Dawid Konarski: W finale czuliśmy na 90 procent, że to wygramy

W trzecim secie mieliśmy sporą przewagę. Gdy było 21:16, wiedzieliśmy już, że to tylko cztery punkciki i mamy złoto - opowiada mistrz świata Dawid Konarski.

Marcin Karwot
Marcin Karwot
Dawid Konarski WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Dawid Konarski
Marcin Karwot, WP SportoweFakty: Sądził pan przed tymi mistrzostwami, że jesteście w stanie powtórzyć sukces sprzed czterech lat?

Dawid Konarski, siatkarz Jastrzębskiego Węgla i reprezentacji Polski: Znowu pokazaliśmy, jak dobrze potrafimy grać w siatkówkę. Założenia były takie, że zagramy tak, żeby po turnieju każdy z mógł powiedzieć, że lepiej już zagrać nie mógł. Mieliśmy dawać z siebie maksa. A turniej miał pokazać, czy to wystarczy na medal, mistrzostwo, czy inny wynik. Podczas finału z Brazylią graliśmy naszą najlepszą siatkówkę. Wygraliśmy w pięknym stylu. Najpierw mordercza walka ze Stanami Zjednoczonymi, a potem to 3:0. Nic tylko się cieszyć.

Jest pan zmęczony po mistrzostwach świata?

Zmęczony, ale szczęśliwy. Chwilę snu potrzebuję, by dojść do siebie, bo te wieczory są najcięższe. Cieszę się, że jestem już w klubie. Fajna prezentacja, dużo ludzi przyszło nas obejrzeć. Zagraliśmy do tego niezłe spotkanie. Oby to był dobry prognostyk na przyszłość.

W czwartek także wzniósł pan trofeum mistrzostw świata w górę. Jakie były dla pana te mistrzostwa? 

Nawet się jeszcze nie skupiałem, jak o nich myślę. Same dobre wspomnienia. Zaczęliśmy spokojnie, mając słabszych rywali. Rozkręcaliśmy się, trochę nasza gra falowała. Później był słabszy moment w drugiej fazie, ale za to kapitalny finisz. Jak awansowaliśmy do tej szóstki, to każdy z nas wziął taki głęboki wdech. Potem powiedzieliśmy sobie, że zrobiliśmy minimum i teraz trzeba pokazać, na co nas stać. Z meczu na mecz graliśmy lepiej. Kapitalnie zagraliśmy z Serbami i potem z Włochami wystarczył nam już set do półfinału. Do tego ten horror z USA i wygrana 3:2. W finale czuliśmy już na 90 procent, że to wygramy.

ZOBACZ WIDEO Giba zdziwiony dyspozycją Polaków. "Od początku uważałem wiele decyzji Heynena za błędy"

Które złoto bardziej smakowało - to z mistrzostw świata w Polsce czy z tegorocznego mundialu? 

Ten pierwszy był bardziej historyczny, bo długo na niego czekaliśmy. Emocje były ciut większe. Z tego co pamiętam, wtedy mecz był też bardziej wyrównany (Polska pokonała Brazylię 3:1 - przyp. red.). Teraz graliśmy pewniej. W trzecim secie mieliśmy naprawdę sporą przewagę i emocje musieliśmy dozować. Potem to topniało, ale gdy było 21:16, wiedzieliśmy już, że to tylko cztery punkciki i mamy złoto. Teraz w Turynie w meczu finałowym bez wątpienia czuliśmy się dużo pewniej niż podczas finału w cztery lata temu w Warszawie.

Jak to było z tą fryzurą Grzegorza Łomacza? Podczas prezentacji powiedziano, że pana żona go obcięła. 

Nie wiem. Nie było mnie przy tym. Potem Grzesiek wpadł do nas w swojej nowej stylówce. Każdemu się podobało. Trochę miał więcej żelu niż później na lotnisku (śmiech).

Teraz wrócił pan do klubu. Trochę szara rzeczywistość?

Nie, dlaczego szara? Każdy z nas uwielbia grać w siatkówkę. Ja też nie mogłem się już doczekać, żeby przyjechać do Jastrzębskiego Węgla. Nowe cele i przygody. Oby każdy z nas trwał w zdrowiu przez cały sezon. To jest najważniejsze. Jeśli to będzie nam dopisywało, to będziemy dobrze trenować i grać.

A start sezonu Plusligi już wkrótce...

12 października ruszamy na trudnym terenie w Radomiu. Teraz zostało nam parę dni, by się przygotować i zgrywać na tyle, ile to będzie możliwe. Lukas Kampa jest jednak na tyle dobrym rozgrywającym, że nie będzie problemów i od pierwszego meczu będziemy chcieli prezentować dobry poziom.

To zgranie chyba jest panu najbardziej potrzebne, bo wrócił pan najpóźniej. 

Pewnie tak. Co zrobić? Zostałem na mistrzostwach najdłużej jak mogłem. Myślę, że to nie jest jakaś nowość dla mnie. Nie pierwszy i nie ostatni raz byłem na jakiejś imprezie i dołączam 10 dni czy tydzień przed inauguracyjnym spotkaniem. Czasu jednak wystarczy. Będziemy mieli teraz ciągle treningi, a potem z meczu na mecz będzie wyglądało to lepiej.

Jastrzębski Węgiel rozegrał dobre spotkanie z ekipą z Berlina. Jak pan oceni ten sparing?

Tak na gorąco, to fajnie, że wygraliśmy. Każdy z nas miał okazję się zaprezentować. Widać, że koledzy są w większym rytmie. Tutaj granie było lepsze ze strony chłopaków, aniżeli u mnie. Cieszę się, że w jednym secie mogłem pomóc i pograć. Wygraliśmy tę partię i obyło się słów, że to przeze mnie przegraliśmy. Sparing na plus. Teraz jedziemy na turniej, więc kolejne mecze testowe przed nami. Gramy dalej.

Na co stać Jastrzębski Węgiel w tym sezonie?

Nie chcę zapeszać, ale jak będzie zdrowie, to stać nas na bardzo dużo. Na pewno na walkę z każdym. Jesteśmy w stanie wygrać z każdą ekipą.

Rozmawiał i notował Marcin Karwot.

Czy kolejne złoto Polaków na MŚ jest niespodzianką?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×