Arbitrzy ośmieszają siatkówkę. Czas na ranking sędziów

Newspix / Jakub Piasecki / Fabrizio Pasquali
Newspix / Jakub Piasecki / Fabrizio Pasquali

"Zamknij się k...wa!" - wykrzyczał do sędziego po skandalicznej decyzji jeden z najlepszych siatkarzy świata Earvin Ngapeth. Odzywka niegodna mistrza, ale kibice w hali i przed telewizorami mieli ochotę zrobić to samo. Bo wszyscy mają już dosyć.

W tym artykule dowiesz się o:

Jednym muzyka nie przeszkadza w tańcu, a niektórym arbitrom system wideoweryfikacji, czy Hawk Eye w sędziowaniu. "Kalosz z gwizdkiem" to zjawisko, które występuje w każdej dyscyplinie sportu. Są błędy, które jedynie podgrzewają emocje zawodników i kibiców, i są pomyłki, które wypaczają wyniki meczów. Są też niezrozumiałe i skandaliczne decyzje, które ośmieszają całą dyscyplinę, czyniąc z niej niepoważną rozrywkę dla widzów kilku stacji telewizyjnych i coraz mniejszej liczby kibiców w hali. I nigdzie nie popełnia się ich na poziomie międzynarodowym tyle, co w siatkówce. Niemożliwe? To proszę obejrzeć trwające w Polsce Klubowe Mistrzostwa Świata siatkarzy, gdzie skandal goni skandal.

Aż strach pomyśleć, ile wyników siatkarskich imprez zostało wypaczonych zanim od 2012 nie zaczęto korzystać z powtórek wideo i systemu challenge. Sześć lat później okazuje się, że to rozwiązanie pozwalające nie tylko zmienić losy meczu, ale i wyciągnąć bezcenne wnioski: bez tego nigdy byśmy się nie dowiedzieli, jak skandalicznie często mylą się sędziowie.

Dopiero po wprowadzeniu systemu challenge stało się przerażająco jasne jak często człowiek z gwizdkiem, jego asystent i tłum sędziów z chorągiewką na linii końcowej są po prostu bezbronni i bezsilni. Okazało się, że nawet najbardziej obiektywny sędzia na świecie nie jest w stanie sprawdzić, czy blok dotyka piłki czubkami palców, a podeszwa buta przekracza linię albo nie dostrzegają siatki podrapanej przez paznokcie. Tego nie wymaga się już od siatkarskich sędziów.

Niektórzy jednak zapomnieli, że wciąż wymaga się znajomości przepisów, umiejętności szybkiego reagowania w spornych sytuacjach, wyciągania prawidłowych wniosków, odporności na presję i zawodowego doświadczenia. Czyli rzeczy zupełnie podstawowych. Tymczasem w każdym turnieju wideoweryfikacja koryguje szaloną liczbę ich pomyłek. Tyle tylko, że błąd sędziego w wielu przypadkach pozostaje teraz na sumieniu zespołu, jeśli wyczerpał limit dopuszczalnych powtórek na bezużyteczne wzięcie challengu. Niektórzy trenerzy, jak Lorenzo Bernardi, czy Jurij Mariczew osiągnęli w tym naprawdę "mistrzowski poziom".

Ogólnie rzecz biorąc, sędzia w siatkówce stał się osobą odpowiedzialną za prawidłową eksploatację sprzętu i systemu challenge. A najważniejsze decyzje mają podejmować zawodnicy i trenerzy, wybierając odpowiedni moment do obejrzenia powtórki akcji. To mógł być idealny projekt w sporcie, czyniący siatkówkę najbardziej przejrzystym i uczciwym z rodzajów gier zespołowych. Mógł być, ale nie jest.

System powstał po to, by naprawiać pomyłki arbitrów. A każdy może się przecież pomylić. Kłopot w tym, że nie każdy potrafi się do tego przyznać jak np. sędzia w meczu Cucine Lube Civitanova - PGE Skra Bełchatów podczas Klubowych Mistrzostw Świata. Nie tylko nie uderzył się w piersi po tym, jak kamery bezlitośnie obnażyły jego krótkowzroczność, ale w dodatku za swój błąd ukarał czerwoną kartką ....protestującego słusznie Roberto Piazzę, trenera Skry, której ukradziono punkt. Pan sędzia miał problem z prawidłową oceną akcji, która rozegrała się metr od słupka, z którego oglądał? mecz.

