Mistrzostwa Europy siatkarek. Dominika Pawlik: Trener jednym z autorów sukcesu, ale kibic wie lepiej

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki

Z piekła do nieba, tak można krótko podsumować dwa ostatnie dni podczas mistrzostw Europy siatkarek w wykonaniu reprezentacji Polski. Jeszcze w środę Jacek Nawrocki był zwalniany przez kibiców, a teraz nie jest autorem sukcesu.

Starcia ze Słowenią, Portugalią i Ukrainą były rozgrzewką, którą trzeba było po prostu, dla zdrowia, odbyć. Czy po tamtych spotkaniach można było wysnuwać daleko idące wnioski? Z perspektywy czasu wiemy już, że niekoniecznie. Czy o tych meczach ktoś będzie pamiętał za kilka dni? Nie. Wszystko to, co istotne, wydarzyło się w środę i czwartek.

To było 30 godzin emocjonalnego rollercoastera. Najpierw przegrany mecz z Belgijkami, w którym nasza reprezentacja była o piłkę od szczęścia, a potem zwycięstwo z Włoszkami, wicemistrzyniami świata, które do tej pory nie straciły nawet seta, a grały tak, że można było już je w myślach stawiać na podium.

Czytaj też: 
-> Mistrzostwa Europy siatkarek. Polska - Włochy. Wicemistrzynie świata pokonane! Co to był za mecz
-> Mistrzostwa Europy siatkarek. Polska - Włochy: odmienione Biało-Czerwone! Zobacz oceny za wygraną

- W starciu z Włoszkami to my byłyśmy tymi Belgijkami z meczu z nami. Nie miałyśmy nic do stracenia, mogłyśmy ryzykować - trafnie podsumowała Martyna Grajber.

ZOBACZ WIDEO: Paweł Zatorski narzeka na kalendarz rozgrywek. "Co roku działacze nam to fundują. Balansujemy na krawędzi ryzyka"

Jeszcze w środę kibice zwalniali Jacka Nawrockiego i mówili, że dziewczyny nic nie ugrają, a sam szkoleniowiec mówi bzdury. Rozliczano go ze wszystkich słów, wytykano błędy, podważano decyzje personalne. W czwartek rola trenera została przemilczana.

Vital Heynen ma znacznie większy kredyt zaufania, ale naturalnie są ku temu powody. Oczywiście obaj trenerzy znacznie się różnią od siebie, ale łączy ich jedno: doskonale wiedzą, że to, co mówią w strefie mieszanej, to nie są tylko słowa do nas, dziennikarzy. Siatkarki nie są zamknięte pod kloszem, twierdzą, że nie czytają mediów, a w rzeczywistości dobrze wiedzą, co w trawie piszczy i co mówi o nich trener.

Jacek Nawrocki świadomie zdejmuje presję ze swoich podopiecznych i robi to dobrze. Bo nie było łatwo podnieść się po porażce na własne życzenie, straconej szansie. Wyjście 24 godziny później na parkiet i zaprezentowanie zupełnie odmiennego oblicza - to piękna historia.

Kibic wie jednak lepiej. Niewielu jest obrońców Jacka Nawrockiego, moim zdaniem niesłusznie. Wystarczy spojrzeć na progres, jaki wykonała kadra w ostatnich latach. Widać to choćby po wypełnionych trybunach w Atlas Arenie. Kilka lat temu nie udawało się zebrać pełnej hali w Lublinie czy Włocławku.

Warto jeszcze docenić pracę sztabu szkoleniowego, który od początku turnieju spisuje się znakomicie. I znając te osoby, kiedy my spaliśmy po meczu, oni już przygotowali trenerowi większość materiałów pod starcie z Hiszpanią.

Nie mówmy jednak o autostradzie do półfinału. Tak jak drużyna, skupmy się na kolejnym spotkaniu.

Dominika Pawlik

Źródło artykułu: