Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że trener Gianlorenzo Blengini na turniej do Japonii nie zabrał takich graczy jak Filippo Lanza, Osmany Juantorena, Iwan Zajcew, Simone Giannelli i jeszcze wielu innych, lecz przecież po naszej stronie również podczas tego turnieju brakuje kilku wiodących postaci. Siatkarze z Półwyspu Apenińskiego mieli na koncie już dwie porażki przed starciem z Polakami. W pierwszej serii gier ulegli Japończykom, a w drugiej - Amerykanom.
Czytaj też: Wilfredo Leon miał cel na mecz z Włochami
We włoskich barwach podczas Pucharu Świata mógł zadebiutować Dick Kooy, którego znamy z gry nie tylko w reprezentacji Holandii, ale również - a być może nawet przede wszystkim - w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. 32-letni skrzydłowy w latach 2009-2015 grał dla Pomarańczowych, a w 2016 roku rozpoczął starania o włoskie obywatelstwo. Wszystko potoczyło się niemal zgodnie z planem i trener Blengini mógł z niego skorzystać już w Japonii.
Trener Vital Heynen postanowił tym razem od początku postawić na Marcina Komendę na pozycji rozgrywającego. Okazało się to bardzo dobrym posunięciem, bo nikt z kolegów nie miał prawa narzekać ani na liczbę, ani na jakość otrzymanych piłek do ataku. Różnicę pomiędzy obiema ekipami od samego początku widać było przede wszystkim w przyjęciu zagrywki. Biało-Czerwoni w tym elemencie grali pewnie, a to przekładało się na całą resztę.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #3: Uratowana kariera. Tomasz Kaczor wicemistrzem świata
Polscy zawodnicy czuli się zdecydowanie lepiej w ofensywie. Znakomite zawody rozgrywał Aleksander Śliwka, na którego także od początku postawi trener Heynen. Okazało się, że była to bardzo dobra decyzja, bo w całym meczu leworęczny przyjmujący Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zanotował najlepszy współczynnik akcji wygranych do przegranych. W pierwszej partii Biało-Czerwoni pozwolili zdobyć rywalom zaledwie osiemnaście punktów.
W drugiej obraz gry raczej nie uległ zmianie. Po raz kolejny uwagę zwracała dyspozycja środkowych. Karol Kłos i Jakub Kochanowski zarówno po pierwszym, jak i po drugim secie mogli pochwalić się stuprocentową skutecznością w ataku. Znakomicie wypadali też zawodnicy na skrzydłach. Aby rozpędzić zespół po zmianie stron więcej piłek dostawali Kurek z Leonem i to już pozwoliło oddalić się na 3-4 punkty. W końcówce prowadzenie to się jeszcze powiększyło, a na finiszu drugiej części gry osiągnęło tyle samo punktów, co na końcu pierwszej.
Nieco większy opór Włosi stawiali w trzecim secie, przede wszystkim w drugiej jego fazie. Nieco więcej piłek udało się skończyć Kooyowi i Oreste Cavuto, ale gdy przyszedł decydujący fragment, Polacy odpalili blok i kontrę. Od stanu 19:19 Biało-Czerwoni wygrali sześć akcji, a rywale zaledwie trzy. To był bardzo dobry mecz reprezentacji Polski w każdym elemencie. Zwycięstwo w trzech partiach z Italią było czwartą wygraną mistrzów świata w turnieju.
Teraz przed ekipą trenera Heynena dwa dni przerwy. Następne spotkanie Polacy zagrają w środę, 9 października z Rosją.
Włochy - Polska 0:3 (18:25, 18:25, 22:25)
Włochy: Sbertoli, Kooy, Candellaro, Nelli, Cavuto, Anzani, Balaso (libero) oraz Antonov, Russo, Pinali.
Polska: Komenda, Śliwka, Kochanowski, Kurek, Leon, Kłos, Zatorski (libero) oraz Drzyzga, Muzaj, Szalpuk.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)