Pomyłka, skandal i upadek. Jak Polak trafił do Dynama Moskwa

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Grzegorz Pająk
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Grzegorz Pająk

Niedawny transfer polskiego rozgrywającego do Dynama Moskwa dla wielu był zaskoczeniem. Grzegorz Pająk być może nigdy nie zostałby następcą Siergieja Grankina, gdyby nie skandal do jakiego doszło w rosyjskiej lidze już na początku tego sezonu.

W tym artykule dowiesz się o:

Przez dekadę dwie rzeczy jeśli chodzi o Dynamo Moskwa były pewne: medal Superligi i Siergiej Grankin w podstawowym składzie. Ale to już historia: obecnie nie ma ani słynnego rozgrywającego, a i na miejsce na podium się nie zanosi. Tegoroczny sezon upływa w jednym z najlepszych rosyjskich klubów ostatnich lat pod znakiem rewolucji kadrowych i skandalu, jakiego w tamtejszej lidze nie było od dawna. Dwa tygodnie temu do Dynama trafił polski rozgrywający Grzegorz Pająk. Zajął miejsce Grankina i założył koszulkę z numerem "6" - tym samym z jakim grał tam Bartosz Kurek. Jeszcze przed sezonem taka historia wydawała się nieprawdopodobna.

Wiosną 2018 wszystko wskazywało na to, że dla klubu nadchodzą dobre czasy. Zaczęło się od powrotu Siergieja Grankina, ikony drużyny. Mistrz olimpijski trafił ponownie do Moskwy, w której spędził niemal całą karierę, po nieudanym sezonie w Biełogoriu Biełgorod. W 2017 odszedł tam po konflikcie z ówczesnym trenerem Dynama Jurijem Mariczewem. Ktoś musiał ustąpić, padło na Grankina. Ale rok później siatkarz znów założył koszulkę moskiewskiego klubu, a jego menedżer i jednocześnie dyrektor sportowy Władimir Kastornow, snuł plany o stworzeniu potęgi klubu.

Przed tym sezonem zespół pozyskał również m.in. zdolnego środkowego Ilję Własowa, zostali w składzie Paweł KrugłowJurij Bierieżko, czy Dick Kooy. Trener Borys Kołczin miał poprowadzić ich do medalu w lidze rosyjskiej i dobrych wyników w Lidze Mistrzów. Tymczasem zamiast o sukcesach coraz głośniej słychać było o wewnętrznych konfliktach, a porażki przychodziły jedna po drugiej. Kiedy drużyna spadła na 9. miejsce w tabeli kierownictwo klubu podziękowało Kastornowowi i sztabowi trenerskiemu. Nie było żadnego prania brudów, oskarżeń w mediach, strony rozstały się w zgodzie, podkreślając, że nie zawsze właściwe decyzje przynoszą właściwe rezultaty. Zaraz potem z drużyny odszedł Siergiej Grankin. Drugi raz w ciągu ostatnich dwóch lat. Twierdzi, że nowy szkoleniowiec Konstantin Brianski nie chciał go w zespole. Takich historii klubów sportowych są tysiące. Kiedy wszystko zaczyna lecieć na łeb, na szyję, trudno nieraz stwierdzić, co spowodowało lawinę niepowodzeń. Jeśli chodzi o Dynamo Moskwa, łatwo wskazać początek.

ZOBACZ WIDEO Fabiański przerwał hegemonię Lewandowskiego. "Wynik rozczarowania. To był fatalny rok"

Zanim klub zsunął się w dół tabeli stał się bohaterem historii, która oburzyła dziennikarzy i kibiców siatkarskich w Rosji. To od niej wszystko potoczyło się w złym kierunku. Zniesmaczeni byli niemal wszyscy - oczywiście poza działaczami federacji, która nie chciała widzieć problemu. Dynamo było też pierwszym, i jedynym klubem jak dotąd, który miał odwagę głośno powiedzieć o kontrowersyjnych działaniach ze strony federacji i zaprotestować przeciwko wykorzystywaniu klubów.

