Kibice żółto-czarnych przeżywali duże huśtawki nastrojów. Ich ulubieńcy potrafili zachwycać i walczyć z najlepszymi zespołami w Europie, aby kilka dni później przegrywać ze słabszymi polskimi klubami. Atakujący gdańszczan jest zadowolony z progresu, który niewątpliwie zrobił.
- Ten sezon w moim wykonaniu był na pewno lepszy od poprzedniego. Myślę, że pod względem indywidualnym mogę go nazwać najlepszym w mojej dotychczasowej karierze. Nie jestem do końca zadowolony z tego dziewiątego miejsca w PlusLidze. Mieliśmy niesamowite mecze. Można było je nagrywać i oglądać po kilka razy. Były też niestety spotkania, o których najlepiej zapomnieć. Brakowało nam stabilizacji i dlatego skończyło się na tak odległej pozycji. Sami sobie na to zapracowaliśmy - ocenił Maciej Muzaj.
Zobacz także: Dwie twarze Trefla Gdańsk. "Wracamy do PlusLigi i jesteśmy inną drużyną"
Siatkarze Andrei Anastasiego zasłużyli na szacunek za postawę w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Byli o włos od wyeliminowania z tych elitarnych rozgrywek wielkiego Zenitu Kazań. - Ten dwumecz był sukcesem dla nas wszystkich. Awans był naprawdę blisko. Boli to, że mieliśmy półfinał na wyciągnięcie ręki, ale nie ma co się oszukiwać. Zenit zasługuje na grę w decydującej rozgrywce. Teraz wygrali z Perugią i byli niesamowici - przyznał.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Anegdoty z szatni Legii. "Hasi skrytykował mnie za sposób chodzenia w szpilkach"
Dlaczego gdańszczanie tak dobrze prezentowali się w Lidze Mistrzów, a w PlusLidze wypadali najczęściej blado? - W starciu z Zenitem zagraliśmy całym sercem i mobilizacja była większa. Pokazaliśmy się szerzej w Europie. W naszej lidze było naprawdę sporo tych spotkań i każda drużyna wiedziała, jak ma z nami grać. Nie ma co się oszukiwać, Zenit nas kompletnie nie znał. U nas może były słabsze drużyny, ale grało się przeciwko nim dużo ciężej - dodał 25-latek.
Rozgrywający często kierowali piłkę właśnie do Muzaja. - Ilość piłek mi nie przeszkadzała. Wiem, od czego byłem w tej drużynie i na czym polega moja pozycja. Bycie liderem w ataku jak najbardziej mi się podobało. Jestem przyzwyczajony do dużej ilości ataków i ciężko byłoby grać inaczej. Czasami dostaję trudne piłki do zaatakowania, ale właśnie po to zostałem sprowadzony do Gdańska - zauważył.
Zobacz także: Piotr Nowakowski skomentował dwumecz z Zenitem. "Byliśmy tak blisko"
Wiele wskazuje na to, że żółto-czarni będą musieli sobie radzić w przyszłym sezonie bez naszego rozmówcy. - Muszę złożyć wiele podziękowań. Takie słowa na pewno zostaną skierowane do prezesa, trenera, sztabu szkoleniowego, a także do każdego zawodnika. Może ktoś się ze mną kłócić, ale ja uważam, że w tym roku zrobiłem krok do przodu. Wszystkim w klubie to zawdzięczam. Przyjdzie czas na wiele podziękowań. Czy odejdę z Trefla? Jest to całkiem możliwe - zakończył atakujący.