MŚ 2018. Finałowy krok Polaków. Przeżyjmy deja vu!

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: radość Polaków podczas meczu półfinałowego mistrzostw świata siatkarzy z USA
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: radość Polaków podczas meczu półfinałowego mistrzostw świata siatkarzy z USA

Polska - Brazylia, dokładnie tak samo wygląda skład finału MŚ 2018, jak przed czterema laty. Wówczas triumfowali nasi reprezentanci. Zanim dojdzie do rewanżu, o brąz zagrają Amerykanie z Serbami.

Zostały już tylko dwa mecze do końca MŚ 2018, które ustalą kolejność na podium i unieszczęśliwią jedną z ekip, przegraną spotkania o brąz. Cztery lata temu padło na Francję, teraz będzie to dotyczyć Serbii albo USA.

Podczas turnieju w Polsce jak przegrani czuli się Brazylijczycy, mimo że zgarnęli srebro. Byli jednak faworytami, ale przegrali. Na podium stali jak za karę i kiedy mogli już z niego zejść, ulotnili się błyskawicznie do szatni.

Czy jeśli przegrają w Turynie, to będzie podobnie? Choć podobnie jak Polska byli stawiani w szerokim gronie siedmiu faworytów do medali, ze względu na problemy zdrowotne i brak dwóch zawodników, mało kto wierzył, że Brazylia po raz piąty z rzędu zagra w finale. To dla nich ważne wydarzenie.

Podobnie było z Polakami. Po wywalczeniu w 2014 roku mistrzostwa świata, dobrze grali w kolejnym sezonie, kiedy musieli bić się o kwalifikację olimpijską. Po Pucharze Świata w 2015 roku coś pękło. Niby w kadrze niewiele się zmieniało, poza - ostatecznie - osobą trenera, ale brakowało wyników, których po mistrzach świata oczekiwano.

ZOBACZ WIDEO: MŚ 2018. Fonteles komplementuje Polaków. "Kubiak to lider, Kurek skacze 10 metrów w górę"

Polski Związek Piłki Siatkowej zaufał Vitalowi Heynenowi, pozwolił na przeprowadzanie poligonu doświadczalnego podczas Ligi Narodów. I ta wiara zaprocentowała finałem, który mimo wszystko jest bardzo przyjemną niespodzianką. Bez względu na to, jak potoczy się niedzielny mecz, 14-osobowa grupa zawodników i cały sztab - już są zwycięzcami. Nawet jeżeli nie staną na najwyższym stopniu podium, nie będą ekipą, która wyjedzie z Turynu nieszczęśliwa.

Co ciekawe, będzie to trzeci finał w ciągu 12 lat z udziałem tych dwóch ekip. Jeśli mówi się o dominacji Brazylii, to Polacy tym wyczynem również zapisują się w historii. Cztery ostatnie edycje - trzy finały.

Zanim jednak kibice będą mogli oglądać widowisko o tytuł, na boisko wybiegną ekipy Serbii i USA. Ci pierwsi będą mieć handicap w postaci czasu. Swój mecz zakończyli jeszcze przed godz. 19:00, a Amerykanie dopiero kilka minut przed północą. Pięć godzin, tyle zyskali podopieczni Nikoli Grbicia, rozgrywając swój półfinał jako pierwsi.

W starciu z Brazylią Serbowie grali przeciętnie jak na siebie, w porównaniu do zwycięskich spotkań podczas tegorocznych mistrzostw. Amerykanie w meczu z Polakami popełniali błędy, grali nierówno i miewali problemy z przebiciem się na drugą stronę. Mimo wszystko będą faworytami, bo przecież jeszcze do piątku byli jedyną niepokonaną drużyną w stawce, by przegrać najpierw z Brazylią, a potem z Polską.

Pewne jest, że emocji w niedzielne popołudnie i wieczór nie zabraknie. Bez względu na to, co się stanie, Biało-Czerwoni z hali wyjdą z podniesionymi głowami. Mają wszystko w swoich rękach i mogą powtórzyć to, co wydarzyło się w katowickim Spodku w 2014 roku.

Plan niedzielnych spotkań:

mecz o brązowy medal

17:00 Serbia - USA

mecz o złoty medal

21:15 Brazylia - Polska

Komentarze (0)