony środkowych (zwłaszcza Lemańskiego) i atakującego Muzaja. Ich punktów zabrakło przede wszystkim pod koniec seta, kiedy Amerykanie podkręcili tempo. Ataki Matthew Andersona oraz dwa asy serwisowe (Maxwell Holt i Anderson) przechyliły szalę zwycięstwa w premierowym secie na korzyść USA (25:20).
Druga odsłona była popisem gospodarzy. Twardą walkę na siatce, którą z Amerykanami trzeba podjąć by myśleć o zwycięstwie, Polacy prowadzili tylko do stanu 10:8. Później nieskuteczność w pierwszej akcji, błędy w przyjęciu i niemal stuprocentowa efektywność rywali w kontrze spowodowała, że zespół USA prowadził 16:13. W szeregach miejscowych doskonale grał Anderson. Był człowiekiem orkiestrą. Nie mylił się na prawym ataku, świetnie serwował, a do tego potrafił dograć na nos piłkę do rozgrywającego, gdy była taka potrzeba. Wśród Biało-Czerwonych brakowało takiego lidera. Dlatego gdy pod koniec partii Amerykanie jeszcze podkręcili i tak swoją dobrą grę w ofensywie, wynik 19:25 nie mógł dziwić.
Trzeci set w wyjściowym składzie rozpoczął Artur Szalpuk. Do kwadratu dla rezerwowych powędrował Mateusz Mika. Roszada niewiele jednak pomogła. Szalpuk, jak cały polski zespół, nadal nie przekonywał. Patrząc na grę Biało-Czerwonych można było odnieść wrażenie, że brakuje im wiary, by przeciwstawić się tak grającym Amerykanom. Trudno jednak dziwić się naszym reprezentantom. Gospodarze prezentowali się jak nakręceni. W ataku szalał nie tylko wspomniany Anderson. Ważne punkty dokładali Aaron Russell, Torey Defalco i Maxwell Holt. Do tego miejscowi znów straszyli zagrywką. Heynen brał czasy, dokonywał kolejnych zmian, ale nic to nie dało. Amerykanie po objęciu prowadzenia 6:3 kontrolowali losy partii (9:5, 16:13, 21:16). Ostatecznie wygrali ją do 19 i całe spotkanie 3:0.
W dwóch meczach w Chicago Polacy nie zdobyli punktu, ani nie wygrali seta. Okazję do poprawy tego bilansu podopieczni Vitala Heynena będą mieli w niedzielę. O godzinie 19:00 czasu polskiego Biało-Czerwoni zmierzą się z Serbią, która w tym turnieju przegrała 0:3 z USA i pokonała 3:2 Iran.
USA - Polska 3:0 (25:20, 25:19, 25:19)
USA: Anderson, Russell, Defalco, Christenson, Holt, Smith, E. Shoji (libero).
Polska: Mika, Łomacz, Muzaj, Lemański, Bednorz, Bieniek, Żurek (libero) oraz Drzyzga, Schulz, Szalpuk, Kwolek.
ZOBACZ WIDEO: Pierwszy taki trening w historii polskiej siatkówki. Dziennikarz WP zakończył go z kontuzją
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)