Kwalifikacje do igrzysk. Polska - Serbia. Magdalena Stysiak zapewnia: Będziemy coraz lepsze

PAP / Jan Karwowski / Na zdjęciu: Magdalena Stysiak (z lewej)
PAP / Jan Karwowski / Na zdjęciu: Magdalena Stysiak (z lewej)

Polskie siatkarki musiały pogodzić się z porażką 1:3 z Serbkami na koniec kwalifikacji olimpijskich Tokio 2020. - Jeszcze powalczymy w styczniu - zadeklarowała młoda skrzydłowa Magdalena Stysiak.

[b]

Z Wrocławia - Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty[/b]

- Nie ma lepszego rywala do sprawdzenia się niż mistrz świata, Europy i srebrny medalista olimpijski - Magdalena Stysiak w pomeczowej rozmowie z dziennikarzami podkreśliła te słowa odpowiednią intonacją. W jej głosie czuć było zmęczenie i ogromny smutek po porażce 1:3 z reprezentacją Serbii kobiet, ale absolutnie nie było w nim poczucia rezygnacji. Miało się raczej wrażenie, że Stysiak, wciąż młoda uczennica w szkole siatkówki, zamierza jak najszybciej poprawić złą ocenę z ostatniego sprawdzianu i zrobi wszystko, by tym razem dostać piątkę.

Tokio 2020 turniej kwalifikacyjny. Twitter po meczu Polska - Serbia: wielkie brawa mimo porażki

- Pokazałyśmy naszą postawą i wolą walki, że jesteśmy w stanie walczyć z każdym przeciwnikiem, nawet najlepszym na świecie. I dlatego tak bardzo boli nas ta porażka, po takich końcówkach z taką determinacją. Już mniej by bolała porażka 0:3 i każdy set do piętnastu. Miałyśmy swoje szansę, bo grałyśmy dobrą siatkówkę, a Serbia dała z siebie tyle, ile mogła na ten moment. Brawa dla tych dziewczyn, a my na pewno powalczymy jeszcze w styczniu - mówiła rozemocjonowana 18-latka.

Stysiak mogła pokazać próbkę swoich możliwości dopiero w starciu z Serbią, ale widzowie meczu we wrocławskiej Hali Orbita z pewnością nie żałowali tego występu. Mierząca ponad dwa metry przyjmująca nie raz huknęła obok serbskiego bloku jak z armaty, co pozwoliło jej ugrać 16 punktów przy 41 procentach skuteczności. - Chciałabym bardzo podziękować trenerowi Nawrockiemu za szansę, jaką mi dał. Od siebie mogę powiedzieć, że muszę dawać z siebie jeszcze więcej i bardziej pomagać zespołowi. Gramy całą drużyną i to nas niesie do góry. Będziemy coraz lepsze, na pewno - oświadczyła Magdalena Stysiak z zaciętą miną.

ZOBACZ WIDEO Memoriał Wagnera. Paweł Zatorski: Z podniesioną głową możemy jechać do Gdańska

Młoda zawodniczka występowała w swoim pierwszym zawodowym sezonie klubowym na ataku, nic więc dziwnego, że kiedy w kadrze jest przesuwana na przyjęcie, taktyka zespołu zakłada, że Stysiak ma odbierać jak najmniej serwisów rywala. - Co do przyjęcia, jest z nim nieźle i na pewno będzie jeszcze lepiej, ale wygląda na to, że po prostu pozostanę przyjmującą, która musi być kryta w odbiorze. Zresztą to samo jest w kadrze Serbii: Brankica Mihajlović ma przede wszystkim wyskakiwać w górę i jak najlepiej uderzać, a za przyjęcie odpowiadają dwie pozostałe zawodniczki. Potrzebuję jeszcze ogrania, ale otrzymuję dużo pomocy od dziewczyn i trenera - mówiła reprezentantka Polski, podkreślając przy okazji wsparcie ze strony Pauliny Maj-Erwardt.

Na turnieju we Wrocławiu nie kończy się sezon. Są jeszcze mistrzostwa Europy (23 sierpnia - 8 września) których Polska będzie współgospodarzem. - Nie zamierzam opowiadać, jaki zrobimy wynik i z kim wygramy. Ale zapewniam, że będziemy walczyć w każdym meczu. Co będzie, to będzie, ale nie zamierzamy się poddawać, bo mamy wielkie ambicje i wolę walki - tak Stysiak odpowiedziała na pytanie, czy wysiłek włożony w spotkania eliminacji olimpijskich przełoży się we właściwy sposób na występy w nadchodzącym turnieju. To właśnie mistrzostwa kontynentu są docelową imprezą dla Jacka Nawrockiego i jego drużyny. 

Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020: Polki nadal w grze o igrzyska. O awans będzie jednak bardzo trudno

Źródło artykułu: