Z Apeldoorn - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
"Będzie zabawa, będzie się działo!" - niosło się po Omnisport Arenie w Apeldoorn na mniej niż godzinę przed rozpoczęciem ćwierćfinału mistrzostw Europy. Popularna "Bałkanica" zespołu "Piersi" zabrzmiała wtedy jak podwójna obietnica. Po pierwsze - meczu naszych siatkarzy, który nie będzie tak jednostronnym widowiskiem, jak pięć poprzednich, po drugie - wyprawy na Bałkany, bo zwycięzca ćwierćfinałowego spotkania na kolejny mecz jedzie do stolicy Słowenii - Lublany.
Niemieccy rywale Biało-Czerwonych wydawali się gwarantami dobrego spotkania. - Nie są w najwyższej formie, ale mają w drużynie fenomenalnych graczy - opisywał ich kapitan Polaków Michał Kubiak. Ci fenomenalni gracze to chociażby atakujący Georg Grozer, przyjmujący Christian Fromm i rozgrywający Lukas Kampa.
Wszyscy trzej byli filarami drużyny Vital Heynen, gdy ten zdobywał z Niemcami brązowy medal mistrzostw świata 2014. Belg nadal mówi o nich "moi Niemcy". Sentyment będzie miał do nich już zawsze, ale teraz bardziej "jego" są Polacy i Polska w ogóle.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarzy. Leon zachwycony kibicami. "Uwielbiam gdy skandują moje nazwisko!"
W swoich "niemieckich" latach Heynen nie był aż tak przywiązany do kraju, który prowadzi. Nie zachwycał się tak jego kibicami, bo też nie miał do tego takich powodów, jakie dają mu fani naszej reprezentacji. A ci znów wykupili wszystkie dostępne bilety, szczelnie wypełnili 6,5 tysięczną halę i zapewnili kapitalną atmosferę do grania.
Mistrzowie świata do takiego entourage'u są przyzwyczajeni i czują się w nim świetnie. Niemcy, którzy przy pełnych trybunach grają rzadko, na początku pierwszego seta wyglądali na przestraszonych i już przy stanie 5:2 trener Andrea Giani poprosił o czas, by dodać swoim graczom otuchy.
Przerwa pomogła, bo nasi rywale szybko doprowadzili do remisu, a potem, konsekwentnie celując zagrywkami w Wilfredo Leona, objęli prowadzenie 12:10. Jednak Polacy szybko opanowali sytuację. Zwarli szeregi, serwisowe ciosy w źle przyjmujących przeciwników wyprowadzili Kubiak i Mateusz Bieniek i przy wyniku 16:13 dla drużyny Heynena Giani znów ściągnął swoich graczy z boiska na 30 sekund.
Drugi raz w tej partii niemieccy gracze nie zdołali już wyrównać. Dobrymi akcjami w obronie i kontrataku Biało-Czerwoni powiększali przewagę i przy wyniku 22:17 mogli być już spokojni o prowadzenie 1:0. A że w ostatniej akcji znów wyprowadzili ładną kontrę, którą na czystej siatce zakończył Maciej Muzaj, w siedemnastym kolejnym secie nie pozwolili rywalom na zdobycie więcej, niż 19 punktów.
Druga odsłonę Polacy rozpoczęli prawie tak samo, jak pierwszą - od efektownego bloku Bieńka na Frommie. Przez kilka minut nie mogli oderwać się od rywali, ale w końcu dały o sobie znać słabsze przyjęcie Niemców i siła Biało-Czerwonych w kontrze oraz na wysokiej piłce. Dwa "break pointy" zdobył Leon, niemiecki libero Julian Zenger byle jak odebrał kilka serwisów Muzaja i w połowie seta nasz zespół miał już pięć punktów przewagi (16:11).
W końcówce polscy siatkarze popełnił kilka błędów, w aut atakowali Bieniek i Muzaj, a Leon zaserwował trzy metry obok boiska, ale wygrana ani przez moment nie była zagrożona. Przerwana została natomiast seria partii wygranych bardzo wysoko, bo Niemcy zdołali ugrać 21 punktów.
W secie numer trzy mistrzowie świata wygrali pierwsze trzy akcje, a potem trzymali Niemców na niewielki, ale w miarę bezpieczny dystans. Po stronie naszych przeciwników nieźle radził sobie rezerwowy Moritz Reichert, który już na początku drugiej partii zastąpił słabego Fromma, a Grozer kończył większość skierowanych do niego piłek, ale to było za mało, by doścignąć drużynę Heynena, w której Leon zdobywał punkt za punktem.
Wciąż aktualni wicemistrzowie Europy kontakt złapali tylko raz - gdy po serwisie Grozera piłka przetoczyła się po taśmie i spadła na naszą stronę (12:11). Na kole Biało-Czerwonych utrzymali się jednak tylko przez chwilę. W siatkarskim "money time'ie" błędy popełniali Reichert i Kampa, a Leon wciąż był bezlitosny. Ostatnią akcję zakończył Kubiak, sprytnie obijając blok rywali, i skończyło się na 25:18 i 3:0 w całym spotkaniu.
Najpoważniejszy jak do tej pory rywal Polaków na mistrzostwach Europy postawił się bardziej niż Holandia, Ukraina czy Hiszpania, ale nie był blisko wygrania choćby jednego seta. Nasz zespół całe spotkanie przeszedł suchą stopą, chwilami tylko bojąc się o jej zamoczenie.
Na półfinał mistrzowie świata jadą do wspomnianej już Ljubljany, gdzie w Stożice Arenie zmierzą się ze Słoweńcami, sensacyjnymi pogromcami Rosjan. I to już z całą pewnością będzie trudny i wymagający test. Jednak od ucznia, który na razie dostaje same celujące, nie spodziewamy się przecież dostatecznego.
1/4 finału ME siatkarzy, Apeldoorn:
Polska - Niemcy 3:0 (25:19, 25:21, 25:18)
Polska: Fabian Drzyzga, Maciej Muzaj, Wilfredo Leon, Michał Kubiak, Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek, Damian Wojtaszek (libero) oraz Maciej Muzaj, Dawid Konarski, Paweł Zatorski (libero), Artur Szalpuk.
Niemcy: Lukas Kampa, Georg Grozer, Christian Fromm, Ruben Schott, Tobias Krick, Markus Boehme, Julian Zenger (libero) oraz Denis Kaliberda, Jan Zimmermann, Moritz Reichert, Moritz Karlitzek, Simon Hirsch, Anton Brehme.
Czytaj też:
-> Mistrzostwa Europy siatkarzy. Wilfredo Leon najlepszym zawodnikiem 1/8 finału
-> Mistrzostwa Europy siatkarzy. Polska - Niemcy. Georg Grozer: Nie każdy ma tak dobrze jak Polacy
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)