- Było ciężko. Wydaje mi się jednak, że wstydu nie przyniosłyśmy. Turczynki, wsparte tym niesamowitym tłumem zagrały fenomenalnie. Czasami nawet nie dało się usłyszeć właśnych myśli. Jestem mimo wszystko dumna, ponieważ po porażce w dwóch pierwszych setach, na kolejną odsłonę wyszłysmy nie mając nic do stracenia i zagrałyśmy znakomicie. Podobnie było do połowy czwartej partii. Później rywalki ponownie się nakręciły i z uporem dążyły do finału. Nam tego zabrakło. Czuję optymizm w tym wszystkim. Cały czas wierzę, że przywieziemy do Polski medal - powiedziała przed kamerami Polsatu Sport, Joanna Wołosz.
29-letnia rozgrywająca przyznała w rozmowie z Marcinem Lepą, żę kluczowym momentem spotkania było wejście na boisko rezerwowej atakującej reprezentacji Turcji, Ebrar Karakurt.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Zatorski narzeka na kalendarz rozgrywek. "Co roku działacze nam to fundują. Balansujemy na krawędzi ryzyka"
- Karakurt zagrała niesamowicie. Weszła w trudnym momencie dla swojej drużyny i posłała na naszą stronę kilka mocnych zagrywek. Od tamtej pory grało nam się bardzo trudno - stwierdziła.
Zawodniczka Imoco Volley Conegliano dodała, że w meczu o brązowy medal Biało-Czerwone pokonają Włoszki. Powód jest jeden. - Muszę wrócić do klubu ze świadomością, że z nimi wygrałam (śmiech) - zakończyła Joanna Wołosz.
Czytaj także:
- Mistrzostwa Europy siatkarek. Twitter po Turcja - Polska: bez żalu o cokolwiek. Wciąż gramy o medal
- Mistrzostwa Europy siatkarek. Oceny po meczu Turcja - Polska. Zabrakło przyjęcia i siły ognia
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)