Zuzanna Efimienko-Młotkowska: Każda z nas chce pracować i poświęcać się dla reprezentacji

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: atakuje Zuzanna Efimienko-Młotkowska
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: atakuje Zuzanna Efimienko-Młotkowska

Polki szlifują formę przed jednym z ważniejszych turniejów tego sezonu, którego stawką jest awans na igrzyska olimpijskie. - Każda z nas marzy o tym, by tam pojechać, ale będzie to bardzo trudne do zrealizowania - mówi Zuzanna Efimienko-Młotkowska.

W tym artykule dowiesz się o:

Po meczach towarzyskich w Ostrowcu Świętokrzyskim oraz turnieju w Kaliningradzie reprezentacja Polski kobiet stoczy bój o awans na igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku. Turniej kwalifikacyjny, w którym Polki zagrają z Portoryko, Tajlandią i Serbią, zostanie rozegrany w dniach 2-4 sierpnia we Wrocławiu.

Beata Kacperska, WP SportoweFakty: Jak się pani czuje fizycznie i mentalnie po pierwszej części sezonu reprezentacyjnego i Lidze Narodów?

Zuzanna Efimienko-Młotkowska, środkowa reprezentacji Polski: Pod względem fizycznym czuję się bardzo dobrze. Sama jestem zaskoczona, że nie ma śladu po moim problemie z kolanem. Psychicznie też jest nie najgorzej, przeżyłyśmy te nasze światowe wojaże bardzo dobrze. Trzymałyśmy się razem i nawzajem starałyśmy się wspierać, bo wiadomo, było ciężko, kilka turniejów, podróże, zmiany stref czasowych. W takiej sytuacji łatwo popaść w jakieś narzekanie i wszystko zrzucać na zmęczenie, ale myślę, że dobrze sobie z tym poradziłyśmy.

Ile miała pani wolnych dni po Final Six?

Chyba trzy albo cztery dni, już teraz nie pamiętam dokładnie. Każda z nas jednak wiedziała, że musimy szybko wrócić do pracy, bo czasu do tych najważniejszych imprez w tym roku, czyli turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich i mistrzostw Europy, pozostaje coraz mniej.

ZOBACZ WIDEO Michał Kubiak nie ma wątpliwości. "Musimy zakwalifikować się na igrzyska i odegrać na nich kluczową rolę"

Niedawno spotkałyśmy się podczas zgrupowania w Szczyrku, teraz rozmawiamy w Spale. Za wami Liga Narodów, a przed wami kolejne duże wyzwanie i turniej kwalifikacyjny do IO we Wrocławiu.

Mam wrażenie jakby zgrupowanie w Szczyrku było wczoraj, szybko to wszystko leci. My tak naprawdę obrałyśmy metodę małych kroków i myślę, że to nam się do tej pory sprawdza. Grając Ligę Narodów, nie wybiegałyśmy w przyszłość, nie myślałyśmy o tym, co będzie, jak już dojdzie do tego turnieju kwalifikacyjnego. Nie ma "spinki", nie ma dodatkowego stresu, bo myślę, że to nie jest nam teraz potrzebne. Nie ma co się za bardzo nakręcać, musimy podejść do tego spokojnie, wypracować tutaj to, co mamy do wypracowania i tyle.

Czytaj także: Martyna Grajber: Jesteśmy jak kropla, która drąży skałę

Jak sama pani powiedziała, nie ma zbyt wiele czasu na wytchnienie, tak naprawdę jeden ważny turniej goni następny, a presja na was jako drużynie jest coraz większa. Jak sobie z tym radzić?

Myślę, że trzeba ułożyć sobie to w głowie. Już przed sezonem kadrowym wiedziałyśmy, że tak to będzie wyglądało. Wiedziałyśmy, że mamy trzy duże imprezy i że nie mamy co liczyć na wakacje w tym roku. My jednak nie narzekamy, bo każda z nas dobrze wie, że potrzebujemy pracy, treningu i ciągłego zgrywania się, żeby coś osiągnąć. Każdy profesjonalny sportowiec jest w stanie poświęcić takie małe rzeczy jak wakacje, bo dla nas to są małe rzeczy. Wiadomo, oglądamy media społecznościowe, widzimy jak koleżanki wrzucają zdjęcia z wakacji, ale szczerze ja nie czuję zazdrości. Jest to dla mnie naturalne, bo tak praktycznie dzieje się co sezon.

Czyli można się do tego przyzwyczaić?

Można, naprawdę można. Wiadomo, że czasami jest ciężko, brakuje rodziny i najbliższych, oni też by chcieli w końcu mieć nas na dłuższy czas. Jednak taka sytuacja nie będzie trwała wiecznie, bo my też nie będziemy grały do starości.

