Paweł Moroz, zawodnik Dynamo-LO, miał zostać przyłapany na przyjmowaniu niedozwolonej substancji po meczu ligowym 13 października. Cała afera rozpętała się po tym, jak okazało się, że nie ma go w składzie na sobotnie spotkanie. Media zaczęły dociekać i poznały przyczynę takiego stanu rzeczy.
Były reprezentant aż do wyjaśnienia sprawy został odsunięty od treningów z drużyną. Grozi mu dwuletnia dyskwalifikacja. Oznacza to, że zażywał substancje z określonej grupy (pochodne amfetaminy, bomantan, kokaina i tak dalej). Po ostatnich dopingowych aferach w rosyjskich klubach lekarze dokładnie monitorują to, co przyjmują zawodnicy, by unikać takich wpadek.
Dmitrij Rezwanow, agent gracza, zbył dziennikarzy "Business Online" w weekend, mówiąc, żeby nie zawracali mu głowy i zadzwonili w poniedziałek. Jednak pomimo prób - nie odebrał telefonu. Podobnie sprawa wygląda z Morozowem.
Siatkarz ma przebywać w Moskwie, gdzie razem z prawnikami przygotował wniosek do sztokholmskiego laboratorium antydopingowego o otrzymanie szczegółowej analizy pierwszego testu.
Jeżeli test Moroza okaże się pozytywny, nie powinno to wpłynąć na sytuację reprezentacji. Zawodnik ten w kadrze grał ostatnio w 2015 roku, a w sumie rozegrał 22 mecze w narodowych barwach.
Doping w siatkówce jest bardzo rzadkim zjawiskiem. Nie jest on potrzebny, bo zawodnicy nie muszą być przyzwyczajeni do takiej wytrzymałości i przyspieszenia, jak kolarze czy lekkoatleci.
ZOBACZ WIDEO Adam Kszczot w nowej roli. Został wydawcą WP SportoweFakty