Możemy ze spokojem i optymizmem spoglądać w przyszłość - podsumowanie turnieju Volley Masters w Montreux

 / Znicz
/ Znicz

Turniej Volley Masters w Montreux nie miał nam jeszcze dać odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Sprawa postawiona była jasno - celem towarzyskiego turnieju w Szwajcarii jest ogrywanie zespołu oraz sprawdzenie jego możliwości na tle silnych reprezentacji. Jak się jednak okazało, plan nie tylko został wykonany niemalże w stu procentach, ale także dał nam dużą nadzieję na przyszłość, gdyż Polki zajęły w nim historyczne piąte miejsce, w bardzo dobrym stylu prezentując się w większości spotkań.

W tym artykule dowiesz się o:

Nowa reprezentacja Polski pod wodzą starego-nowego szkoleniowca Jerzego Matlaka jechała do Montreux z jednym tylko nastawieniem. Polki chciały przede wszystkim dalej trenować, w nieco inny tym razem sposób przygotowywać się do najważniejszych imprez trwającego obecnie sezonu. Występ biało-czerwonych w towarzyskim turnieju nie miał być obrazem aktualnych możliwości i prezentacją potencjału, jakim obecnie dysponujemy. Owszem, pełnił on rolę pierwszego sprawdzianu, jednak nikt nie miał zamiaru wyciągać z niego pochopnych wniosków. Jak się jednak okazało - wnioski nasunęły się same i były naprawdę optymistyczne.

Obiecujący start kadry o nowym obliczu

Występ polskich siatkarek w turnieju Volley Masters okazał się bardzo udany. Polki jechały do Szwajcarii z luźnym nastawieniem. Nie ciążyła na nich niepotrzebna presja, w końcu był to sprawdzian towarzyski. Dookoła mówiono wprawdzie, iż wypadałoby zadebiutować pod wodzą Jerzego Matlaka w dobrym stylu, lecz każdy wiedział, że reprezentacja Polski nie gra obecnie w najmocniejszym składzie. Nasze kadrowiczki trafiły dodatkowo do bardzo mocno obsadzonej grupy A, w której znalazły się obok mistrzyń olimpijskich z Pekinu - Brazylijek, zawsze niesamowicie silnych Chinek, a także Niemek, które od początku naszych występów w Volley Masters stanowiły dla nas niemalże przeszkodę nie do przejścia. W kadrze Polek brakowało zaś takich zawodniczek jak choćby Katarzyna Skowrońska-Dolata. W takim razie jak to się stało, że występ Polek należy oceniać tylko i wyłącznie w pozytywnych kategoriach?

Otóż nasze reprezentantki zaczęły turniej nie najlepiej. Trudno się było zresztą spodziewać jakiegoś cudu - był to dla nich pierwszy mecz w nowym składzie, zaś po drugiej stronie siatki stanęły potężne Chinki. Polki przegrały w trzech partiach, lecz nikt z tego powodu nie robił tragedii. Potem było już znacznie lepiej. Biało-czerwone w świetnym stylu wygrały z Niemkami, rewanżując im się poniekąd za wszystkie bolesne porażki odniesione w poprzednich edycjach Volley Masters. Wprawdzie później musiały też uznać wyższość "Canarinhos", lecz warto zaznaczyć, że jako jedyne w całym turnieju zdołały urwać im seta.

Wyniki osiągnięte w grupie były jedynie przygrywką do tego, co czekało nas w dalszej fazie rozgrywek. W pojedynku play-off Polki zmierzyły się ze świetnie broniącymi Japonkami, których kombinacyjna i techniczna gra nieraz sprawiała nam ogromne problemy. Tym razem jednak było inaczej - nasze ulubienice nie dały szans siatkarkom z Kraju Kwitnącej Wiśni, czym zapewniły sobie udział w meczu o piąte miejsce. W niedzielę przyszło im się ponownie zmierzyć z reprezentacją Niemiec. Tym razem owa konfrontacja okazała się znacznie trudniejsza. Podopieczne Jerzego Matlaka prowadziły co prawda w setach 2:0, lecz ich przeciwniczki zdołały doprowadzić do tie-breaka. W nim jednak szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechyliły biało-czerwone, osiągając tym samym historyczny sukces w prestiżowym turnieju w Szwajcarii.

Garść pozytywów na przyszłość

Gdyby tak przyjrzeć się pomeczowym statystykom Polek - z pewnością rzuciłby nam się w oczy pewien pozytywny schemat. Otóż w kolejnych meczach swoje wysokie umiejętności pokazywały kolejne zawodniczki. W trakcie rozgrywek stopniowo odradzała się Agnieszka Bednarek, której zagrywki powodowały strach w oczach rywalek. W jednej z konfrontacji zapisała ona na swoim koncie aż 18 punktów! Z kolei pełniąca jedynie rolę rezerwowej w ubiegłym sezonie w Muszyniance Muszyna Joanna Kaczor z powodzeniem prezentowała swoje umiejętności, nie mając w obwodzie ewentualnej zmienniczki, co spowodowane było nieszczęśliwą kontuzją Izabeli Żebrowskiej. Nie można także zapomnieć o powracającej do kadry Dorocie Świeniewicz, która także stanowiła o sile naszej reprezentacji. Duże brawa należą się również Aleksandrze Jagieło - nasza przyjmująca dwukrotnie była najlepiej punktującą zawodniczką w naszych szeregach.

Mając wzgląd na to, iż okres przygotowawczy naszych kadrowiczek po męczącym sezonie ligowym rozpoczął się całkiem niedawno, trzeba występ Polek w szwajcarskim Montreux rozpatrywać tylko i wyłącznie w kategorii sukcesu. Biało-czerwone spisały się naprawdę dobrze. W większości spotkań prowadziły z przeciwniczkami wyrównaną walkę, niejednokrotnie narzucając im własny styl gry. Na chwilę obecną konfrontacje te odzwierciedliły realne możliwości tych podopiecznych Matlaka, które zaprezentowały nam się w Volley Masters.

"Canarinhos" ponownie w koronie

Był czas, kiedy to zarzucało się Brazylijkom, że powinny wygrywać wszystkie ważne turnieje, a zamiast tego przegrywały je w decydujących momentach kluczowych pojedynków. W kraju słynącym z doskonałej kawy miano o nich gorsze zdanie niż o tamtejszej kadrze męskiej. Mimo że trudno jest nam to sobie wyobrazić, szczególnie że siatkarki "Canarinhos" są dla Polek przeciwniczkami, których wciąż nie potrafią one doścignąć, lecz taki stan rzeczy zmienił się dopiero po Olimpiadzie w Pekinie. Igrzyska Olimpijskie w stolicy Chin były dla tej kadry przełomowe. Wreszcie wszystko poszło zgodnie z planem, wszystko zadziałało jak powinno. Brazylijskie zawodniczki niczym burza przeszły przez turniej olimpijski, nie dając najmniejszym szans rywalkom, które nie potrafiły dostosować się do ich niesamowitego poziomu gry. Turniej Volley Masters w Montreux nie był więc niczym innym, jak tylko potwierdzeniem ich galaktycznych umiejętności. "Kanarki" po raz kolejny znalazły się poza zasięgiem przeciwniczek. Nas może cieszyć jedynie fakt, iż Polkom udało się ugrać z nimi partię, która z perspektywy czasu nie jest "tylko", lecz "aż" jednym setem wyrwanym mocarnym Brazylijkom.

Włoszki, Chinki i Holenderki potwierdziły swą przynależność do siatkarskiej elity

Silne zespoły, jakimi niewątpliwie są reprezentacje narodowe Włoch, Chin oraz Holandii, mimo wczesnego okresu przygotowawczego do ważnych imprez tego sezonu, po raz kolejny pokazały się z bardzo dobrej strony. Włoszki, które przegrały na Olimpiadzie w Pekinie w ćwierćfinale z późniejszymi wicemistrzyniami olimpijskimi Amerykankami 2:3, udowodniły, że wciąż drzemie w nich ogromny potencjał. Większość siatkarek włoskich gra w rodzimej Serie A1, jednak w przeciwieństwie do męskiej ligi w Italii - mocna obsada kobiecej Serie A1 nie przeszkadza ani w rozwoju włoskich zawodniczek, ani w skutecznym wyławianiu talentów. Siatkówka z płw. Apenińskiego wciąż znajduje się na bardzo wysokim poziomie, co też obrazują wyniki podopiecznych Marco Bracciego. Także i Chinki, brązowe medalistki z Pekinu, zgodnie z tradycją uplasowały się w ścisłej czołówce. Ich przynależności do siatkarskiej elity świata wprost nie da się podważyć. Na dowód tego wiele reprezentantek Chin znalazło się w najlepszych trójkach zawodniczek w poszczególnych kategoriach statystyk. Najlepszą atakującą turnieju została według statystyk Ming Xue, zaś najlepszą przyjmującą Ruoqi Hui. Warto także zwrócić uwagę na Holenderki, których nagły wybuch formy przypadł na rok 2007, kiedy to wygrały one rozgrywki World Grand Prix. Poprzez szwajcarski turniej "Pomarańczowe" pokazały, że nadal należy się z nimi liczyć. Szczególnie groźna dla swoich rywalek była gwiazda kadry Holandii Manon Flier. Z pewnością należy bliżej przyjrzeć się tej drużynie, która będzie naszym przeciwnikiem w fazie grupowej "polskich" Mistrzostw Europy 2009.

Bezbarwna postawa Japonek i Kubanek, gra w kratkę Niemek

Najsłabiej w turnieju zaprezentowały się Japonki oraz Kubanki. Ich nie najlepsza postawa była po części sporym zaskoczeniem, gdyż obie reprezentacje zaliczyć można do grupy ekip perspektywicznych i groźnych. W Montreux jednak nie pokazały one niczego szczególnego, podobnie zresztą jak grające zmiennie reprezentantki Niemiec. Jednego dnia potrafiły one zaprezentować maksimum swoich możliwości w konfrontacji z Chinkami, a drugiego przegrać z kretesem z kadrą biało-czerwonych. W trakcie trwania turnieju gołym okiem było widać, iż wszystkie trzy ekipy znajdują się w fazie treningu, który nie zawsze idzie w parze z dobrymi wynikami z meczach towarzyskich.

Wyniki grupy A:

Chiny - Polska 3:0

Brazylia - Niemcy 3:0

Chiny - Niemcy 3:2

Niemcy - Polska 0:3

Brazylia - Chiny 3:0

Polska - Brazylia 1:3

Wyniki grupy B

Kuba - Japonia 3:0

Holandia - Japonia 3:0

Włochy - Kuba 2:3

Włochy - Holandia 3:2

Japonia - Włochy 0:3

Kuba - Holandia 0:3

Wyniki spotkań play-off:

Polska - Japonia 3:0

Kuba - Niemcy 0:3

Brazylia - Holandia 3:0

Włochy - Chiny 3:0

Mecz o piąte miejsce:

Polska - Niemcy 3:2

Mecz o trzecie miejsce:

Holandia - Chiny 0:3

Finał:

Brazylia - Włochy 3:0

Końcowa klasyfikacja turnieju:

1. Brazylia

2. Włochy

3. Chiny

4. Holandia

5. Polska

6. Niemcy

7. Japonia

7. Kuba

Źródło artykułu: