W premierowym meczu, który odbywał się w łódzkiej Atlas Arenie przy ponad 10,5-tysięcznej publiczności, zwyciężyli Włosi w trzech setach. Co oznaczało, że w rewanżu potrzebują zaledwie dwóch wygranych partii, by zapewnić sobie awans i grę w finale, który odbędzie się w maju.
Początek spotkania był bardzo obiecujący dla podopiecznych Roberto Piazzy, bo przez chwilę utrzymywali wynik remisowy, aż w polu zagrywki pojawił się Yoandry Leal. Kubańczyk ucelował najpierw Kacpra Piechockiego, a potem Milana Katicia. Cucine Lube zaczęło budować przewagę i znów wszystko wyglądało tak, jak podczas meczu w Łodzi.
Włosi nie zwalniali ręki w ataku, bełchatowianie nie radzili sobie z obroną ich bomb, a sami też popełniali błędy. Cucine Lube pewnie mknęło ku zapisaniu pierwszej odsłony na swoje konto, Osmany Juantorena przypieczętował seta.
ZOBACZ WIDEO Debiut Leona w kadrze Polski coraz bliżej. "Mieć go w drużynie to jak oszukiwać. Jest po prostu za dobry!"
Po zmianie stron PGE Skra nieco ożywiła się. Jakub Kochanowski czujniej ustawiał blok, rozegrał się Milad Ebadipour. Gospodarze natomiast rozluźnili się tak, że zaczęli mylić się w dość nieoczekiwanych momentach.
Bełchatowianie doprowadzili do remisu i pojawiło się światełko w tunelu, dłuższy czas zespół Ferdinando de Giorgiego nie był w stanie odskoczyć na tyle, by czuć się bezpiecznie. Dopiero w końcówce Bruno Rezende pozbawił rywali złudzeń, rozprowadzając piłkę tak, że ci zupełnie się pogubili. Setbola, którego wagą był awans do Berlina, wykorzystał Dragan Stanković.
Czytaj też:
-> Raport WP SportoweFakty: Kto do kadry oprócz Bartosza Kurka? Analizujemy atakujących z Plusligi
-> Liga Narodów: znamy szczegółowy kalendarz spotkań reprezentacji Polski siatkarzy i siatkarek
Choć wszystko już było jasne, były trener reprezentacji Polski nie zmienił składu na trzecią partię. Przeciwnie do Piazzy, który zostawił na parkiecie tylko Mariusza Wlazłego, wpuszczając za to wszystkich rezerwowych, nawet Patryka Czarnowskiego, który przez praktycznie cały sezon leczył kontuzję.
Kiedy z gospodarzy zeszło ciśnienie i presja, również De Giorgi zrobił kilka zmian. Ci starali się coś udowodnić trenerowi, kibicom i samym sobie, to gra niespodziewanie się wyrównała. Żadna z ekip nie odskoczyła, walka toczyła się punkt za punkt. Były mocne zagrywki, ciekawe wymiany, ale także błędy. W końcu jednak wszystko zakończył autowy atak Piotra Orczyka, choć PGE Skra miała szansę na przedłużenie meczu, nie wykorzystała jej.
Ostatecznie bełchatowianie przegrali w półfinale, zajmą więc trzecie miejsce w tegorocznej odsłonie Ligi Mistrzów, bowiem po zmianie zasad, nie ma już Final Four, ale sam finał. W Berlinie zagrają dwie najlepsze ekipy z żeńskich rozgrywek oraz Cucine Lube Civitanova z Zenitem Kazań.
Cucine Lube Civitanova - PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:15, 25:20, 27:25)
Lube: Bruno, Sokołow, Stanković, Simon, Juantorena, Leal, Balaso (libero) oraz Kovar, D'Hulst, Marchisio (libero), Massari, Cantagalli.
PGE Skra: Łomacz, Wlazły, Kłos, Kochanowski, Katić, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Droszyński, Teppan, Szalpuk, Orczyk, Fiel, Czarnowski, Milczarek (libero).