Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Smutna Malwina Smarzek-Godek: Potrzebuję czasu, by ułożyć to sobie w głowie

Materiały prasowe / volleyball.world / Na zdjęciu: Malwina Smarzek
Materiały prasowe / volleyball.world / Na zdjęciu: Malwina Smarzek

- Serbki grają o tak dużą stawkę częściej niż my i wytrzymały tę presję - stwierdziła Malwina Smarzek-Godek o przegranym 1:3 meczu reprezentacji Polski z Serbią. Meczu, który dał mistrzyniom świata przepustkę na Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

Liderka reprezentacji Polski siatkarek nie ukrywała emocji. Była bardzo rozgoryczona i smutna straconą szansą Biało-Czerwonych w tym spotkaniu. Nie chodzi o samą porażkę, a o fakt, że po wygranym pierwszym secie do 21 zespół trenera Jacka Nawrockiego miał szansę pokonać Serbki też w drugiej partii, ale przegrał ją do 23. A w czwartej części gry Polki prowadziły 20:15 i... straciły całą przewagę, a później przegrały całe spotkanie.

Zobacz też: Dominika Pawlik: Kibicu, doceń tę reprezentację, mimo porażki

- Byłyśmy bardzo blisko, by pokonać mistrzynie świata i zapewnić sobie występ na igrzyskach. To dla mnie strasznie trudne, bo naprawdę niewiele nam brakowało. Potrzebuję czasu, żeby to sobie ułożyć w głowie - mówiła Malwina Smarzek-Godek. - Przede wszystkim na pewno powinnyśmy wygrać czwartego seta. Nie wiem, co by było później w piątym, ale wszystko miałyśmy w swoich rękach. Powinnyśmy wykorzystać szansę, a my ją wypuściłyśmy - dodała.

Zdaniem 23-letniej atakującej znaczenie mogło mieć doświadczenie w grze o wielką stawkę. Reprezentacja Serbii w ostatnich latach sięgała po srebro olimpijskie, a także złote medale mistrzostw Europy i świata.

ZOBACZ WIDEO: Wielkie strzelanie Luton i Middlesbrough! Padał gol za golem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Serbki mecze o tak dużą stawkę grają częściej niż my i wytrzymały tę presję. Nie ma też co analizować, w którym momencie przegrałyśmy ten mecz. Miałyśmy sporo szans, których po prostu nie wykorzystałyśmy. Zarówno w czwartym, jak i w drugim secie sytuacja była podobna - powtarzała zawodniczka.

Smarzek-Godek przyznała też, że rywalki trzymały w miarę równy poziom przez całe spotkanie, a Polki za bardzo "falowały".

- Prawda jest taka, że my zaczęłyśmy naprawdę super - zagrałyśmy świetnego pierwszego seta, a później nie Serbki poprawiły swoją grę, a my przestałyśmy grać to, co grałyśmy wcześniej. Niestety, nie jesteśmy jeszcze na takim poziomie, byśmy potrafiły być bardzo dobre przez cały mecz. Ciągle jeszcze musimy się tego uczyć - przyznała otwarcie liderka Biało-Czerwonych.

Choć drużyna przystępowała do tego spotkania po długim i nerwowym tie-breaku z reprezentacją Tajlandii, według Malwiny Smarzek-Godek nie miało to znaczenia na samym boisku.

- Myślę, że nikt nie rozmyślał już o meczu z Tajkami. Może byłyśmy trochę zmęczone rano w niedzielę po obudzeniu, ale żadna z nas z pewnością nawet sobie tym nie zawracała głowy. To przecież były kwalifikacje do igrzysk olimpijskich i nie ma co na to zrzucać winy - powiedziała.

Pozostaje wierzyć, że niedzielna porażka we wrocławskiej Hali Orbita wpłynie motywująco na polski zespół podczas mistrzostw Europy, które startują już za niespełna trzy tygodnie. Polska będzie ich współgospodarzem.

- Trudno mówić o odgrywaniu się, ale na mistrzostwach Europy chcemy wywalczyć medal. Na razie jednak trudno o coś optymistycznego - zakończyła Smarzek-Godek.

Przypomnijmy, że najprawdopodobniej Polki będą miały jeszcze okazję, by powalczyć o bilety do Tokio. W styczniu rozegrany zostanie europejski turniej kwalifikacyjny z udziałem najwyżej sklasyfikowanych drużyn rankingu CEV, które prawa gry w turnieju olimpijskim jeszcze sobie nie wywalczyły. Więcej na ten temat TUTAJ.

Źródło artykułu: