- Nie! Z polskimi dziennikarzami nie będę rozmawiał - rzucił do nas Plamen Konstantinow, gdy w niedzielę późnym wieczorem skończył udzielać wywiadów naszym kolegom po fachu z Bułgarii, a my poprosiliśmy go o kilka słów. Dla Polaków turniej wkroczył w fazę, w której z każdym kolejnym przeciwnikiem będą toczyć takie wojenki. Żarty już się skończyły, ale akurat w niedzielę było kilka śmiesznych sytuacji.
W dniu, w którym selekcjoner Bułgarów po zwycięskim meczu swojej ekipy z Kubą postanowił ukryć przed nami ile się da, Polacy mieli wolne. Początkowo obecnych w Warnie dziennikarzy obiegła informacja, że trener Vital Heynen i jego zawodnicy proszą o wolne od obowiązków medialnych i rozmawiać będą dopiero po meczu z Iranem. Później okazało się jednak, że udało się wygospodarować dla nas pół godziny, a wcześniej pozwolono nam obejrzeć trening.
Na treningu w bocznej hali Pałacu Kultury i Sportu, do której schodzi się długą drogą, jakby do jakiegoś atomowego schronu, siłą serwisów i ataków imponował Bartosz Kurek. Z kolei Michał Kubiak prowokował Artura Szalpuka, by ten zagrał w niego jak najtrudniejszą zagrywkę. A że w "Szalupie" dużo jest ambicji, kilka razy sprawił problemy swojemu kapitanowi.
Po zajęciach do strefy mieszanej przyszli selekcjoner, wspomniany kapitan i dwaj młodzi adiutanci - Aleksander Śliwka i Jakub Kochanowski. Najdłużej na pytania odpowiadali oczywiście Kubiak i Heynen. Pierwszy mówił nie tylko o Irańczykach i prowokowaniu ich lidera, rozgrywającego Maroufa, ale też o swoich problemach zdrowotnych, o których dowiedzieliśmy się po meczu z Finlandią, choć nie od niego.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Ciężkie chwile Michała Kubiaka. Kapitan reprezentacji nawet nie wspomniał o swoich problemach
Kubiak od kilku dni zmaga się z zatruciem pokarmowym, to dlatego słabiej spisywał się w spotkaniu z Finami, a rozmawiając z nami wciąż wyglądał trochę niewyraźnie. Zapewniał jednak, że z dnia na dzień jest coraz lepiej, a problemy żołądkowe nie są czymś, co może go zatrzymać.
- Nie chcę za dużo o tym mówić, bo to mój prywatny problem, z którym przy pomocy sztabu medycznego muszę sobie poradzić - stwierdził. Chwilę później dodał, że być może ucieknie się do starego, domowego sposobu. - Staram się nie pić alkoholu, ale chyba będę musiał przyjąć "pięćdziesiątkę" na odtrucie - powiedział z uśmiechem na ustach.
Heynen opowiadał o swoich potyczkach z Iranem, które były ponoć jeszcze barwniejsze niż pozasportowe zmagania Persów z Polakami. - Rok temu w Teheranie kłóciłem się z Maroufem przez cały mecz. On zaczął do mnie gadać, ja odpowiadałem i tak to trwało. Bardzo go jednak lubię. Marouf to Iran, to wódz drużyny. Czasem robi coś, co wydaje się szalone, a tak naprawdę wychodzi wtedy jego spryt - chwalił Belg charyzmatycznego rozgrywającego drużyny naszych najbliższych rywali.
Szkoleniowiec Irańczyków Igor Kolaković uznał, że Polska to zespół trochę wyższy i trochę mocniejszy fizycznie, natomiast jego drużyna góruje nad Biało-Czerwonymi umiejętnościami technicznymi. - Trudno jednak powiedzieć, co w takim meczu będzie ważniejsze. Na pewno obie ekipy czeka trudne spotkanie - podkreślił.
