Mistrzostwa Europy siatkarzy. Czarnogóra - Polska: lanie w Amsterdamie. Biało-Czerwony walec przejechał Czarnogórców

PAP/EPA / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski mężczyzn
PAP/EPA / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski mężczyzn

Trzecie kolejne manto spuścili polscy siatkarzy swoim rywalom na mistrzostwach Europy. Po Holendrach i Czechach mistrzowie świata zbili 3:0 Czarnogórców i są już niemal pewni pierwszego miejsca w grupie D.

Z Amsterdamu - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Po trzech meczach w wielkiej hali w Rotterdamie na kolejne dwa spotkania Biało-Czerwoni przenieśli się do holenderskiej stolicy. Do większego miasta, ale obiektu, który przy Ahoy Arenie wygląda jak łupina pana Maluśkiewicza przy transatlantyku.

W zaledwie 2,5 tysięcznej Sporthallen Zuid siłą rzeczy było też mniej polskich kibiców - ci wypełnili trybuny mniej więcej w dwóch trzecich. Amsterdam i okolice zamieszkuje podobno mniej naszych rodaków, a powód jest prosty - życie jest tu zdecydowanie droższe.

Bilety na spotkanie z Czarnogórą drogie jednak nie były - te na wtorkowy mecz piłkarskiej Ligi Mistrzów pomiędzy Ajaksem a francuskim Lille kosztują ponoć 20 razy więcej - a patrząc na grę swojej siatkarskiej reprezentacji polscy fani mogli poczuć się jak bogacze, którym inni zazdroszczą fortuny.

ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarzy. Michał Kubiak rozśmieszony przez kibiców podczas wywiadu. Nie mógł zachować powagi

Drużyna trenera Vitala Heynena na tle kolejnego przeciwnika wyglądała po prostu potwornie dobrze, i to mimo faktu, że w starciu z najsłabszym zespołem grupy D od pierwszego gwizdka szansę dostało kilku zmienników - Marcin Komenda, Dawid Konarski i Aleksander Śliwka. Czarnogórcy nie mieli żadnych argumentów. Mistrzowie świata nie musieli się nawet specjalnie wysilać, bo rywale co chwila im pomagali karykaturalnymi błędami.

A że nasi wysilać się chcieli, z wynikiem odjechali błyskawicznie. Zaczęli od prowadzenia 5:1, potem było 13:5 i 17:7. Pierwszego setbola mieliśmy, gdy po stronie przeciwników zapisano zaledwie 10 punktów. Wykorzystali go, bo jeden z Czarnogórców nie był w stanie czysto odbić sytuacyjnej piłki.

Losy wygranej w drugiej partii również zostały rozstrzygnięte błyskawicznie, a ze względu na słabość rywala mecz w niektórych akcjach zamieniał się w komedię. Wilfredo Leona serwującego floatem jako ostatni widzieli chyba jego juniorscy trenerzy na Kubie. Z kolei sędzia jakimś cudem zobaczył obronę Czarnogórców w akcji, w której główny bombardier naszej drużyny z impetem wbił piłkę w parkiet i rywale Polaków zdobyli punkt, gdy ci stali już odwróceni do nich plecami.

Przy sześciopunktowym prowadzeniu naszej drużyny Heynen wprowadził na boisko kolejnych rezerwowych. Za Mateusza Bieńka pojawił się Jakub Kochanowski, za Leona Artur Szalpuk. Ci dwaj gracze zaczęli od efektownego bloku na lewym skrzydle, chwilę później Szalpuk dołożył do tego ładny atak z sytuacyjnej piłki.

Ciekawe akcje przeprowadzał w tym spotkaniu tylko polski zespół. Czarnogórcy męczyli się w każdej akcji, zdobycie każdego punktu przychodziło im z wielkim trudem. W drugiej odsłonie i tak zdobyli tych punktów prawie dwa razy więcej niż w pierwszej - 17.

Zobacz także:
ME siatkarzy. Polscy kibice zaskoczyli organizatorów. "Holendrzy kombinują, żeby nie wpuścić zbyt wielu naszych"

ME siatkarzy. Nowy zakład Vitala Heynena. Jeśli wygramy turniej, będzie ciekawie

W secie numer trzy walka punkt za punkt trwała najdłużej, bo do stanu 8:8. Potem swoją skuteczność w ataku poprawili Śliwka i Konarski i w mgnieniu oka Polacy odskoczyli na cztery punkty.

Najbardziej dramatycznym momentem tej partii i całego spotkania w ogóle był przypadkowy cios piłką przyjęty na szczękę przez Komendę. Nasz rozgrywający upadł na parkiet i przez dłuższą chwilę leżał z twarzą zwróconą do ziemi, ale w końcu doszedł do siebie, uśmiechnął się i otrzymał potężną owację od kibiców.

Na owację dla całej drużyny nie trzeba było długo czekać. Kilkanaście minut później Konarski sprytnie kiwnął za blok rywali, dał nam wygraną 25:19 w secie i 3:0 w całym spotkaniu.

Mecz się odbył, wynik dopisano do tabeli, kibice mieli trochę zabawy, choć wielkich emocji tym razem nie przeżyli. Po raz kolejny na tych mistrzostwach okazuje się, że europejska siatkówka, choć najmocniejsza na świecie, nie jest gotowa na rozgrywanie kontynentalnego turnieju z udziałem aż 24 drużyn.

Różnica umiejętności pomiędzy takimi ekipami, jak Polska i Czarnogóra jest po prostu zbyt duża. Gdyby to był boks, sędzia ogłosiłby techniczny nokaut już gdzieś tak w połowie drugiego seta. O ile wcześniej trenerzy Czarnogórców nie rzuciliby na boisko białego ręcznika.

Po czterech spotkaniach w grupie D mistrzowie świata mają w dorobku cztery zwycięstwa za 3 punkty i tylko jednego przegranego seta. Pewnie zmierzają po awans do 1/8 finału z pierwszego miejsca. Powinni je przypieczętować w czwartek, gdy w swoim ostatnim meczu tej fazy turnieju zmierzą się z z Ukrainą.

ME siatkarzy, grupa D, Amsterdam:

Czarnogóra - Polska 0:3 (10:25, 17:25, 19:25)

Polska: Marcin Komenda, Dawid Konarski, Wilfredo Leon, Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Karol Kłos, Damian Wojtaszek (libero) oraz Jakub Kochanowski, Artur Szalpuk.

Czarnogóra: Gojko Cuk, Rajko Strugar, Marko Bojić, Marko Vukasinović, Ivan Jecmenica, Milos Culafić, Vojin Cacić (libero) oraz Bożidar Cuk.

Źródło artykułu: