Michał Potera: Motywacja byłaby większa, gdybyśmy walczyli o utrzymanie

Będziński MKS wyraźnie przegrał z PGE Skrą Bełchatów, ale to nie oznacza walki Zagłębiaków o opuszczenie ostatniego miejsca w tabeli. - Nie jesteśmy złym zespołem, mamy potencjał - deklarował Michał Potera, libero MKS-u.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Michał Potera WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Michał Potera
- Może zbytnio uwierzyliśmy w to, że Skra bez Szalpuka i Wlazłego będzie słabsza. Nie była, momentami zespół z Bełchatowa przyjmował lepiej niż zawsze, a środkowi robili, co chcieli - szczerze przyznał Michał Potera po ostatnim starciu MKS-u Będzin z PGE Skrą Bełchatów (0:3). - Nie byliśmy w stanie wznieść się na pułap, który pozwalałby nam na więcej bloków czy obron, staraliśmy się po prostu podjąć walkę. W pierwszym secie graliśmy całkiem nieźle, w trzecim wynik był także do pewnego momentu równy, ale wystarczyła seria czterech punktów Skry przy stanie 18:18 i nie zdołaliśmy już wrócić - dodał wieloletni siatkarz będzińskiego klubu.

Chyba nikt w kadrze Gido Vermeulena nie myślał, że zespół Skry bez Artura Szalpuka, Mariuszego Wlazłego lub Roberta Milczarka położy się na parkiecie i odda punkty za darmo. Ale widać było wyraźnie, że będzinianom zabrakło zdrowej, sportowej agresji, która pomogła im na przykład w wywalczeniu punktu z GKS-em Katowice. - Nie naskoczyliśmy na rywala od początku i to był nasz błąd. Nie wyszliśmy na boisko pewni, czekaliśmy tylko na to, co się wydarzy. Może gdybyśmy pokazali większą agresję i przełamali rywala we wczesnym okresie meczu, wszystko potoczyłoby się nieco inaczej. Ale tak się nie stało - ocenił nasz rozmówca.

Gra MKS-u być może wyglądałaby inaczej, gdyby nie uraz pleców Lukasa Tichacka, który wykluczył Czecha z polskim obywatelstwem z gry przeciwko PGE Skrze. - Wiadomo, że Lukas był w ciągłym treningu z pierwszą szóstką, tym bardziej niefortunny był jego uraz na ostatnim treningu przed meczem. Tomek Kowalski nie miał szans na oswojenie się z sytuacją i zgranie z częścią chłopaków, nie miał też możliwości zmiany - stwierdził libero klubu z Będzina. Na razie nie wiadomo dokładnie, jak poważny jest kontuzja Tichacka.

Jeżeli szukać pozytywów w postawie MKS-u, to zalicza się do nich z pewnością Australijczyk Lincoln Alexander Williams, czwarty najlepiej punktujący zawodniczki ligi (241 pkt). - On jest zdecydowanie najjaśniejszym punktem naszej drużyny, zwłaszcza w ataku. Szkoda, że w tym meczu nie pomogli mu skrzydłowi, może gdyby odciążyli punktowo Lincolna, to udałoby się przeciwko Skrze uciułać choćby seta. To świetny atakujący, który ma jeszcze spore rezerwy w zagrywce i sam dobrze o tym wie. On ma "armatę" w ręce, czasem na treningach trudno go przyjąć. Na meczach bywa różnie, czasem brakuje mu pół metra do pola, ale wiemy, że kiedy idzie za linię dziewiątego metra, to u części przeciwników pojawia się mały stres - z uśmiechem przyznał Michał Potera.

Z jednej strony zagłębiowski MKS skorzystał na wycofaniu się z rozgrywek Stoczni Szczecin i wie, że w tym sezonie nie grozi mu spadek z ekstraklasy. Ale takie podejście zabiera część motywacji, a nikomu w Będzinie nie uśmiecha się kończenie sezonu na samym dole tabeli.

- Coś w tym jest, bo gdybyśmy byli zmuszeni do walki o utrzymanie, to motywacja byłaby większa. Czuję, że jest we mnie sportowa złość i reszta chłopaków pewnie stwierdzi tak samo, bo nikomu nie uśmiecha się być tym trzynastym, ostatnim zespołem w tabeli PlusLigi. Mamy chęci do tego, by opuścić to niechlubne miejsce, ale liczba przegranych spotkań odbiera nam trochę pewności siebie. Wiem, że jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę, urwać punkty faworytowi lub doprowadzić niespodziewanie do tie-breaka i dzięki temu uwierzyć w siebie. Nie jesteśmy złym zespołem, jest w nas potencjał, choć nie mamy szczęścia do unikania kontuzji. Uraz Mateusza Kowalskiego odebrał nam praktycznie możliwość trenowania z pełną ilością środkowych. Ale nie poddajemy się, robimy, co możemy. Musimy się trzymać przekładania dobrych momentów na pełne mecze, najlepiej wygrane - deklarował żarliwie zawodnik będzinian.

Będzinianie wrócili do treningów po przerwie świątecznej 28 grudnia i mieli czas na spokojną analizę, co było w ich wykonaniu dobre, a co wymaga dalszej pracy na treningach. - Mamy wiele elementów do poprawy, ale kluczowym jest chyba zagrywka, w której nie wywieramy dostatecznej presji, na przykład w meczu ze Skrą. Nie jest to jedyna rzecz do poprawy, ale z pewnością jest ona w pełni zależna od nas - ocenił Potera. W poniedziałek 21 stycznia jego zespół zmierzy się na własnym terenie z Indykpolem AZS Olsztyn i będzie starał się o wykonaniu pierwszego kroku w kierunku lepszej przyszłości.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Praca Orlen Team daje efekty. "Realizują projekt blisko 20 lat. To godne podziwu"
Czy MKS Będzin zakończy obecny sezon PlusLigi na ostatnim miejscu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×