Na boisko w Warnie tego dnia najpierw wybiegli Finowie i Portorykańczycy, a potem Bułgarzy i reprezentanci Kuby. W tym pierwszym meczu popis dali kibice drużyny "Suomi", którzy po pięciu setach mogli w końcu świętować zwycięstwo.
Portorykańczycy byli trochę niepocieszeni, zwłaszcza znany z występów w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle Maurice Torres, który zdobył aż 37 punktów. Do rekordu mistrzostw świata, należącego do jego rodaka Hectora Soto, zabrakło mu zaledwie jednego "oczka".
Mimo rozczarowania wynikiem, Torres rozmawiał z nami z charakterystycznym amerykańskim luzem i z chęcią złożył Polakom życzenia powodzenia w meczu z Iranem w swoim pierwszym języku - migowym. Rodzice lidera drużyny Portoryko są głuchoniemi, dlatego on sam gestami porozumiewa się od dziecka.
Dla miejscowych głównym daniem dnia był mecz reprezentacji Bułgarii. Wydawało się, że Kubańczycy po urwaniu pojedynczych setów Polakom, Irańczykom i Finom mogą sprawić "junakom" sporo problemów. Bułgarzy wygrali jednak gładko 3:0.
Choć zwycięstwo jego ekipy nie było ani przez moment zagrożone, Płamen Konstantinow w jednym momencie wściekł się nie na żarty. Gdy didżej Iwajło Iwanow złapał piłkę lecącą wprost na jego konsoletę i uniemożliwił tym samym podbicie jej jednemu z bułgarskich siatkarzy, Konstantinow chwycił tabliczkę z jednym z numerów i z całych sił cisnął ją w stronę wodzireja. Na szczęście nie trafił.
- O mało mnie nie zabił - żartował po meczu Iwanow. - Widziałem, że piłka leci w mój sprzęt i dlatego ją chwyciłem. A że łapiąc ją patrzyłem do góry, nie zauważyłem biegnącego w moją stronę zawodnika. Cóż, takie rzeczy się zdarzają. Trener mnie nie przepraszał, nie musi tego robić - mówił. Gdy rozmawialiśmy z didżejem, podszedł do niego Walentin Bratojew, jeden z graczy drużyny Konstantinowa, i tłumaczył, że nikt do Iwanowa nie ma pretensji, a trener działał w emocjach i na pewno nie chciał zrobić mu krzywdy.
Na koniec dnia w hali pojawiła się spora grupka polskich dziennikarzy, którzy chcieli porozmawiać z trenerem Bułgarów. W poniedziałek jego drużyna nie gra, więc była to ostatnia szansa, żeby Płamena spotkać. Były znakomity siatkarz wywiadów udzielił jednak tylko swoim rodakom.
- Nie! Z Polakami nie rozmawiam - rzucił do nas. W jego odmowie nie było nawet odrobiny wrogości, można nawet było wyczuć sporą serdeczność, ale słowo "nie" powtarzał kilka razy. Chwilami jakby się wahał, robił krok w naszym kierunku, by po chwili się cofnąć. Nie uległ jednak prośbom, powiedział tylko, że porozmawia z nami po spotkaniu Polska - Bułgaria. - Wtedy to my już nie będziemy chcieli - ktoś rzucił w jego kierunku. - A, dobra! - rzucił w naszą stronę ostatni uśmiech i poszedł do szatni, wzbudzając wesołość zarówno wśród nas, jak i wśród naszych bułgarskich kolegów, którzy z zaciekawieniem przyglądali się całej scence.
Zanim jednak zagramy z Bułgarami, musimy stawić czoła Iranowi. W grupie D to nasz najtrudniejszy przeciwnik. Zwycięstwo będzie mocnym kopniakiem do góry, blisko poprzeczki z napisem "Turyn" (tam zagra sześć najlepszych drużyn w turnieju). Porażka potknięciem, z którego może być trudno wyratować się przed upadkiem. Wciąż będzie to możliwe, ale kto z was lubi się potykać?
Z Warny - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)