2 czerwca 2016 roku polski sport poniósł niepowetowaną stratę. W wieku 72 lat, po długiej walce z chorobą nowotworową zmarł Andrzej Niemczyk, legendarny trener narodowej reprezentacji w siatkówce kobiet. To pod jego wodzą Biało-Czerwone dwa razy z rzędu wygrały mistrzostwa Europy. W rozmowie z naszym portalem, wybitnego szkoleniowca wspomina Izabela Bełcik, jedna ze "Złotek".
Jacek Pawłowski, WP SportoweFakty: 1. listopada wspominamy tych, którzy odeszli na zawsze. Jedną z osób jest Andrzej Niemczyk, trener, który wprowadził reprezentację Polski do światowej elity, dwukrotnie zdobywając z kadrą mistrzostwo Europy.
Izabela Bełcik, była reprezentantka Polski, mistrzyni Europy 2003 i 2005: To był trener, którego nie zapomnę do końca życia. Ogromna charyzma, bardzo charakterystyczny człowiek, pewny siebie. Dzięki niemu my, jako zawodniczki, również tej pewności siebie nabierałyśmy. Wcześniej, jako reprezentacja Polski nie byłyśmy takie, ponieważ tych sukcesów brakowało. Dzięki swojej charyzmie zdołał ściągnąć do kadry doświadczone zawodniczki i dołączając do nich młode siatkarki, stworzył mieszankę, która dokonała czegoś wielkiego. Bez wątpienia można go uznać za człowieka sukcesu.
Jak to się stało, że z europejskiego średniaka, trener w Polsce wcześniej niezbyt znany, zbudował drużynę, która dwukrotnie z rzędu sięgnęła po mistrzostwo Europy?
- To był trener, który może nie był znany w Polsce, ale w Europie już miał swoje sukcesy. Pracował w Niemczech i Turcji, więc tamte zawodniczki go kojarzyły. Wrócił do kraju, wziął na swoje barki wielką odpowiedzialność, ale to nie była dla niego pierwszyzna. Wcześniej przecież prowadził kadrę, więc można powiedzieć, że wrócił na to stanowisko.
- Jego pewność siebie załatwiała chyba wszystko. Co by nie mówić, kiedykolwiek by nie przyszedł, jakikolwiek by miał pomysł na trening, bardziej nowoczesny czy staromodny, my byłyśmy święcie przekonane, że to była słuszna droga.
Mówiło się, że Andrzej Niemczyk był trenerem surowym, ale kiedy trzeba było, potrafił pocieszyć i przytulić.
- Zgadza się, podczas treningu wymagał od nas bardzo dużo. Zdołał zmienić nasz sposób myślenia. Przychodziłyśmy na zajęcia i miałyśmy bardzo dużo do udowodnienia. Potrafiłyśmy podejść do zajęć w taki sposób, jakbyśmy grały kolejny mecz. Wzbudził w nas dużą świadomość, to chyba był klucz do sukcesu.
Zdołał również przekonać was do tego, że nie tylko jesteście w stanie wspiąć się na szczyt, ale pozostać na nim przez dłuższy czas?
- Zawsze powtarzam, że na swojej drodze spotkałam wiele pozytywnych postaci, ale także musiałam mieć szczęście. Kiedy zdobyłyśmy pierwsze mistrzostwo Europy, wiele osób powtarzało, że to przypadek. Nie pokonując Rosjanek i Włoszek, w tamtych czasach, to jakby się tego mistrzostwa nie zdobyło. Nie nasza wina jednak, że akurat Włoszki czy Rosjanki nie awansowały do tej czwórki. Dwa lata później wszyscy wskazywali nas palcami, mówili "pokażcie na co was stać, udowodnijcie, że ostatnie mistrzostwo to nie był przypadek". Niezmiernie było nam miło odbierać wówczas te medale, pokonując Rosjanki i Włoszki.
Charakterystyczne dla szkoleniowca było to, że traktował was nie tylko jak zawodniczki, ale również kobiety. Namawiał na solarium, fryzjerkę i kosmetyczkę, abyście nie tylko dobrze grały, ale tak samo prezentowały na boisku. Jak wy to odbierałyście?
- To była taka nowość skierowana w naszą stronę. Wcześniej większość z nas miała do czynienia z trenerami, którzy podchodzili do tego na zasadzie: ok, dbacie o siebie, fajnie, ale to nie jest najważniejsze. Nie chcę, żebyś przychodziła wymalowana na trening, ty masz pracować i to jest najważniejsze. Trudno było się z takim podejściem nie zgodzić, ale do tego wszystkiego trener Niemczyk wzbudzał w nas świadomość, że stając naprzeciwko Rosjanek i Włoszek, możemy czuć się pewnie. Powtarzał, że kobieta zawsze czuje się mocniejsza, silniejsza psychicznie, gdy wygląda dobrze. On miał tę świadomość i mówił to otwarcie.
Jak wspominasz dzień, kiedy dowiedziałaś się, że Andrzej Niemczyk nie żyje?
- Trener przez długi czas chorował. Ta choroba była wyciszona, a on sam się bardzo dobrze trzymał. Prawda była taka, że nie przekładał swojej choroby i cierpienia na wszystkich dookoła. Był bardzo silny i nie chciał, żeby ktokolwiek się nad nim litował. Ta śmierć może nie spadła na nas totalnie nieoczekiwanie, ale była dla nas bardzo smutna. To zawsze był dla mnie człowiek pełen życia i tak naprawdę dla mnie nadal jest żywy. Owszem byłam na pogrzebie, ale uważam, że pamięć o nim nigdy nie zginie. Sądzę, że teraz gdzieś tam siedzi sobie na górze i ma satysfakcję z dobrze wykonanej roboty.
W jakim miejscu byłaby polska siatkówka żeńska, gdyby ten szkoleniowiec?
- Z pewnością w innym. Po zdobyciu mistrzostwa Europy zapukałyśmy do elity i zaczęto się z nami liczyć. Nie było już tak, że wszystko organizowano dla chłopaków. W 2009 roku zorganizowano chociażby dla nas mistrzostwa Europy w Łodzi.
Można powiedzieć, że Andrzej Niemczyk to był taki Hubert Wagner dla kobiecej siatkówki?
- Myślę, że poniekąd tak.
Rozmawiał Jacek Pawłowski
ZOBACZ WIDEO Mecz na Old Trafford od kuchni. Nasz reporter był na hicie Ligi Mistrzów Manchester United - Juventus Turyn
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)