Puchar Świata siatkarzy. Polska - Australia: rywale bez szans. Kolejne zwycięstwo mistrzów świata

Trzy jednostronne sety i bardzo pewna wygrana 3:0. Polscy siatkarze plan na mecz z Australią wykonali w stu procentach i wciąż mają spore szanse na wygranie Pucharu Świata 2019. Żeby tego dokonać, muszą w niedzielę pokonać Brazylię.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
siatkarze reprezentacji Polski Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Niewiele jest na świecie miejsc, do których mamy z Polski dalej, niż do Australii, jednak mimo wielkiej odległości dzielącej oba kraje ich siatkarskie starcia są od pewnego czasu spotkaniami dobrych znajomych.

Mark Lebedew, selekcjoner Australijczyków, pracuje w plusligowym klubie z Zawiercia i ma u nas opinię znakomitego fachowca. Zawodnikiem zawierciańskiej drużyny jest rozgrywający Arshdeep Dosanjh, libero Luke Perry gra w Resovii Rzeszów, a atakujący Lincoln Williams część ubiegłego sezonu spędził w MKS-ie Będzin. Do tego na arenie reprezentacyjnej Biało-Czerwoni i "Volleyroos" spotykają się w ostatnich latach dosyć często.

Wnioski wypływające z tej stosunkowo bliskiej relacji na odległość były do tej pory jasne: Australijczycy potrafią dobrze grać w siatkówkę, ale nie na tyle dobrze, by naszym asom, czy to ligowym, czy reprezentacyjnym, mieszać szyki. Mogą ich co najwyżej postraszyć. W piątek w Hiroszimie nie wzbudzili jednak u Polaków żadnego strachu.

ZOBACZ WIDEO: El. ME 2020. Łotwa - Polska. Kamil Glik: Jestem "zagrzany". Każdy grał pod siebie. Powiedziałem to w szatni

W Hiroszimie spodziewaliśmy się spokojnego, pewnego zwycięstwa Polaków w trzech, może czterech partiach. Bardziej liczyliśmy jednak na wygraną do zera, bo dla walczącej o triumf w Pucharze Świata 2019 drużyny Vitala Heynena zaczyna się liczyć każdy set, a Australijczyków widywano już w lepszej formie. Japoński turniej zaczęli co prawda nieźle, niespodziewanie ograli Rosję 3:2, ale wszystkie pozostałe spotkania przegrali dość gładko.

Na boisku szybko można było rozpoznać, który zespół ma na koncie już sześć zwycięstw, a który tylko jedno. Biało-Czerwoni, bez Wilfredo Leona, za to z Michałem Kubiakiem i Bartoszem Kurkiem w wyjściowym składzie, rozpoczęli od dwóch asów serwisowych tego ostatniego. Potem dzięki świetnej grze w obronie zdobyli pięć punktów w jednym ustawieniu i przy wyniku 9:2 emocje w pierwszej partii się skończyły.

Czytaj także: 
- Nieprofesjonalne zachowanie kapitan reprezentacji Argentyny. Zrezygnowała z występów w Radomiu. 
- Jak będzie wyglądał skład ONICO Warszawa? Dwa możliwe rozwiązania

Rozgrywający Marcin Komenda korzystał z tego, że sytuacja na parkiecie jest w pełni opanowana i szlifował swoje zgranie z Kubiakiem i Kurkiem. To do nich wystawiał najwięcej piłek, a liderzy polskiej ekipy spisywali się bardzo dobrze, zdobywając w tym fragmencie meczu po 6 punktów. Po secie bez historii mistrzowie świata wygrali 25:18.

W drugiej partii Polacy też uciekli rywalom już na samym początku po blokach Kurka i Artura Szalpuka (5:1), ale tym razem Australijczycy od razu odpowiedzieli trzema kolejnymi asami serwisowymi Williamsa i doprowadzili do remisu (5:5). To był jednak jedyny moment, gdy nasz zespół miał kłopoty.

Biało-Czerwoni wyraźnie przewyższali jakością popełniających sporo błędów rywali, a bezpieczną przewagę zbudowali głównie dzięki świetnej grze w bloku. Po "czapie" rezerwowego Macieja Muzaja objęli prowadzenie 20:15 i choć później Kurek dwa razy z rzędu pomylił się w ataku, wygrana polskiej ekipy ani przez moment nie była zagrożona. Tym razem skończyło się na 25:20.

Trzecia odsłona była najbardziej jednostronna. Znów szybki "odskok" Polaków, konsekwentne powiększanie przewagi kolejnymi dobrymi akcjami, coraz większa bezradność Australijczyków w walce z polskim blokiem, coraz gorsza jakość ich przyjęcia. W efekcie Polacy prowadzili 8:3, potem 14:4.

Gdy Karol Kłos pojedynczym blokiem na środku zatrzymał Nehemiaha Mote'a, wygrywaliśmy aż 19:7. To nie był jednak koniec rozbijania przeciwnika, którego gra całkowicie się rozpadła. Kolejne podbite ataki i skuteczne bloki (w całym meczu aż 12 punktowych, w czym 4 Kłosa) sprawiły, że Biało-Czerwoni wygrali rekordowym w tym Pucharze Świata i zawstydzającym dla rywali wynikiem 25:9.

Polski zespół w stu procentach wykonał plan na mecz z Australią - wygrał niewielkim nakładem sił, z ogromnym spokojem i bez straty seta. Ten mecz, podobnie jak poprzedni z Egiptem, trzeba było rozegrać, zgarnąć trzy punkty, i zapomnieć.

Meczem do zapomnienia na pewno nie będzie starcie ze świetnie prezentującą się w Japonii Brazylią. Zespół trenera Renana Dal Zotto wygrał póki co wszystkie spotkania i tylko Polacy mogą zatrzymać "Canarinhos" w drodze po końcowy triumf w całym turnieju i sami wygrać Puchar Świata po raz pierwszy w historii.

W niedzielę Vital Heynen pośle zapewne do boju wszystkich swoich najlepszych graczy. Siatkarski bój Polaków z Leonem, który w piątek przez cały mecz nie zdjął nawet dresu, Kubiakiem i Kurkiem w składzie z brazylijskimi asami takimi jak Ricardo Lucarelli, Joandry Leal czy nowy bohater tej drużyny Alan Souza zapowiada się rewelacyjnie. Pobudka na polsko-brazylijski hit w niedzielę o 8 rano.

Puchar Świata 2019, Hiroszima
Polska - Australia 3:0 (25:18, 25:20, 25:9)

Polska: Marcin Komenda, Bartosz Kurek (13), Artur Szalpuk (11), Michał Kubiak (9), Jakub Kochanowski (8), Karol Kłos (8), Paweł Zatorski (libero) oraz Maciej Muzaj (3), Aleksander Śliwka (2).

Australia: Benjamin Bell (1), Lincoln Williams (11), Jordan Richards (8), Samuel Walker (8), Nehemiah Mote (3), Trent O'Dea (2), Luke Perry (libero).

Czy polscy siatkarze wygrają Puchar Świata 2019?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×