Konflikt zaczął się po jesiennym meczu Dynamo Moskwa - Zenit Sankt Petersburg. Była to dopiero 3. kolejka spotkań. W czwartym secie doszło do pomyłki sędziowskiej, która mogła przesądzić o wyniku. Pod koniec partii zamiast wyniku 21:21 wyświetlił się na tablicy rezultat 22:20 dla Zenitu i mimo protestów sztabu moskiewskiego, nie poprawiono błędu. Set zakończył się atakiem Georga Grozera i wynikiem 26:24, a całe spotkanie 3:1 dla wicemistrzów Rosji. Tymczasem mecz powinien jeszcze trwać, bo Dynamo przegrywało 24:25 po akcji Niemca i miało szansę na doprowadzenie do remisu.

Najbardziej protestował Siergiej Grankin, który jako kapitan nie chciał podpisać protokołu. Komisarz i sędziowie przekonali go jednak żeby tak zrobił, tłumacząc, że sprawę wyjaśni się później i nie wpłynie to na możliwość złożenia ewentualnej skargi. Oczywiście, była to nieprawda. Zaraz po meczu klub z Moskwy wydał oświadczenie na stronie internetowej i przesłał pismo do władz federacji siatkarskiej.

Dynamo Moskwa domagało się weryfikacji wyniku i powtórzenia meczu. Jednocześnie liczyło na to, że związek przyjrzy się pracy sędziów i komisarza, którzy dopuścili się oczywistej pomyłki. "Jesteśmy pewni, że ani drużyna z Sankt Petersburga, ani cała rosyjska siatkówka nie potrzebują zwycięstw zdobytych za taką cenę. Zwłaszcza w tym momencie, kiedy wszystkie kluby zjednoczyły się na drodze ku zwiększeniu popularyzacji Superligi i rosyjskiej siatkówki" - napisano w oświadczeniu. "Dynamo Moskwa uważa, że uznanie za zwycięzcę w tym meczu drużyny z Petersburga nie odpowiada zasadom gry, ani duchowi siatkówki, i ma nadzieję, że federacja podejmie obiektywną decyzję w tej sytuacji" - dodano.

Działacze zabrali się więc do zbadania sprawy. - Sytuacja jest niezwykle złożona, bezprecedensowa. Wystąpił błąd. Próbujemy teraz zrozumieć techniczną przyczynę tej pomyłki - czy zawinił program, osoba lub inne działanie. Prowadzimy dochodzenie wewnętrzne - mówił zastępca sekretarza generalnego Wszechrosyjskiej Federacji Siatkarskiej, Michaił Podłozny.

Ostatecznie odrzucono skargę i wynik meczu pozostawiono bez zmian. Stwierdzono, że protest nie został wniesiony w regulaminowy sposób i w wyznaczonym czasie. - W dokumentach regulacyjnych zarówno związku, jak i federacji międzynarodowej nie ma procedury weryfikacji wyników po zakończeniu meczu - powiedział sekretarz generalny związku Aleksander Jaremienko. - Protest jest zgłaszany przez kapitana lub przedstawiciela zespołu na miejscu, zaraz po meczu, ale jeśli protokół został podpisany, oznacza to, że federacja nie ma formalnych powodów do reakcji - wyjaśniał Jaremienko.

Warto wspomnieć, że Zenit Sankt Petersburg dostał się do najwyższej klasy rozgrywek w sposób bezprecedensowy: zespół stworzony od zera, napompowany pieniądzmi z Gazpromu w 2017 roku kupił nie tylko gwiazdy światowej siatkówki, ale również miejsce w Superlidze. Jest częścią ambitnego projektu uczynienia z Sankt Petersburga wielkiej sportowej potęgi, nie tylko siatkarskiej. Decyzja działaczy w sprawie meczu z Dynamem stwarzała więc oczywiste wrażenie, że bogaty może więcej.

Klub z Moskwy nie zamierzał siedzieć cicho. Skoro działacze potraktowali go w ten sposób, postanowił głośno powiedzieć o sprawach, o których reszta milczy. Opublikował więc kolejne oświadczenie, tym razem dotyczące działań federacji w sferze marketingu i promocji siatkówki. Dynamo przedstawiło też roszczenia wobec firmy marketingu sportowego Sellout Sport System, która od dawna zajmuje się promocją Zenitu Kazań. Od tego sezonu współpracę z nią nawiązała również federacja siatkarska, a Sellout odpowiada za promocję ligi.

