Łodzianki miały problem z wejściem w mecz. Pierwszą partię przegrały aż 10:25. W dwóch kolejnych, mimo nie najlepszego początku, były w stanie nawet objąć prowadzenie po uprzednim odrobieniu strat.
- Przede wszystkim chciałyśmy zapomnieć o pierwszym secie i wrócić do gry, bo nie istniałyśmy w nim w ogóle. Byłyśmy trochę otumanione, wszak inaugurowałyśmy Ligę Mistrzyń na wyjeździe. Dla większości dziewczyn to przecież debiut w tych rozgrywkach. Cieszę się, że po tak ciężkim secie wróciłyśmy do gry - podkreśliła Marta Wójcik.
Łódzkie Wiewióry nie potrafiły jednak żadnego z setów rozstrzygnąć na swoją korzyść, choć miały ku temu okazję. W decydujących fragmentach to siatkarki Savino Del Bene Scandicci udowodniły swoją klasę.
- Te końcówki pokazały, że mamy dużo do poprawienia. Liczę, że wyciągniemy z tego lekcję. Na papierze to zespół kompletny, ale widziałyśmy, że mają swoje braki. Mam nadzieję, że we własnej hali będziemy mogły się zrewanżować i postawić wyższe warunki - dodała rozgrywająca ŁKS Commercecon Łódź.
Ełkaesianki nie mają wiele czasu na odpoczynek. Przed nimi w niedzielę wyjazdowe spotkanie z Chemikiem Police, które może zmienić lidera tabeli Ligi Siatkówki Kobiet. Dodatkowo miały problem z powrotem z Włoch, ponieważ z powodu mgły loty z Wiednia były opóźnione. W piątek wieczorem biało-czerwono-białe zameldowały się już w Łodzi, a dzień później ruszyły w podróż na Pomorze Zachodnie.
ZOBACZ WIDEO To miał być przejściowy rok dla siatkówki. "Na MŚ chcieliśmy być w pierwszej szóstce"