Najmłodszy siatkarz seniorskiej reprezentacji Polski był bardzo zaskoczony decyzją trenera, że w trzecim secie sobotniego meczu z Brazylią ma wejść na boisko. - Już po meczu Daniel Castellani pytał mnie, czy nie widzę w tym żadnego problemu, że dostałem szansę w takim momencie - mówi Paweł Zatorski. - Oczywiście powiedziałem, że nie miałem. Tylko że się ucieszyłem, że dostałem szansę. A może nawet lepiej, że tak się stało, bo nie myślałem przez całą noc przed tym meczem, że wyjdę zagrać przed taką publicznością. Już podczas naszego hymnu zdążyłem się oswoić z tą atmosferą w łódzkiej hali, bo aż ciarki mnie przeszły, gdy stałem na środku, a kilkanaście tysięcy kibiców śpiewało Mazurka Dąbrowskiego - opowiada swoje wrażenia z debiutu młody zawodnik.
Za jeden z wzorów stawia sobie brazylijskiego libero, Sergia, którego grę podpatruje. - Ale nie wszystkie elementy jestem w stanie wychwycić i powtórzyć, bo niektóre jego zachowania są po prostu naturalne. W jego grze jest sporo spontaniczności. Ja próbuję wyciągnąć dobre cechy od różnych graczy - tłumaczy.
Na razie jednak najwięcej czerpie z podpatrywania kolegi z reprezentacji, Krzysztofa Ignaczaka, z którym cały czas trenuje. W porównaniu jednak z naszym doświadczonym libero, młody Zatorski jest dużo spokojniejszy. Czy tak samo spokojny jest przed meczami z Wenezuelą, które rozegra od początku? - Na Wenezuelę nie nastawiam się w jakiś szczególny sposób, raczej tak, jak na każdy ligowy mecz w ostatnim sezonie. Myślę, że będzie spokojnie, bo ja nigdy bardzo nie przeżywam tego, że mam grać jakiś mecz. Nie odczuwam wielkiej presji, choć jak przychodzi grać o wielką stawkę, to każdemu może trochę skoczyć ciśnienie. Spokojnie się przygotowuję i czekam, jak to wypadnie - mówi. I dodaje, że oczekuje zwycięstwa tak jak z każdym innym przeciwnikiem. - Nawet z Brazylią. Wychodzimy na boisko, by walczyć i zdobyć komplet punktów - kończy debiutant na łamach Przeglądu Sportowego.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)