Dynamo twierdziło, że przed sezonem zaproponowało otwarcie przetargu na świadczenie usług marketingowych, ale federacja wybrała Sellout bez żadnej alternatywy. Przy okazji wyszło też na jaw, że każdy klub z męskiej i żeńskiej Superligi musi płacić do związku 800 tysięcy rubli tzw. opłat marketingowych. Tymczasem nagrania filmowe Dynama, które telewizja klubowa produkuje za własne pieniądze, są wykorzystywane bez jej zgody w materiałach przygotowywanych przez Sellaut dla federacji. Klub płaci więc dwa razy za to samo: i federacji, i telewizji klubowej. - Związkowi nie powinno być wszystko jedno, na co idą pieniądze zebrane z klubów oraz w jaki sposób partner marketingowy nimi zarządza - twierdził moskiewski klub.

Firma marketingowa tłumaczyła, że zgodnie z prawem dotyczącym środków masowego przekazu w Rosji, może wykorzystywać takie materiały w 80 procentach, oczywiście z podaniem źródła. Poza tym, przed podpisaniem umowy wszystkie żeńskie i męskie kluby otrzymały dokładne informacje, jak będzie wyglądać współpraca z Sellout. - Dynamo nie płaci dwa razy. Fakt, że obowiązuje opłata marketingowa nie jest problemem dla nas, tylko dla federacji. Kluby wnoszą ją za udział w mistrzostwach. Część pieniędzy z klubów nie obejmuje np. zarządzania kanałami i materiałami YouTube - tłumaczył Roman Titow z Sellout Sport System w rozmowie z Andriejem Łopatą, dziennikarzem "Realnoje Wremia". - Wszystko, co ukazuje się i jest przygotowywane przez naszą firmę w formie wideo, to nasza dodatkowa inicjatywa, ani Dynamo, ani żaden inny klub nie płacą za to żadnej kwoty.

Z kolei władze federacji odpowiadając na zarzuty Dynama tłumaczyły, że na przetarg nie było czasu i w rezultacie zdecydowano, że kluby wniosą dodatkową opłatę, a związek będzie współpracować z Sellout. Od oceny pracy agencji marketingowej federacja na razie się wstrzymuje, podkreślając, że głównym celem promocyjnego szturmu ma być wprowadzenie siatkówki na duży ekran. Właśnie dlatego zdecydowano się włączyć do akcji wszystkie kluby i w ten sposób zmusić je, by pozyskały więcej fanów dzięki aktywności w social mediach.

Federacja przyznała również, że kluby nie są w szczegółach informowane na co dokładnie przeznacza się owe 800 tys rubli. - Znajduje się to całkowicie w sferze naszej odpowiedzialności. Na spotkaniu z przedstawicielami klubów zostało szczegółowo wyjaśnione, co chcemy osiągnąć i dlatego konieczna jest ta kwota, ale gdzie trafia każda kopiejka, nikomu w detalach nie wyjaśnialiśmy - przyznał Aleksander Jaremienko.

Dziennikarze "Realnoje Wremia" ustalili, że spośród 26 klubów męskiej i żeńskiej ligi jedynie 9 wniosło wymaganą opłatę w kwocie 800 tys rubli. W tym gronie jest Dynamo Moskwa, które poszło na marketingową wojenkę z federacją nie reagującą, kiedy klub został oszukany przez osoby czuwające nad regulaminowym przebiegiem spotkań.

Od tego czasu przez moskiewski zespół przeszło prawdziwe tornado: zmienił się sztab trenerski, odszedł kapitan i pierwszy rozgrywający, dyrektor sportowy, nastąpiły roszady we władzach klubu. Na fali zmian doszło kilku nowych siatkarzy jak. np Romanas Szkuljawiczus, który trafił z niewypłacalnej Nova Nowokujbyszewsk. Od dwóch tygodni w Dynamie gra również Grzegorz Pająk. Razem z tymi, którzy doszli w trakcie sezonu i tymi, co zostali w zespole mają za zadanie utrzymać miejsce gwarantujące udział w play-off. Punkty w tabeli wyraźnie wskazują, że rywalem Dynama Moskwa już w pierwszej rundzie może być Zenit Sankt Petersburg. Klub, od którego wszystko co złe w tym sezonie się dla niego zaczęło i najprawdopodobniej, na nim wszystko się skończy.

Źródło artykułu: