Poprzedni sezon w wykonaniu ekipy z Warmii i Mazur był nadspodziewanie dobry. Olsztynianie znaleźli się w najlepszej czwórce PlusLigi. W play-offach nie trafili wprawdzie na PGE Skrę, ale w trakcie fazy zasadniczej sprawili aktualnym mistrzom kraju dużo kłopotów. U siebie pokonali ich 3:2, zaś w Bełchatowie przegrali, ale również po tie-breaku. W letniej przerwie żółto-czarne barwy przywdział Jakub Kochanowski, którego gwiazda rozbłysła przed rokiem właśnie w Indykpolu AZS.
Zespół trenera Roberto Santillego jakby miał w pamięci spotkania z ubiegłego sezonu, bo do sobotniego meczu przystąpił bez przesadnego respektu dla przeciwników. Przede wszystkim atak gości był rozłożony dość równomiernie, czego nie można powiedzieć o bełchatowianach, gdzie siła rażenia skupiona była na lewym skrzydle lub ewentualnie na środku. Marcel Lux, który latem dołączył do Akademików z Kortowa, grał niczym w transie zarówno w przyjęciu, jak i w ataku.
Ekipa z Bełchatowa od pierwszych minut zmuszona była do gonienia rezultatu i gdy wydawało się, że pewne zwycięstwo odniosą zawodnicy Indykpolu AZS, Artur Szalpuk i Milad Ebadipour doprowadzili do remisu 24:24. Chwilę później jednak Serhiy Kapelus uderzył z lewego skrzydła piekielnie mocno, a Sebastian Warda zatrzymał Szalpuka.
W drugiej odsłonie olsztynianie jeszcze bardziej zaznaczyli swoją przewagę, przede wszystkim za pomocą zagrywki. Natychmiast spadła skuteczność gospodarzy w ataku, a to tylko nakręcało Kapelusa, Luxa i - przede wszystkim - Jana Hadravę, który popisał się aż czterema asami serwisowymi w tej partii. Ostatnie prowadzenie PGE Skry miało miejsce przy stanie 11:10, później kontrolę przejęli goście i nie oddali go już do końca. Wygrali 25:17 i już zapewnili sobie minimalną zdobycz do tabeli.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga przerywa milczenie. "Długo gryzłem się w język. Tym ludziom powinno być wstyd i głupio" [cały odcinek]
Na trzeciego seta trener Roberto Piazza postanowił wytoczyć największe działo, czyli kapitana Mariusza Wlazłego. Okazało się, że nie był to lek na całe zło, bo bardzo trudno było wybić rywali z rytmu. Bardzo pewnie na zagrywce czuł się Jan Hadrava, a Michał Żurek dwoił się i troił w obronie. Słowa uznania należy też skierować w stronę Sebastiana Wardy, który dostał szansę na grę dzięki absencji Pawła Pietraszki.
Ekipa z Olsztyna pilnowała przewagi wypracowanej na początku (4:1, 9:6, 14:11, 22:19) aż do samego końca. To dopiero drugie zwycięstwo Indykpolu AZS w tym sezonie, ale z pewnością w świat poszedł sygnał, że z tą drużyną znów trzeba będzie się liczyć w PlusLidze.
PGE Skra Bełchatów - Indykpol AZS Olsztyn 0:3 (24:26, 17:25, 22:25)
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Szalpuk, Teppan, Szalpuk, Kochanowski, Piechocki (libero) oraz Wlazły, Katić, Orczyk.
Indykpol AZS: Woicki, Lux, Zniszczoł, Hadrava, Kapelus, Warda, Żurek (libero) oraz Kanczok, Kalinin, Zabłocki.
MVP: Jan Hadrava (Indykpol AZS)
A skoro Łomacz grał padakę to po co maja Droszyńskiego ? Tłu Czytaj całość