PGE Skra Bełchatów: życie na czekanie, czyli jak wykrzesać optymizm w trudnych czasach

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry z trenerem Roberto Piazzą
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry z trenerem Roberto Piazzą

PGE Skra Bełchatów nie tak wyobrażała sobie ten sezon. Początkowe problemy, niespodziewane tracenie punktów są niczym przy tym, co aktualnie się dzieje. Brak trzech podstawowych skrzydłowych jest ogromnym osłabieniem zespołu.

Mecz z Indykpolem AZS Olsztyn w hali Urania. Dzień wcześniej kilku zawodników ma problemy z zatruciem pokarmowym, ale następnego dnia muszą grać. Jakby tego było mało, na ból narzeka Milad Ebadipour, do tej pory lider zespołu. Irańczyk poczynania kolegów ogląda zza band. PGE Skra Bełchatów przegrała 1:3.

Cztery dni później potyczka we własnej hali z Jastrzębskim Węglem. Na którymś z poprzedzających treningów trener Roberto Piazza ma do dyspozycji tylko jednego przyjmującego. PGE Skra znów przegrała 1:3, ale widać było, że zawodnicy zostawili serce na boisku, dotychczasowi rezerwowi zagrali jedno z lepszych spotkań.

- Gdyby wszyscy byli zdrowi, byłoby łatwiej, moglibyśmy zrobić roszady, których nie jesteśmy w stanie dokonać. Na przykład Jastrzębski miał takie pole manewru, wymienił dwóch zawodników i poprawił jakość gry - tłumaczył Piotr Orczyk.

CZYTAJ TEŻ: Pomyłka, skandal i upadek. Jak Polak trafił do Dynama Moskwa

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 101. Rafał Marton o wypadku z Małyszem: Życie przeleciało nam przed oczami
[color=#444950]

[/color]
Pozytywów starają się szukać wszyscy, ale jak ich szukać, kiedy zespół mimo lepszej gry znów przegrywa. - Nie mamy pięciu zawodników, nie jednego czy dwóch, ale właśnie pięciu. Z drugiej strony pokazujemy, że jesteśmy zespołem, który ma mimo wszystko dobrą ławkę - dodał Milan Katić.

W normalnej sytuacji mecz zza band śledzi dwóch statystyków i fizjoterapeuta. Tym razem z nimi było jeszcze trzech zawodników. Ebadipoura w ogóle nie było w hali, a Mariusz Wlazły był w składzie, ale wchodził tylko na blok. Sytuacja, kiedy osób związanych za bandami jest więcej niż mediów, jest mało spotykana. W tym wypadku to przykry obrazek.

Co gorsza, czas powrotu zawodników kontuzjowanych nie jest do końca znany. Artur Szalpuk nie wróci wcześniej niż za dwa mecze. Patryk Czarnowski dopiero zaczął skakać na treningach. - Kiedy trener będzie miał do dyspozycji wszystkich siatkarzy, od razu będzie lepiej. Trzeba jednak pamiętać, że zawodnicy, którzy mają kontuzje, muszą wrócić do formy. Na końcu jednak będzie dobrze. Jesteśmy mistrzami Polski, zawsze będziemy faworytami. Każdy przeciwko nam gra na 200 procent - podkreślił Katić.

CZYTAJ TEŻ: Mocne słowa rosyjskiej gwiazdy o traktowaniu siatkarzy. "Umowy? Kary? To nie hokej, czy piłka nożna"

- Nie jesteśmy zadowoleni z tego, że po raz kolejny tracimy punkty. Nasza sytuacja nie jest najlepsza, taka jakbyśmy sobie życzyli. Musimy sobie radzić w takim składzie, w jakim jesteśmy w tym momencie - dodał Orczyk.

W tej sytuacji trudno wskazywać winnych sytuacji, wygarniać komukolwiek błędy. W zespole nikt nie może jednak tracić optymizmu. - Wierzę, że jeszcze się uratujemy w tym sezonie - mówił Robert Kaźmierczak po porażce w Olsztynie. A po przegranej z Jastrzębskim Węglem dodał, że nie może być inaczej.

Żal tylko, że przez te wszystkie perturbacje PGE Skry Bełchatów i Asseco Resovii Rzeszów spada nieco ranga ich niedzielnej potyczki. Do tej pory zwykle ciężko było dostać bilet na takie spotkanie, a dla kibiców przed telewizorami był hit, który trzeba było obejrzeć. - W tym sezonie Resovia przechodzi swoje załamanie, mają własne problemy w drużynie i grają poniżej oczekiwań, na pewno nie oddadzą łatwo punktów - przyznał Orczyk.

- Mecz z Resovią to "derby polskiej siatkówki" - powiedział (po polsku, a jakże) Milan Katić. Oby tylko poziom, wobec wszystkich problemów, dorównał randze tego spotkania.

Komentarze (1)
Yu Mi
10.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no i będzie fajne spotkanie.
Bo grają dwa kluby specjalnej troski.