Wasza dobra gra w Lidze Narodów zaprocentowała udziałem w Final Six, co dla wielu było niespodzianką. Dla was ten awans do turnieju finałowym też był zaskoczeniem?

Trochę tak, aczkolwiek z tygodnia na tydzień coraz bardziej oswajałyśmy się z tą myślą i mówiłyśmy sobie "no nie, jednak to jest do zrobienia". Dla nas to duża radość, bo to było kolejne nowe ciekawe doświadczenie. Final Six w Chinach to była fajnie zorganizowana impreza. Bardzo cieszę się, że miałyśmy możliwość wzięcia udziału w tym turnieju. Musimy coraz częściej brać udział w takich turniejach, bo później mistrzostwa Europy czy turniej kwalifikacyjny do igrzysk nie będą już robiły na nas aż tak dużego wrażenia. To jest potrzebne, bo my się oswajamy z grą na dużych turniejach.

Mimo tego, że jechałyście na Final Six bez presji, to czułyście niedosyt z powodu braku awansu do ścisłej "czwórki" turnieju? W dwóch meczach z Brazylią i USA tak naprawdę niewiele zabrakło do zwycięstwa.

Tak, trochę był niedosyt. Było nam żal, że już musimy wyjechać, bo naprawdę fajnie nam się grało podczas tego turnieju. Uważam jednak, że pojechałyśmy tam i wstydu nie narobiłyśmy. Nawiązałyśmy walkę i myślę, że nasze mecze stały na naprawdę niezłym poziomie. Jadąc na Final Six, tak naprawdę nie wiedziałyśmy, jak wypadniemy na tle zespołów, które przyjechały z trochę mocniejszymi składami. Myślę jednak, że momentami grałyśmy jak równy z równym.

Czytaj także: Sparing. Polska - Czechy: pewne zwycięstwo Biało-Czerwonych

Teraz przed wami udział w turnieju kwalifikacyjnym do IO. Jeśli chodzi o waszych rywali, to wiele mówi się o Serbkach, ale by ten mecz coś znaczył, trzeba wygrać dwa poprzednie - z Tajlandią i Portoryko.

Do Wrocławia każdy przyjedzie po to, by zrealizować jeden cel, jakim jest awans na igrzyska. Nie ma co się oszukiwać, zespół z Tajlandii, to nie jest dla nas łatwy zespół. My z tą drużyną potrafiłyśmy kiedyś regularnie przegrywać. To są dziewczyny grające bardzo kombinacyjną siatkówkę. Z kolei Portoryko to zespół, który w II dywizji w World Grand Prix, jak grałyśmy, to momentami bił nas na boisku. Wiadomo, że Serbia to przeciwnik z bardzo wysokiej półki, ale, tak jak mówisz, najpierw trzeba skupić się na przeciwnikach, którzy są w naszym zasięgu i to będzie najważniejsze.

Jak podchodzicie do tego turnieju? Stawka jest niezwykle wysoka, każdy sportowiec chce przecież być olimpijczykiem.

Każda z nas marzy o tym, by pojechać na igrzyska, ale to będzie cel bardzo trudny do zrealizowania. Dla nas jako siatkarek to jeszcze trudniejsze zadanie, bo mamy dużą konkurencję. Na przykład zespoły z Afryki też zajmują miejsca na igrzyskach, gdzie, nie oszukujmy się, one nie za bardzo liczą się w siatkówce światowej. Jednak to jest taka impreza, że każdy ma równe szanse. Dla europejskich zespołów to jest problem, bo mamy w Europie kilka bardzo mocnych zespołów i dla nas ta rywalizacja jest ogromna. Będzie to bardzo trudne zadanie, chociaż z drugiej strony może zadecydować dyspozycja dnia i może pójść jak po sznurku. Tak naprawdę igrzyska to już od lat moje najskrytsze marzenie. Uważam, że sam wyjazd na ten turniej to byłaby ogromna rzecz dla naszego zespołu i dla każdej z nas.

Trener Jacek Nawrocki od kilku sezonów powtarza, że kadra jest budowana pod kątem igrzysk olimpijskich w Tokio w 2020 roku. Czujecie z tego powodu jakąś dodatkową presję?

Presji nie czujemy, myślę, że bardziej możemy poczuć się wyjątkowo. Możliwość bycia olimpijczykiem to jest naprawdę super sprawa i to, że trener Nawrocki wybrał akurat tę grupę i że jesteśmy w tej grupie, to dla nas ogromny zaszczyt. Po każdej z dziewczyn widać, że chce pracować i że chce poświęcać się dla reprezentacji. Bycie wybranką w grupie przygotowującej się do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk to naprawdę ogromna sprawa.

Galeria zdjęć z meczu towarzyskiego Polska - Czechy

Źródło artykułu: