Włochy - Holandia 3:0 (25:19, 25:19, 25:22)
Włochy: Michal Łasko, Cristian Savani, Emanuele Birarelli, Andrea Sala, Matej Cernic, Giacomo Sintini , Loris Mania (libero) oraz Francesco Fortunato, Dragan Travica.
Holandia: Yannick van Harskamp, Kay van Dijk, Jeroen Trommel, Jan Willem Snippe, Wytze Kooistra, Rob Bontje, Richard Redemaker (libero) oraz Robert Horstink, Jeroen Rauwerdink, Tije Vlam, Jeroen Trommel
Włosi kontynuują dobrą passę. Po dwóch wyjazdowych zwycięstwach w Eindhoven nie zamierzają spoczywać na laurach i wyciskają z Ligi Światowej tyle, ile się tylko da. W ten weekend ponownie na ich drodze stanęła Holandia. Także i w piątkowy wieczór podopieczni Petera Blangè nie sprostali swoim przeciwnikom i musieli uznać ich wyższość.
Już sam początek spotkania zwiastował dobrą grę reprezentantów Italii, którzy szybko objęli dwupunktowe prowadzenie (4:2). Efektywna gra w obronie pozwoliła im na utrzymanie przewagi do pierwszej przerwy technicznej. Po krótkiej chwili na odpoczynek "Pomarańczowi" wrócili do gry. Pomogła im w tym przede wszystkim zagrywka, która skutecznie odrzuciła ich przeciwników od siatki. Od tego momentu mecz zdecydowanie się wyrównał i kibice zgromadzeni w hali w Mantui mogli być zadowoleni z dramaturgii i poziomu spotkania. W pewnym momencie jednak gra Holendrów "zacięła się", co natychmiastowo wykorzystali siatkarze z płw. Apenińskiego. Dodatkowo zafunkcjonował ich blok, przez co szybko odbudowali swoją początkową przewagę. Żadnej poprawy w postawie przyjezdnych nie przyniósł nawet czas na żądanie Petera Blangè. Włosi zamieniali na punkty praktycznie wszystkie kontry, dzięki czemu wygrali pierwszego seta 25:19.
W drugiej odsłonie meczu podopiecznych Andrei Anastasiego wzmocnił Dragan Travica. Ich gra prezentowała się równie okazale, szczególnie w ataku. Włosi stosunkowo szybko wypracowali sobie pokaźną przewagę nad rywalami. Holendrzy próbowali jeszcze zrywać się do walki. Ich szkoleniowiec starał się wybić swoich przeciwników z rytmu, biorąc przerwy na żądanie, lecz na niewiele się to zdawało. Reprezentanci Italii nie pozwolili na trwałe zniwelowanie strat. Wręcz przeciwnie - ich przewaga wzrosła do takiego stopnia, iż nie musieli martwić się o wynik drugiej partii, którą ostatecznie wygrali w stosunku 25:19.
Wynik 2:0 dla gospodarzy spowodował, że "Pomarańczowi" postanowili zmienić coś w swojej grze. Zdecydowali się na częstsze granie drugą linią. Ich markowym zagraniem stał się pipe. Sprawiło to, że podopieczni Anastasiego z Cristianem Savani na czele schodzili na pierwszą przerwę techniczną jedynie z jednym oczkiem zapasu. Holendrzy wciąż wierzyli w to, że uda im się odmienić losy tego pojedynku, lecz Włosi szybko sprowadzili ich na ziemię. Blangè robił różne zmiany, byleby tylko ulepszyć grę swojego teamu w ataku, lecz skuteczna postawa Michala Łasko, Cristiana Savani oraz Dragana Travicy wytrąciła mu z rąk wszelkie atuty. Mimo wszystko jednak kondycja holenderskiej defensywy uległa poprawie, czego niestety nie można było powiedzieć o ataku. Włosi wykorzystali więc swoją szansę, nie pozostawiając "Pomarańczowym" żadnych złudzeń. Mimo jednopunktowego prowadzenia Holendrów 21:20, kadrowicze Italii zdołali ich pewnie pokonać, w końcówce pokazując swoją klasę.
Peter Blangè był po spotkaniu wręcz niepocieszony. - Na nic zdała się poprawa gry w partii trzeciej, skoro nasze błędy i tak były zbyt kardynalne - był wobec siebie i swojej drużyny bardzo krytyczny. W podobnym tonie wypowiadał się kapitan zespołu, Wytze Kooistra. Staraliśmy się dać z siebie wszystko jak w każdym meczu, lecz niestety przez większą część spotkania nie potrafiliśmy dorównać Włochom - przyznał po pojedynku.