W trzeciej kolejce Ligi Siatkówki Kobiet E.Leclerc Radomce Radom nie udało się powtórzyć sensacji z lutego bieżącego roku, kiedy w ćwierćfinale Pucharu Polski pierwszoligowe wówczas podopieczne Jacka Skroka pokonały 3:2 Chemika Police, sprawiając jedną z największych sensacji w historii klubowej siatkówki w naszym kraju. Tym razem musiały uznać wyższość najbardziej utytułowanej drużyny ostatnich lat, przegrywając 0:3.
- W tym spotkaniu Chemik zdecydowanie przeważał we wszystkich elementach - przyznał Skrok. Jego zawodniczki nie podjęły walki z rywalem w kluczowych momentach setów, nie potrafiąc w żadnym z nich przekroczyć bariery dwudziestu punktów. - Oczekiwałem przede wszystkim innej postawy, bo to, że przegramy, można było założyć z góry. Znamy klasę przeciwnika i wiadomo, kto będzie zwycięzcą. Oczekuję jednak tego, co było w zeszłym sezonie, czyli zespół wychodzi na boisko i robi wszystko, żeby temu rywalowi na początek dokuczyć, potem zdobyć punkty, a później coś wygrać - seta, dwa itd - kontynuował trener beniaminka.
- Zrobiliśmy porównywalną liczbę błędów, ale oczekiwałbym tego, żeby zamiast ośmiu błędów i dwóch asów było nawet i 15 błędów, ale żeby ta zagrywka wnosiła coś do gry - podkreślił trener Radomki. Dla porównania - przeciwniki pomyliły się w polu serwisowym dziewięciokrotnie, lecz zanotowały aż 12 asów. - Za często było tak, że serwis nie utrudniał gry przeciwnikowi i na siatce Chemik robił to, co chciał. Dodając do tego to, że nawet jeśli robiliśmy jakieś szkody zagrywką, to po drugiej stronie siatki była taka przewaga siły ataku i wzrostu, że trudno było momentami ją zniwelować. Potrafiliśmy nawiązać walkę do połowy seta, mniej więcej do stanu 14:16, a później rywal robił pięć punktów, a my tylko dwa - analizował Skrok.
W czwartej serii gier radomskiemu zespołowi będzie nie mniej trudno. W sobotę o godz. 18 rozpocznie bowiem wyjazdowy mecz z aktualnym wicemistrzem Polski, ŁKS-em Commercecon Łódź. - Przed nami kolejny bardzo mocny przeciwnik, kolejne wyzwanie. Tak naprawdę nie zdążyliśmy ochłonąć jeszcze po pierwszym meczu, a już czeka nas następny. Terminarz jest dla nas bardzo napięty i dla takiego zespołu jak nasz jest on niewygodny, bo po pierwsze nie ma kiedy odbudować się po porażce, po drugie nie ma czasu, aby pracować nad poszczególnymi elementami i je poprawiać - zwrócił uwagę Skrok.
- Nie ulega wątpliwości, że jeśli nie zagramy na 110 czy 120 procent możliwości, to będzie to zderzenie ze ścianą. Ja bym chciał, aby zespół ochłonął po meczu z Chemikiem i z otwartą głową przystąpił do spotkania w Łodzi. Możemy wykonać to tylko poprzez skupienie się od początku do końca na własnej grze. Musimy wymusić na przeciwniku jakąś reakcję, jakieś błędy, bo tylko tak uda nam się coś ugrać - zaznaczył szkoleniowiec beniaminka LSK.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga przerywa milczenie. "Długo gryzłem się w język. Tym ludziom powinno być wstyd i głupio" [cały odcinek]