Liga Narodów Kobiet. Jacek Nawrocki: Chłodna głowa i serducho. A potem sprzedać to, co mamy najlepsze

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Nawrocki
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Nawrocki

- Nie jesteśmy szóstym, dziesiątym, ani piętnastym zespołem świata. Nie jesteśmy też dwudziestym piątym jak mówi ranking FIVB - mówi w wywiadzie dla WP SportoweFakty trener reprezentacji Polski siatkarek, Jacek Nawrocki, przed Final Six Ligi Narodów.

Polki w środę rozpoczną walkę w turnieju finałowym cyklu, który odbędzie się w chińskim Nanjing. Ich rywalkami w grupie będą Brazylijki i Amerykanki. To już jest najlepszy wynik Biało-Czerwonych w dwuletniej historii Ligi Narodów, ale jeśli weźmiemy też pod uwagę poprzednika rozgrywek, czyli World Grand Prix, jest to najlepszy występ polskiej kadry od blisko dekady. Ostatni raz w szóstce turnieju znalazły się bowiem w 2010 roku.

Zobacz terminarz turnieju finałowego Ligi Narodów kobiet

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Pozwolę sobie postawić tezę, że choć jesteśmy w Final Six, nie oznacza to, że jesteśmy szóstym zespołem świata. Ale z drugiej strony trzeba wykorzystać to, że inne drużyny potraktowały Ligę Narodów tak, a nie inaczej.

Jacek Nawrocki, trener reprezentacji Polski kobiet: Nie jesteśmy szóstym, dziesiątym, ani nawet piętnastym zespołem świata. Nie jesteśmy też dwudziestym piątym jak mówi ranking FIVB. Nasz awans do Final Six to wypadkowa tego, jak zespoły podchodziły do Ligi Narodów i jak rotowały składem. Oraz tego, jak my wpasowywaliśmy się w kalendarz tych zespołów. Co by nie mówić, dziewczyny wykorzystały to bardzo dobrze i znalazły się w szóstce.

Choć zdarzały się mecze, które zaczynaliśmy świetnie, a potem zdarzała się zadyszka. To bardziej problemy z psychiką czy elementy sportowe pana zdaniem?

Gdy przypominam sobie Ligę Narodów, było kilka spotkań - biorę pod uwagę te pięciosetowe - które w dużej mierze determinowała wynik dyspozycja przeciwniczek. Na przykład w meczu z Turcją graliśmy na bardzo podobnym poziomie przez całe spotkanie, ale to rywalki w pierwszych dwóch setach dały nam dużo punktów, po własnych błędach. Z Dominikaną otrzymaliśmy w prezencie w pierwszych dwóch setach 9 i 11 punktów, a potem zaczęły grać na trzech błędach w secie. Przy tej ofensywie, jaką dysponują, nam było bardzo trudno. Brakowało chłodnej głowy, konsekwencji taktycznej. Gdyby one były, być może wygralibyśmy 3:0, ale nie dowiedzielibyśmy się o tym, co wydarzyło się w czwartej i piątej partii.

Ale tak po ludzku szkoda, że prowadzimy 16:10 i przegrywamy seta.

Oczywiście, ale gdy ktoś umiejętnie analizuje, widzi moment, w którym zawaliliśmy.

ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]

Jeden błąd wywołuje kolejny i konstrukcja leci jak domino.

Błędy są wkalkulowane, ale tam ewidentnie zabrakło nam konsekwencji. Nie chcę rozdrabniać tego na łamach publicznych, jak do tego podeszliśmy, ale tam po prostu były błędy taktyczne, które nie powinny nam się przytrafić.

W meczu z USA też było blisko, by prowadzić 2:0.

Z Amerykankami była to może kwestia koncentracji. Po pierwszych dwóch przegranych setach włączyły piąty bieg i zagrały bardzo dobrze.

Podejrzewam, że już od kilku dni analizujecie razem z całym sztabem Brazylijki i Amerykanki.

Trudno ich nie oglądać. Znamy doskonale te dwa zespoły. Wielokrotnie posiłkujemy się nimi, jeśli chodzi o przykłady gry i rozwiązania taktyczne. Znamy też bardzo dobrze te zawodniczki zarówno indywidualnie, jak i zespołowo. USA i Brazylia to nieprawdopodobna siła w żeńskiej siatkówce. Dwa style - jeden oparty na żelaznej technice i taktyce, a drugi bardziej na indywidualnych umiejętnościach zawodniczek z doskonałym czytaniem gry. Oba zespoły niezwykle wymagające i oba jadą do Nanjing, by tę Ligę Narodów wygrać.

Czytaj również: Wielki problem rywalek Polek w Final Six. Brazylia bez swojej gwiazdy

Gdy obserwuję to, co dzieje się na czasach w pańskim zespole, odnoszę wrażenie, że na dyspozycję dnia jest pan w stanie przymknąć oko, ale serducha wymaga pan najwięcej.

Bardzo zwracamy uwagę na mental. Nawet nie tyle w reprezentacji Polski, co w całej żeńskiej siatkówce. Myślę, że jeśli ten zespół będzie mocny mentalnie i grał na miarę swoich możliwości psychicznych i fizycznych, to będzie to, o co nam chodzi. To będzie gwarantowało rozwój tej reprezentacji.

I to nas zaprowadziło do Final Six?

To też nie tak, że za wszelką cenę walczyliśmy o niektóre wyniki. Proszę mi wierzyć, że w niektórych meczach robiłem wszystko, by zawodniczka sama wychodziła z dołka, jeśli chodzi o przyjęcie czy atak. Próbowaliśmy też kreować zachowanie zawodniczki w takich sytuacjach w przyszłości.

A skoro o przyjęciu mowa, zarysowały nam się wyraźne role dla przyjmujących w szóstce - jedna zdecydowanie bardziej ofensywna, a druga zdecydowanie bardziej defensywna.

Tak generalnie większość zespołów buduje swoje składy. Ale jeśli chodzi o top światowy, też wygląda to trochę inaczej. Możemy się dopatrywać w reprezentacji Włoch defensywnej roli Cateriny Bosetti oraz grania wszystkiego do Paoli Egonu i środkowych, ale ta Bosetti jest jedną z najlepszych na świecie. W Brazylii Gabi i Natalia zapewniają defensywę i ofensywę. W USA Bartsch, Larson, Robinson to też jest i defensywa i ofensywa. Dziś naprawdę trzeba mieć na tej pozycji siatkarki kompletne. Jeżeli się uda to zrobić tak, że Martyna Grajber będzie uzupełniała się doskonale z Magdą Stysiak czy Natalią Mędrzyk, bo wokół tej trójki próbowaliśmy układać to przyjęcie, to będzie bardzo dobrze. Każdy zespół gra czymś innym. Czasem te systemy są podobne, ale każda drużyna chce wyrwać to, co najlepsze dla siebie.

A propos "wychodzenia z dołka", Julia Nowicka otrzymała prawdziwą szkołę życia w dwóch ostatnich turniejach, bo nie miała de facto zmiany.

Ja tę sytuację rozpatruję tylko w kategoriach pozytywnych i rozwojowych dla tej zawodniczki. Te dwa turnieje w Chinach i Korei dały jej dużo więcej niż 2-3 lata systematycznego treningu. To była prawdziwa szkoła dla niej. Cieszę się, że miała taką szansę i myślę, że ten egzamin zdała.

Zostaje jeszcze kwestia alternatywy dla Malwiny Smarzek. W meczu z Koreą Południową na pozycji atakującej zagrała Magdalena Stysiak.

Występu Magdy Stysiak, która zagrała z Koreą, nie demonizowałbym, bo cały zespół został postawiony w bardzo trudnej sytuacji. Niektóre zawodniczki nie miały wcześniej okazji do regularnego grania w Lidze Narodów i było im bardzo trudno. Poza tym rozmawiałem z trenerem Koreanek, który przyznał, że nie przypomina sobie, żeby jego zespół kiedykolwiek zagrywał tak, jak w meczu z nami.

To jaki mamy plan B w ataku?

Nie chcę mówić o planach B, bo trzeba najpierw mieć dobrze zrobiony plan A. Nie ma co wykraczać poza ramy naszych przygotowań czy sposobu myślenia. Magda może być potencjalnie rozpatrywana jako atakująca. Ale wróciła do pierwszej reprezentacji Martyna Łukasik. Będziemy ją bardzo spokojnie wprowadzać, bo jest w trakcie terapii barku. Myślę, że wszystko przebiega zgodnie z planem i zawodniczka będzie za jakiś czas gotowa do grania. Jest grupa, która 1 lipca rozpoczęła treningi w Spale. Tam mamy dwie atakujące - Kasię Zaroślińską i Monikę Bociek. Myślimy o tym, by Malwina miała wsparcie i aby to zabezpieczenie na pozycji atakującej było.

W takim razie z jakim celem jedziemy do Chin?

Przede wszystkim walczyć o każdą piłkę, o każdego seta. To jest cel prestiżowy, bo musimy wyjść z otwartą przyłbicą i podejść z chłodną głową do przeciwnika ze wspominanym serduchem. A potem "sprzedać" wszystko to, co mamy najlepsze. Co do rozwoju, nie trzeba podkreślać, że jest do dla nas olbrzymia możliwość, jeśli chodzi o zrobienie kroku do przodu w konfrontacji z mocnymi przeciwnikami. To będzie też rozwój sportowy.

Źródło artykułu: