Oba zespoły nie pozostawiły w półfinałach złudzeń rywalom kto jest lepszy i zaprezentowały świetną dyspozycję. Pytanie, kto zdołał ją utrzymać do niedzieli? Początek meczu wskazywał, że jastrzębianie. Finałowy mecz rozpoczął MVP starcia z ONICO Warszawa Lukas Kampa i po jego zagrywce Dawid Konarski popisał się pierwszą znakomitą kontrą. I w jednej, i w drugiej drużynie dobrze funkcjonowały blok oraz obrona, przez co nie brakowało długich wymian. Na prowadzenie 6:4 wyprowadził Jastrzębski Węgiel asową zagrywką Konarski, a szansę na podwyższenie rezultatu wykorzystał Julien Lyneel, atakując z drugiej linii w końcową linię.
Dawid Konarski na początku udowadniał, że przyjechał na turniej do Wrocławia w znakomitej dyspozycji, siejąc postrach na zagrywce i wykorzystując kontry. Po błędzie w ataku kędzierzynian przewaga śląskiej drużyny wzrosła do 4 punktów, a przy stanie 6:10 trener Andrea Gardini poprosił o przerwę. Po skutecznym bloku i ciosie z zagrywki Mateusza Bieńka było już tylko 9:10 dla rywali wicemistrzów Polski. Tym samym odpowiedział za moment Kampa i mimo błędów Jastrzębie utrzymywało trzypuntkową przewagę.
Benjamin Toniutti w tym fragmencie kierował piłki do swoich środowych, natomiast Lukas Kampa widząc dobrą dyspozycję Konarskiego prowadził grę przez skrzydła. Przy stanie 17:16 dla Jastrzębia sędziowie rozstrzygnęli sporną sytuację na korzyść ZAKSY i zrobił się remis. Przy okazji żółtą kartkę otrzymał atakujący Łukasz Kaczmarek. Końcówka to była gra punkt za punkt, a gorąco pod siatką zrobiło się kiedy sędziowie odgwizdali błąd w ataku Konarskiemu, protestujący Roberto Santilli został ukarany żółtą kartką. Siatkarze ze Śląska jakby stracili pewność siebie, gubili się na kontrze, nie ryzykowali w polu serwisowym. Widać było, że ZAKSA poczuła krew i rozegrała ten fragment meczu po mistrzowsku: bez błędów, świetnie w obronie i skutecznie na kontrze. Z remisu 17:17 szybko zrobiło się 25:20 dla liderów PlusLigi.
ZOBACZ WIDEO Debiut Leona w kadrze Polski coraz bliżej. "Mieć go w drużynie to jak oszukiwać. Jest po prostu za dobry!"
Ani razu do tej części meczu nie udało się jastrzębianom zablokować rywali, a w pierwszym secie przewaga ZAKSY widoczna była też w ataku: zakończyli skutecznie 64 procent wyprowadzonych akcji, podczas gdy Jastrzębie jedynie 45. Przeniosło się to na początek drugiej partii; po kilku minutach było 5:1 dla kędzierzynian. Zagrywka i blok również znakomicie funkcjonowały w tym zespole, a w ustawieniu z Łukaszem Wiśniewskim w polu serwisowym ZAKSA odjechała rywalom na 6 punktów. Kiedy było 4:11 trener Santilli zmuszony był wziąć drugi czas. Na rozpędzonych rywali nie było jednak już mocnych, obojętnie komu Toniutti wystawił piłę, ten zamieniał ją w punkt. Prawe skrzydło, druga linia, środek - wszystko działało bez zarzutu.
Odwrotnie niż w Jastrzębskim, które pogrążała nie tylko znakomita gra ZAKSY, ale w równym stopniu błędy własne. Zupełnie niewidoczny był Konarski, gdzieś zniknęła również skuteczna zagrywka, brakowało obrony. Wyniki 6:19 to na pewno nie było to, czego spodziewali się po swoich siatkarzach kibice śląskiej drużyny. W końcówce seta kędzierzynianie kompletnie zablokowali rywali, raz po raz stawiając ścianę nie do przejścia, w czym brylował Łukasz Wiśniewski. Ostatnia piłka drugiego seta, to było idealne podsumowanie jego przebiegu: Dawid Konarski zaserwował w siatkę, dokładając kolejny błąd własny do konta swojego zespołu.
W trzeciej partii od początku Christiana Fromma zastąpił Wojciech Ferens, który niedawno dołączył do zespołu w zastępstwie Salvadora Olivy. Niespodziewanie Jastrzębie wypracowało sobie niewielką przewagę, a gdy Łukasz Kaczmarek dwa razy z rzędu "nadział się" na jego blok wydawało się, że losy tego meczu nie są jeszcze przesądzone. Kiedy w pole zagrywki wszedł Mateusz Bieniek ZAKSA po raz pierwszy w tym secie wyszła na prowadzenie i rozpoczęła punktowy odjazd. Wszystko przez to, że przyjmujący jastrzębian kompletnie nie radzili sobie z jego serwisami i zrobiło się 17:15 dla wicemistrzów Polski. Najpiękniejszą akcję spotkania widzowie mogli obejrzeć w tym fragmencie, kiedy to Toniutti i Wiśniewski zagrali w kontrze w stylu Bruno Rezende i Lucasa.
Za styl punktów jednak nie przyznają, a punktowy serwis Christiana Fromma wyprowadził Jastrzębski na prowadzenie 20:19, potem był blok na Rafale Szymurze
i po raz pierwszy w tym meczu w końcówce partii ZAKSA musiała gonić rywali. Zrobiła to po mistrzowsku: najpierw trener Andrea Gardini wziął, potem była skuteczna kontra i remis 24:24. Ostatnia akcja należała jednak do rywali: Dawid Konarski powetował sobie poprzednie nieudane zagrania i to jego punkt w ataku przesądził o wygranej Jastrzębskiego 27:25.
Czwartą partię ZAKSA rozpoczęła od ustawienia z Wiśniewskim na zagrywce i wypracowała sobie minimalną przewagę, w czym pomogli im również rywale popełniając błędy własne. Przy stanie 3:6 Roberto Santilli postanowił zmobilizować swoich siatkarzy, ale ci nie mogli wrócić do gry z 4 seta. Dawid Konarski znów "przywitał się" z kędzierzyńskim blokiem, a po asie Kaczmarka przegrywali już 3:8. Kilkupuntkowa przewaga ZAKSY utrzymywała się przez cały czas, a przy stanie 19:14 stało się jasne, że trudno będzie wydrzeć kędzierzynianom Puchar Polski. Ostatni punkt w meczu "zdobył" atakując w aut Dawid Konarski, a ZAKSA mogła się cieszyć z siódmego w historii klubu zwycięstwa w tych rozrywkach.
Finał Pucharu Polski:
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel 3:1 (25:20, 25:13, 25:27, 25:17)
ZAKSA: Toniutti, Szymura, Śliwka, Wiśniewski, Bieniek, Kaczmarek, Zatorski (libero) oraz Stępień, Koppers, Kalembka.
Jatrzębski: Fromm, Lyneel, Konarski, Kosok, Kampa, Hain, Popiwczak (libero) oraz Bucki, Ferens, Wolański, Gunia.