Marek Solarewicz o programie VolleyStation: Byłem sceptykiem, jestem optymistą

Materiały prasowe / #VolleyWrocław / Na zdjęciu: trener Marek Solarewicz
Materiały prasowe / #VolleyWrocław / Na zdjęciu: trener Marek Solarewicz

Podczas turnieju Ligi Narodów w Opolu trenerom żeńskich klubów zaprezentowano nowy, polski program do tworzenia statystyk. - Jestem optymistycznie nastawiony, ale wdrożenie go będzie wymagające - mówił Marek Solarewicz.

W tym artykule dowiesz się o:

Nasz rozmówca analizował spotkanie polskich siatkarek z Tajlandią w ramach turnieju Ligi Narodów w Opolu i wkład Jacka Nawrockiego w postawę Biało-Czerwonych, ale nie tylko. W wywiadzie dla WP SportoweFakty poruszony został temat jednej z najważniejszych zmian ostatnich lat w polskiej ligowej siatkówce. Mowa o wdrożeniu programu VolleyStation, którego jednym z autorów jest Piotr Olenderek, statystyk kobiecej kadry.

Dawid Konarski: Potrzebujemy takich chłopaków jak Norbert Huber

Kiedy statystycy pracujący w polskich ligach dowiedzieli się, że od sierpnia nie będą pracowali na dobrze znanym DataVolley, a na nowym, zupełnie nieznanym programie, zareagowali na tę wieść bardzo krytycznie i trudno im się dziwić. Decyzja została podjęta przez PLS odgórnie i bez dłuższych wyjaśnień, a do tej pory nowy program testowano jedynie w dwóch klubach pierwszej ligi.

Podczas trenerskiej konferencji w Opolu autorzy VolleyStation wyjaśniali zainteresowanym założenia i funkcjonalności swego produktu. Spotkanie pomogło w uspokojeniu atmosfery wśród statystyków i trenerów zmartwionych o przyszłość. Co nie zmienia faktu, że problemy pozostały, a wszelkie braki nowego systemu do tworzenia statystyk trzeba będzie poprawiać na bieżąco w sezonie.

ZOBACZ WIDEO Kwolek o Leonie w reprezentacji Polski. "Sporo mogę się od niego nauczyć"

Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Jak oceni pan postawę polskich siatkarek podczas turnieju Ligi Narodów Kobiet w Opolu?

Marek Solarewicz, były trener #VolleyWrocław i statystyk siatkarskiej reprezentacji Polski kobiet: Trener Nawrocki podczas odbywającej się w Opolu konferencji trenerskiej podkreślał, że będzie w tym roku stawiać mocno na Ligę Narodów, a utrzymanie się w niej jest bardzo ważnym celem. To słuszne podejście, bo dla naszej kadry kontakt ze ścisłą światową czołówką jest bardzo ważny.

Skoro gramy najlepszym możliwym składem, to nasza gra powinna wyglądać nieźle. Aczkolwiek czasem dawał znać o sobie brak zgrania, jako że dziewczyny przystąpiły do sezonu od razu po graniu w klubach, w innych składach personalnych. Na pełne porozumienie potrzeba czasu, ale jestem dobrej myśli i życzę trenerowi Nawrockiemu, jak i całej reprezentacji, zrealizowania założonego celu.

W pierwszym secie starcia z Tajkami polska drużyna męczyła się sama ze sobą i dopiero od pewnego momentu jej poziom gry podniósł się na tyle, by rywalizacja przychodziła łatwiej. Co pomogło naszym siatkarkom wyzbyć się początkowego strachu?

Na tym poziomie trudno mówić o baniu się czegokolwiek. Rozmawiamy przecież o siatkarkach występujących w lidze włoskiej czy zawodniczkach najlepszych klubów Ligi Siatkówki Kobiet. Natomiast azjatyckie zespoły prezentują od lat urozmaiconą siatkówkę, w której każda siatkarka nastawia się na atak z szybkiej piłki, nawet mimo odrzucenia od siatki.

Tacy rywale zawsze są trudni, ale polskiej kadrze udało się po trudniejszym okresie meczu zorganizować własny atak, do tego doszła kontrola w bloku. Od tego momentu ich gra wyglądała lepiej, a potwierdzenie tego przyszło w ostatnim, lekkim i przyjemnym, secie.

Tak zdecydowana wygrana z azjatyckim zespołem, druga w tegorocznym cyklu Ligi Narodów, to dobry prognostyk na kolejny turniej w Apeldoorn?

Jak najbardziej. Za naszą reprezentacją są dwa zwycięstwa i punkt zdobyty z Włoszkami, to bardzo dobry wynik po turnieju w Opolu. Oczywiście w spotkaniu z Włochami można było pokusić się o zwycięstwo, ale i tak ten turniej to dobry prognostyk na przyszłość.

Zwracałem już uwagę na kwestię zgrania, które przyjdzie z czasem i systemów gry w poprzednich lat, które dziewczyny muszą sobie w pełni przypomnieć. Na razie obserwujemy początki sezonu: naszym zawodniczkom należą się brawa za wygranie turnieju w Montreux, taki sukces na pewno da im pozytywnego kopa i zmotywuje do jeszcze lepszej pracy.

Jacek Nawrocki pracuje z reprezentacją siatkarek już czwarty rok, po tym czasie należałoby się spodziewać, że odciśnie na drużynie swoje piętno i wypracuje rozwiązania składające się na wyrazisty styl. Pana zdaniem widać tę konsekwencję pracy?

To ciekawa kwestia, wymagająca merytorycznego podejścia. Faktycznie po stylu gry zespołu widać wpływ trenera. Trener Nawrocki od początku swojej pracy z reprezentacją sugerował szybką grę, argumentując to tym, że na lewym skrzydle mamy niższe zawodniczki, które wymagają trochę innego podejścia. W ten styl świetnie wpisuje się Asia Wołosz, która w ten sposób gra w lidze włoskiej, czasem nawet szybciej.

Nie jest to nic zaskakującego, bo żeńska siatkówka na całym świecie dąży do przyspieszania i żeby rywalizować na równi z europejską i światową czołówką, trzeba podążać za najnowszymi trendami. Jacek Nawrocki wyjaśniał trenerom na konferencji swoje założenia, system gry i kwestie taktycznie. I kiedy spojrzeć na grę kadry, to widać, że te przyjęte założenia są w dużym stopniu realizowane. I to cieszy, bo konsekwencja w spełnianiu narzuconego planu pomaga rozwijać się zarówno grupie, jak i poszczególnym jednostkom.

W tym sezonie reprezentacyjnym Polska będzie mierzyła się z wieloma rywalami z Europy, która po ostatnich mistrzostwach świata wyznacza najwyższy poziom kobiecej siatkówki. Czy naszą kadrę stać na rywalizację o miejsce w europejskiej czołówce?

Jak najbardziej. Dobrze się stało, że coraz więcej zawodniczek decyduje się na wyjazdy za granicę i widzimy, że reprezentacja może liczyć na przedstawicielki Polski w lidze włoskiej. Dziewczyny występujące w Polsce są coraz bardziej doświadczone, nabierają ogrania i tworzy się ciekawa mieszanka osobowa. Co do poziomu europejskiego, widzimy, że Holandia, Serbia czy Włochy zaliczają się obecnie do światowej czołówki. Rywalizacja z takimi drużynami jest dla naszej kadry szalenie wartościowa.

Ile dobrego może wyniknąć z organizowanych przez PZPS i Akademię Polskiej Siatkówki konferencji trenerskich, w których biorą udział szkoleniowcy z całej Polski?

Jak podkreśla trener Alojzy Świderek, organizator naszych cyklicznych konferencji trenerskich, najważniejsza będzie zawsze praktyka, czyli to, co sami w naszej pracy wymyślimy, zmienimy czy poddamy pod dyskusję. Czasami ocenia się, że takie spotkania w trenerskim gronie to około dwadzieścia procent pozyskiwanej przez nas wiedzy.

Rozmawiamy na tematy dotyczące choćby zarządzania zespołem i psychologii w pracy z zawodniczkami, a także związane z czystą analizą gry. Ważnym wątkiem naszych dyskusji było wprowadzenie do LSK i PlusLigi programu VolleyStation. Ma on zastąpić używany wcześniej program DataVolley.

Ta zmiana jest dość szeroko komentowana w siatkarskim środowisku i początkowo przeważały głosy bardzo krytyczne.

Jeszcze do niedawna też uważałem tę zmianę za kontrowersyjną, ale Piotr Olenderek podczas spotkania z nami zaprezentował ten program w czterech blokach i muszę przyznać, że zmieniłem zdanie na temat VolleyStation, nie jestem już nastawiony sceptycznie, a optymistycznie. Jeżeli kwestie dotyczące działania programu, o jakich rozmawialiśmy na spotkaniu, zostaną wdrożone przez jego autorów i trafią do jego finalnej wersji, to będzie to naprawdę ciekawy i konkurencyjny produkt.

Wiele funkcjonalności VolleyStation będzie podobnych do tych znanych z DataVolley, ale pojawią się też znaczne udogodnienia, na przykład możliwość jednoczesnej pracy kilku osób, co w programie Data Volley na przykład po zawieszeniu się komputera było już niemożliwe. Do tego dochodzi zdecydowanie szybsze montowanie poszczególnych akcji meczu.

Samo pojawienie się programu nie jest problemem, ale wydaje się, że można było zaplanować jego wdrożenie lepiej, nie tak nagle i z jawnymi konsultacjami w szerszym gronie fachowców. To może być dużym problemem dla statystyków?

Samo wdrożenie programu do codziennej pracy statystyków będzie wymagające, choćby dlatego, że mamy dostać klucze VolleyStation w sierpniu i dopiero wtedy zaczniemy faktyczną pracę na nim. Dopiero od tego momentu będziemy mogli sprawdzić go w praktyce, wyłapywać błędy i je zgłaszać. Jeżeli autorzy VolleyStation będą w stanie na bieżąco poprawiać swój produkt, jestem dobrej myśli. Być może można było to rozwiązać inaczej, na przykład ustanowić najbliższy sezon okresem przejściowym, w którym drużyny zachowałyby klucze DataVolley i miałyby wybór, na którym programie chcą pracować.

Za tym całym pomysłem stoi idea rozwijania siatkówki i wprowadzania takich udogodnień, których DataVolley od lat nie daje. Mam na myśli choćby jeden, uniwersalny serwer, z poziomu którego mogę wybrać spotkanie danego poziomu rozgrywek i oglądać mecze rozpisane w ujednoliconym kodzie. Wcześniej musiałem najpierw znaleźć statystyka, który rozpisał to spotkanie, poprosić go o udostępnienie pliku, a potem nanosić własne poprawki.

Wymowna pomyłka Damiana Wojtaszka. "Na sezon kadrowy zawsze się czeka"

Komentarze (0)