Oni nie mieli tyle szczęścia, co Wilfredo Leon. Nie wszyscy mogli zmienić siatkarską ojczyznę

WP SportoweFakty / Olga Król / Na zdjęciu: Olieg Achrem
WP SportoweFakty / Olga Król / Na zdjęciu: Olieg Achrem

Wilfredo Leon po latach starań może założyć koszulkę reprezentacji Polski, ale już na przykład Olieg Achrem nie miał tej możliwości. To nie jedyny gracz znany polskim kibicom siatkówki, który nie mógł zmienić "paszportu sportowego".

Już w styczniu 2011 roku, kiedy Olieg Achrem został pełnoprawnym obywatelem naszego kraju, wspominano głośno o ambicjach Białorusina. Jego celem był debiut w polskiej kadrze siatkarzy. - Spełniła się jedna część moich marzeń. Drugą jest zagranie w przyszłości w reprezentacji Polski. Mam nadzieję, że się również kiedyś spełni. Postaram się nie zawieść - mówił niegdysiejszy reprezentant Białorusi.

Z dzisiejszej perspektywy rozważania na temat przydatności Achrema dla biało-czerwonej kadry wydają się dziwaczne, bo po 2014 roku i koszmarnej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych Achrem nigdy nie wrócił do dawnej formy. Poza tym reprezentacja Polski mężczyzn w międzyczasie zdobyła dwa mistrzostwa świata i wypromowała innych, młodszych skrzydłowych prezentujących wysoką jakość.

Polska - Holandia. Debiut Wilfredo Leona. "Z nim w składzie mamy 70 procent szans na złoto w Tokio"

Plany spaliły na panewce

Ale wtedy, w 2011 roku, Olieg Achrem był stawiany na równi z Michałem Winiarskim czy Bartoszem Kurkiem, największymi gwiazdami PlusLigi. Nic dziwnego, że lobbowano za pomyślnym załatwieniem sprawy Achrema przez PZPS i FIVB, zwłaszcza w rzeszowskim środowisku siatkarskim. Zawodnik odczekał konieczne dwa lata karencji po występach w kadrze Białorusi, prezes Mirosław Przedpełski jeździł na Białoruś, by zacieśniać relacje z tamtejszą federacją siatkówki, a ówczesny selekcjoner Polaków Andrea Anastasi deklarował chęć powołania polskiego Białorusina do kierowanego przez siebie zespołu. Co z tego wynikło? Absolutnie nic.

ZOBACZ WIDEO Wyczekiwany debiut Leona coraz bliżej! "Jeśli trener tak zdecyduje, to zastąpię Bartosza Kurka na ataku"

Po dwóch latach czekania Achrem zdecydował się na ponowne występy w reprezentacji Białorusi. Tamtejsze władze siatkarskiego związku miały być oburzone decyzją Oliega Achrema z 2011 roku, ale najwidoczniej uznały, że reprezentacji Białorusi nie stać na stratę tak charyzmatycznego gracza i nie robiły graczowi Asseco Resovii Rzeszów kłopotów z powrotem do rodzimej drużyny narodowej. - Byłem nawet gotowy zapłacić połowę kwoty do białoruskiej federacji. Niestety, nie dostałem z PZPS żadnego telefonu w tej sprawie, nikt nie odpowiedział na mój wniosek, więc uznałem, że PZPS nie jest zainteresowany moją grą w biało-czerwonych barwach - opowiadał siatkarz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Wzajemne zarzuty

Zdaniem Achrema PZPS zaniedbał przesłanie do światowej federacji dokumentów w swojej sprawie, do tego już na samym starcie został "skreślony" przez działaczy związku. - Chciałem, żeby obserwował mnie trener reprezentacji i żeby to on wyraził opinię, czy mam szansę trafić do kadry, czy się do niej nadaję. Zrobił to jednak prezes Przedpełski, który jak prorok stwierdził, że nawet gdyby zgłosił mnie do FIVB jako Polaka, to ja mógłbym się nie załapać nawet do dwunastki reprezentacji Polski. Taki osąd jest krzywdzący, bo przecież nie wiadomo, jak mogłoby być - denerwował się zawodniki w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego".

Sam Mirosław Przedpełski musiał interweniować w tej sprawie i wysyłać mediom informację, że jedyną przeszkodą stojąca na drodze zmianie "paszportu sportowego" Achrema był brak opłaty 25 tysięcy franków szwajcarskich do FIVB, którą miał uiścić... sam zawodnik. - Nie ma w zwyczaju żadnej krajowej federacji siatkarskiej stowarzyszonej w FIVB by wnosiła wymienioną opłatę w imieniu sportowca - tłumaczył ówczesny szef PZPS. Dodajmy, że w 2015 roku polska federacja siatkówki nie miała problemu z tym, by ponieść wszelkie opłaty administracyjne wymagane przez FIVB w sprawie Wilfredo Leona.

Oliva skazany na Kubę

Nie tylko Olieg Achrem poczuł w ostatnich latach zawód związany z przegraną batalią o występy w innej reprezentacji. Dobrze znany kibicom Jastrzębskiego Węgla Salvador Hidalgo Oliva od ośmiu lat posiada obywatelstwo Niemiec, kraju, w którym żyje od 2005 roku. Ale mimo to do tej pory nie dostał szansy występu w niemieckiej kadrze, bo siatkarska federacja Kuby od lat blokuje jego starania o grę w innej reprezentacji.

- Moi rodzice są Kubańczykami, w naszych żyłach płynie kubańska krew, ja także czuje się Kubańczykiem. Nigdy jednak nie dostałem szansy na grę w reprezentacji. Wszystko zależy od tamtejszych działaczy, a oni milczą. FIVB wymaga zgody federacji na zmianę obywatelstwa, ponieważ według nich jestem kubańskim zawodnikiem. Nigdy nie chciałem tego powiedzieć, ale czujemy się częścią biznesu, ponieważ opłaty transferowe za nas są wysokie - mówił kontrowersyjny gracz w wywiadzie dla portalu PlusLigi.

"To nie jest fair play"

Urodzony w Leningradzie Kubańczyk i obywatel Niemiec od lat tłumaczył, że nigdy nie wystąpił nawet w młodzieżowej kadrze Kuby i dziwi się, że ktokolwiek chciałby robić mu problemy przy zmianie macierzystej federacji. Oliva wraz ze swoim menadżerem nieraz kontaktowali się z działaczami FIVB w tej kwestii, ale zawsze słyszeli odpowiedź "czekamy na odpowiedź z Kuby". A ta zawsze jest negatywna.

- Światowa federacja dostaje sporo pieniędzy od Kubańczyków, którzy grają w zagranicznych klubach. Ja mam to szczęście, że czasami podpisuję nawet dwa kontrakty w roku. Nie dziwię się, że nie chcą stracić takiego dochodu. Jednak chciałbym mieć prawo do decydowania o swoim życiu i swojej karierze (...) W moim prywatnym życiu czuję się po trosze Kubańczykiem i Niemcem, ale w sportowym nie mam i nigdy nie miałem z Kubą nic wspólnego. Mam nadzieję, że w końcu ktoś to zrozumie. FIVB dużo i pięknie mówi o fair play, ale to, co robią w moim przypadku nie jest fair play - ocenił były zawodnik klubu z Jastrzębia-Zdroju.

Odyseja Simona

Walka Salvadora Hidalgo Olivy o prawo gry dla Niemiec przypomina od dawna siatkarską telenowelę, ale w tej "serialowej" kategorii wygrywa zdecydowanie Robertlandy Simon i jego wieloletnie starania o występy w reprezentacji innej niż kubańska. Słynny środkowy od ośmiu lat próbował zmienić macierzystą federację, ale zawsze coś stawało mu na przeszkodzie.

- Próbowałem najpierw we Włoszech, ale trwała już sprawa naturalizacji Osmanego Juantoreny i mój proces się nie rozwinął. W Argentynie, do dziś nie rozumiem dlaczego, proces został przerwany. I wreszcie Kanada, przeszedłem wszystkie przez procedury, ale ostatecznie Kanadyjczycy się rozmyślili, pozostawiając mnie bez wyjaśnienia - tłumaczył Simon. W ostatnich miesiącach było bardzo blisko tego, by środkowy Cucine Lube Civitanova stał się reprezentantem Bułgarii, ale na drodze stanęła ministerialna biurokracja.

A konkretnie decyzja komitetu do spraw paszportów i obywatelstwa, działającego przy prezydencie Bułgarii. Decyzję tłumaczono tym, że po czasie, który musiałby upłynąć od uzyskania przez Simona obywatelstwa, a uzyskaniem zgody od FIVB na jego występy w nowej kadrze (minimum dwa lata), zagraniczny środkowy nie prezentowałby odpowiedniej jakości sportowej i nie byłby dużym wzmocnieniem siatkarskiej reprezentacji Bułgarii.

Rozstania i powroty

Żeby było ciekawiej, wygląda na to, że Simon będzie miał okazję spełnić swoje marzenie i zagrać na igrzyskach w Tokio, i to w reprezentacji... Kuby. Zawodnik wraz z Raydelem Hierrezuelo i Michaelem Sanchezem porozumiał się ze swoją federacją na temat powrotu do ojczystej kadry i rozpoczął treningi do kwalifikacji olimpijskich.

Siatkówka. Polska - Holandia. Wszystkie oczy zwrócone na Opole. Czas na debiut Wilfredo Leona!

Istnieje prawdopodobieństwo, że Simon w barwach Kuby zmierzy się podczas turnieju olimpijskiego w Tokio z Polakiem Wilfredo Leonem, kompanem, z którym sięgał w 2010 roku po wicemistrzostwo świata. A jeżeli jeszcze w grupie trafią się Włosi z Osmanym Juantoreną... Szaleństwo świata siatkówki objawi się w pełni. Możemy być za to niemal pewni, że jeżeli do zmagań w Tokio zakwalifikują się Rosjanie, to w ich zespole nie zobaczymy 33-letniego skrzydłowego Oreola Camejo.

Kubańczyk po otrzymaniu w czerwcu 2018 roku obywatelstwa Rosji rozpoczął starania o prawy gry dla Sbornej, ale według informacji Mirosława Przedpełskiego tamtejsza federacja zbyt późno złożyła dokumenty w FIVB i okres karencji Camejo zakończyłby się tuż po zakończeniu kolejnych igrzysk. Tym bardziej należy się cieszyć, że PZPS zdążył ze sprawą Leona w roku przedolimpijskim.

Źródło artykułu: