Kamil Semeniuk tie-breakowym bohaterem. Zbliżył się do rekordu Penczewa. "Dziwię się, że mi nogi nie latały"

Newspix / Rafał Rusek / Na zdjęciu: siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie
Newspix / Rafał Rusek / Na zdjęciu: siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie

Lepszego startu Aluron Virtu Warta nie mógł sobie wymarzyć. W inauguracji PlusLigi odprawił Asseco Resovię 3:2. Bohaterem meczu okazał się Kamil Semeniuk. Rozstrzelał rywala w tie-breaku serwisem.

Gdy w grudniu 2014 roku Nikołaj Penczew w barwach Asseco Resovii wyprowadził drużynę w tie-breaku z wyniku 0:6 do 9:6 serwisem i w efekcie odprawił Jastrzębski Węgiel, wielu twierdziło, że dokonał niemożliwego. Cztery lata później rzeszowianie zostali ograni w ten sam sposób. Po drugiej stronie siatki szalał Kamil Semeniuk.

Aluron Virtu Warta Zawiercie świetnie otworzył sezon 2018/19 PlusLigi zwycięstwem z podkarpackim klubem 3:2. Mimo teoretycznie gorszego składu na papierze, walczył jak równy z równym, co się opłaciło. Siatkarze Marka Lebedewa doprowadzili do tie-breaka i gdy przegrywali już 6:12, sprawy w swoje ręce wziął wspomniany wcześniej Semeniuk. To właśnie przy jego serwisie drużyna zdołała znokautować przyjezdnych znad Wisłoka i doprowadzić do wyniku 14:12.

- W meczu zdziwiło mnie to, że nie byłem za specjalnie zestresowany. Uważałem, że podczas spotkania z takim rywalem będą mi nogi latały, a tu sam byłem zaskoczony, że mój organizm zachował taki spokój. Odnosząc się do całego starcia to cieszy to, że wygraliśmy, bo były to trudne zawody i mogliśmy już wygrać 3:1. Dobrze, że wyciągnęliśmy końcówkę tie-breaka, ponieważ często jest tak, że drużyna goni, a jak dogoni to i tak przegrywa - mówił 22-letni bohater z Zawiercia.

Choć Semeniuk bezapelacyjnie został bohaterem meczu, wyciągając drużynę z ogromnych opresji w piątej partii prawdą jest, że tymi którzy prowadzili grę w czterech wcześniejszych setach byli Mateusz Malinowski i Marcin Waliński. Obaj rozegrali świetne zawody, niejednokrotnie przyćmiewając swoich vis-a-vis. Łącznie zapunktowali aż 54 razy.

- To było niesamowite spotkanie. Szczerze mówiąc nie pamiętam takiego tie-breaka, a sam mecz wydaje mi się, że również stał na wysokim poziomie. Widowisko, które stworzyliśmy, było niezłe. Zaczęliśmy z wysokiego "C" jeżeli chodzi o starcia u nas. Najważniejsze, że się nie poddaliśmy - mówił Mateusz Malinowski.

Kolejne ligowe spotkanie Jurajscy Rycerze zagrają ponownie u siebie. Już w środę w 2. kolejce PlusLigi zmierzą się z inną drużyną pretendującą do krajowego mistrzostwa. Tym razem na ich drodze stanie Jastrzębski Węgiel.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga przerywa milczenie. "Długo gryzłem się w język. Tym ludziom powinno być wstyd i głupio" [cały odcinek]

Komentarze (1)
grolo
14.10.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Osiem punktów z rzędu i ani razu nie zepsuta zagrywka! To mi przypomina nie tylko inny mecz Rzeszowa, ten sprzed czterech lat z Penczewem. Nasuwa mis się wspomnienie meczu na zupełnie innym p Czytaj całość