Jakub Kochanowski po porażce PGE Skry Bełchatów: Graliśmy jakby na zaciągniętym hamulcu ręcznym

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Jakub Kochanowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Jakub Kochanowski

Po drugiej porażce z Jastrzębskim Węglem (0:3) stało się jasne, że PGE Skra nie awansuje do "czwórki" PlusLigi. - To jest dla nas koniec sezonu ligowego, nikt tutaj nie będzie mówił, że sukcesem jest granie o 5. miejsce - przyznał Jakub Kochanowski.

W minioną sobotę PGE Skra Bełchatów ostatecznie pożegnała się z marzeniami o obronie tytułu mistrza Polski. We własnej hali gładko przegrała z bardzo dobrze dysponowanym zespołem Jastrzębskiego Węgla 0:3 (relację z drugiego meczu ćwierćfinałowego można przeczytać TUTAJ). Po spotkaniu podopieczni trenera Roberto Piazzy nie kryli rozgoryczenia z powodu braku awansu nawet do ścisłej "czwórki" PlusLigi.

- Ciężko powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Na pewno jastrzębianie dużo lepiej od nas serwowali, popełnili mniej błędów w tym elemencie. Nie widziałem liczb, ale jestem tego pewien, bo my naprawdę fatalnie dzisiaj zagrywaliśmy. Myślę, że byli po prostu lepsi jako drużyna, stworzyli lepszy kolektyw. U nas było trochę tak, że każdy szedł w swoją stronę, a w sporcie drużynowym to się nigdy nie udaje w ten sposób. Graliśmy jakby na zaciągniętym hamulcu ręcznym - stwierdził środkowy PGE Skry, Jakub Kochanowski.

Klasę przeciwnika docenił także rozgrywający bełchatowskiej drużyny, który jednocześnie przypomniał, że zawodnicy wciąż mają o co walczyć w tym sezonie. Chociaż w krajowych rozgrywkach czeka ich rywalizacja o miejsca 5-6 PlusLigi, to pozostaje jeszcze walka w półfinale elitarnych rozgrywek międzynarodowych - Ligi Mistrzów.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Awantura o rolę Piotra Zielińskiego w reprezentacji. "Może jest zbyt grzeczny, by być liderem naszej pomocy?"

- Jest nam smutno i przykro. Myślę, że jastrzębianie przede wszystkim zagrali naprawdę znakomity mecz, widać było, że wyszli po zwycięstwo. Nam chyba trochę tej wiary zabrakło. Od samego początku graliśmy nerwowo, a potem już nerwy były widoczne przez cały mecz. Musimy się jakoś szybko pozbierać, chociaż to na pewno nie będzie łatwe, bo to jest naprawdę bardzo bolesna porażka, ale cóż, mamy w środę bardzo ważny mecz i musimy o nim zacząć myśleć - dodał Grzegorz Łomacz.

Czytaj także: PlusLiga: Indykpol AZS Olsztyn ograny, Trefl Gdańsk bliżej 9. miejsca

Czasu na otrząśnięcie się po dotkliwej porażce jest bardzo mało. Już w najbliższą środę, 3 kwietnia, w łódzkiej Atlas Arenie bełchatowianie zagrają pierwsze spotkanie w ramach rywalizacji o finał Ligi Mistrzów. Ich przeciwnikiem będzie Cucine Lube Civitanova.

- Jest nam przykro, ale mamy jeszcze Ligę Mistrzów i musimy do niej pracować. Nie za bardzo mamy czas rozpamiętywać to, że tak naprawdę to jest dla nas koniec sezonu ligowego, bo myślę, że nikt tutaj nie będzie mówił, że sukcesem jest granie o piąte miejsce. Musimy rzucić wszystkie swoje siły na Ligę Mistrzów, może tam się nam powiedzie - stwierdził Jakub Kochanowski.

Komentarze (2)
avatar
Ahmed Pol
31.03.2019
Zgłoś do moderacji
3
3
Odpowiedz
solidny halny w Bełchatowie potrzebny tak aby wywiał te miernoty poczynając od piechockiego prezesa kończąc na piechockim libero 
avatar
Michał Michalski
31.03.2019
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
Gdzie ty poszedles ze skra to juz nic nie wygrasz . Transferów brak a z wlazlym piechockim katiciem orczyk iem tepanem to już pograne masz