Skandaliczne były również decyzje arbitrów w spotkaniu Lube - Zenit Kazań. I to wszystko działo się w końcówce piątego seta. Arbiter odebrał punkt Rosjanom uznając, że rozgrywający dotknął piłki po stronie włoskiego zespołu. - Sędziowie po prostu nie mają prawa popełniać takich błędów na takim poziomie! To było czyste, uprawnione zagranie Aleksandra Butko. Widział to każdy, nawet niedoświadczony kibic, a sędzia pomylił się, kiedy drużyny były na granicy sportowej śmierci. I to podczas ważnego turnieju, kiedy stawka jest ogromna - skomentował popis głównego sędziego Taras Chtiej, były reprezentant Rosji, mistrz olimpijski z Londynu. - Dla mnie pomyłki sędziowskie jakie oglądamy podczas tego turnieju, to rzecz niepojęta. Budzi moje ogromne zdziwienie. Tak jak i puste trybuny na meczu siatkarskim w Polsce, gdy grają najlepsze kluby świata.

Nigdy nie dowiemy, jak skończyłyby się ten mecz, gdyby punkt przyznano Zenitowi, ale wszyscy wiedzą, że nie można dłużej pozwalać na takie rzeczy. Wszyscy - poza działaczami FIVB. Ci, zamiast losy meczów, zwłaszcza w tych najważniejszych turniejach pod egidą organizacji, oddać w ręce najlepszych, najbardziej doświadczonych arbitrów, na słupek wpuszczają panów z egzotycznych krajów. I nie chodzi o to, że sędzia nie może pochodzić np. z Bahrajnu, czy Dominikany. Chodzi o to, by znał się na swojej pracy.

Może więc pora zrobić w końcu ranking sędziów siatkarskich? I to zarówno głównych, jak i liniowych. Przy działającym systemie challenge łatwo można policzyć np. procent słusznie podjętych decyzji do popełnionych błędów. Ta prosta matematyka sprawdziłaby się doskonale. Tylko ci z najlepszą średnią powinni być dopuszczani do sędziowania w najważniejszych turniejach reprezentacyjnych i klubowych. Wprowadzenie systemu challenge dało przecież możliwość aby kontrolować i sprawdzać arbitrów, a potem wyłapywać tych najlepszych do prowadzenia mistrzowskich turniejów międzynarodowych. Przecież takich arbitrów w siatkówce naprawdę nie brakuje. I to im powinno się wręczać gwizdek na takie mecze.

FIVB nie dostrzega jednak problemu, a działacze mają na głowie ważniejsze sprawy jak np. odległość krzeseł sztabu szkoleniowego od bidonów graczy albo długość getrów wystających spod spodenek. Nie przejawiają za to żadnej konsekwencji w egzekwowaniu przestrzegania przepisów odnośne przeprowadzania transferów, podpisywania podwójnych umów zawodników z klubami, pilnowania, by wszystkie strony wywiązywały się z usankcjonowanych zobowiązań. Decydenci snują za to śmiałe plany podbicia rynku sportowego USA. Tylko kto potraktuje ich tam jako poważnego partnera biznesowego, skoro sami ośmieszają siebie i całą dyscyplinę przy okazji każdego międzynarodowego turnieju?

Klucz, wg którego FIVB dobiera sędziów na najważniejsze mecze, wciąż jest niezrozumiały. Nie wiadomo, czy kryterium jest wzrost, czy może długość wąsa, bo na pewno, w zbyt wielu przypadkach, nie są to kompetencje. Patrząc na pracę części sędziów i decyzje prominentnych działaczy można przypuszczać, że wystarczy być po prostu ślepym, a najlepiej jeszcze i głuchym. A wtedy nawet wideoweryfikacja i najdokładniejszy Hawk Eye w niczym nie przeszkodzi.

SPROSTOWANIE

W powyższym artykule zawarłam nieprawdziwe tezy z technicznego i merytorycznego punktu widzenia.

Pierwsza dotyczy rankingu sędziów. Zarówno Światowe Federacje Sportowe, organizacje zajmujące się obsługą lig, jak i organizacje polskie prowadzą złożone rankingi pracy sędziowskiej oparte między innymi o: opinię komisarzy, delegatów do spraw sędziów, sędziów kwalifikatorów oraz szeroko rozumiane dane statystyczne związane z wykorzystaniem systemu challenge.

Druga nieprawdziwa teza dotyczy przytoczonej przeze mnie akcji w meczu pomiędzy Cucine Lube Civitanova - Zenit Kazań. Stwierdzenie, iż sędzia odgwizdał błąd "dotknięcia piłki po stronie włoskiego zespołu" jest błędne, ponieważ sygnalizacja użyta przez arbitra dotyczyła błędu spełnionego ataku zawodnika linii obrony. Mowa o tym jest w aktualnej wersji przepisów gry - Przepisy: 13.1.1, 13.1.3, 13.3.3, 24.3.2.4 oraz w Księdze Przypadków (przypadek 3.33).

Moją intencją nie było ośmieszenie, czy zdeskredytowanie czyjejś pracy, a popełnione błędy nie były celowe. Przepraszam Czytelników za wprowadzenie w błąd.

ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" (newsy): komplet kibiców obejrzy KSW 46

Źródło artykułu: