Lorenzo Micelli: Sami jesteśmy winni za porażkę w secie przy 11:2

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Lorenzo Micelli
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Lorenzo Micelli

Gdyby nie przegrany set, w którym Developres SkyRes Rzeszów prowadził 11:2, być może losy hitowego meczu z Grot Budowlanymi Łódź potoczyłyby się inaczej. Mimo tego trener rzeszowianek Lorenzo Micelli widzi swój zespół w czwórce LSK w tym sezonie.

Ekipa z Podkarpacia uległa łodziankom po tie-breaku, choć w spotkaniu z innym kandydatem do medalu, Grot Budowlanymi Łódź, prowadziła już 1:0 w setach i 11:2 w drugiej partii. Tego seta Developres przegrał, a później po długiej walce musiał uznać wyższość rywalek w tie-breaku.

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Wydaje się, że możecie mówić o straconych dwóch punktach w Łodzi niż o zdobytym jednym.

Lorenzo Micelli, trener Developresu SkyRes Rzeszów: Nie mamy prawa przegrać seta, w którym prowadzimy 11:2. W dalszej części meczu mogło wydarzyć się wszystko i z tym się liczę, ale my w takim momencie straciliśmy głowę. Inna sprawa to seria zagrywek Jovany Brakocević-Canizan.

To nie jest pierwsza taka sytuacja pod pana wodzą.

Straciliśmy pewność siebie, a potem zapłaciliśmy za to wysoką cenę, łącznie z tie-breakiem. To lekcja, z której trzeba wyciągnąć wnioski. Potrzebujemy cierpliwości. Tu już nawet nie chodzi o to, że wygramy lub przegramy mecz, a raczej o koncentrację.

Każdy wie, że dużo gracie skrzydłami i że macie znakomite zawodniczki na tych pozycjach. Jak to robicie, że zdobywacie dużo punktów w ten sposób?

Kiedy dobrze przyjmujesz, masz szansę by grać też przez środek. Przy gorszym odbiorze, zostają skrzydła. Mamy dobre skrzydłowe, mamy większe szanse by zdobyć punkty. Ale trzeba to robić w odpowiednim momencie. Takim momentem był drugi set.

Rok temu Łódź musiała wam się bardzo źle kojarzyć. Każdy przyjazd do tego miasta i przegrywaliście albo z Grot Budowlanymi, albo z ŁKS-em Commercecon.

W Łodzi rzeczywiście gra się trudno, ale to efekt tego, że są tam dobre zespoły, a nie jakaś magia. Zdarza się, że masz lepsze i gorsze mecze. Wierzę, że możemy wygrać i przełamać tę serię. To nie tak, że się boimy i nie śpimy w nocy z tego powodu. Mam jednak nadzieję, że w tym sezonie w końcu w Łodzi coś wygramy.

W porównaniu do ekip z Łodzi, u was udało się zachować sporą część składu.

Z jednej strony tak, ale z drugiej cały czas nękały nas kontuzje. Jesteśmy po prostu innym zespołem. Gramy inną, ale dobrą siatkówkę  i liczę, że będziemy w czwórce w tym roku. Trudno powiedzieć, czy jesteśmy lepsi niż w poprzednim sezonie. Najpierw trzeba dotrzeć do półfinału.

A o co walczycie? O czwórkę czy raczej o medal?

Mamy - podobnie jak rok temu - cztery silne zespoły o podobnych możliwościach. Każdy z każdym może wygrać lub przegrać. To psychologia. To nie tak, że inni są zdecydowanie lepsi od nas. Są cztery zespoły, które mogą grać na wysokim poziomie. A my z nimi możemy walczyć. Nie jestem pewien, że zdobędziemy medal, ale jestem przekonany, że będziemy o niego walczyć.

Podczas meczu jest pan dość impulsywny. Trudno powściągnąć emocje?

Sędziowie popełniają błędy, jak każdy - zawodnik czy trener. Ale po meczu jesteśmy spokojni. Sędziowie to też część naszej siatkarskiej rodziny, tworzymy ją wszyscy razem. Czasem się kłócimy, czasem rozmawiamy, a czasem żartujemy. To też część gry. Ale tu nie ma co winić sędziów, sami jesteśmy sobie winni za to 11:2. Jednak nie jestem z grona tych, którzy chowają głowę pod parkiet. Umiem powiedzieć, że się z kimś nie zgadzam.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Mecz Niepodległościowy dla Gwardii Opole

Źródło artykułu: