Gospodarze przystępowali do sobotniego spotkania po porażce w Bełchatowie. Siatkarze Dariusza Daszkiewicza ulegli bardziej renomowanym rywalom (2:3), ale pozostawili po sobie dobre wrażenie. - Brakowało nam niedużo, by wygrać mecz, ale w tie-breaku zadecydowały szczegóły. Nie zaczęliśmy go dobrze, strata dwóch-trzech punktów na początku kosztowała nas potem dużo sił, kiedy staraliśmy się dogonić wynik. Jedna, dwie piłki w drugą stronę i wynik mógłby być inny - tłumaczył cytowany przez stronę klubową Miłosz Zniszczoł, środkowy katowiczan.
Pochlebne recenzje za swoją grę zbierają także gdańszczanie. Wiary we własne umiejętności dodało im z pewnością środowe zwycięstwo z Cerradem Eneą Czarnymi Radom (3:1). - Drużyna zagrała świetnie, chłopaki chcieli wygrać i to pokazali na boisku. Pragnęliśmy pokazać naszą dobrą dyspozycję, która jest w nas od początku, gdy tylko zaczęliśmy przygotowania - cieszył się Michał Winiarski po pierwszej wygranej w roli szkoleniowca.
Zespół znad morza po raz drugi z rzędu musiał sobie radzić bez Macieja Olenderka. 27-letni libero we wtorek nadciągnął mięsień łydki i nie wziął już udziału w starciu z radomianami. W ciągu trzech dni w jego przypadku nie nastąpiło cudowne uzdrowienie, więc nie mógł wspomóc kolegów.
ZOBACZ WIDEO: Karol Kłos podsumował sezon reprezentacji Polski. "Tak dobrze jeszcze nie było"
Zobacz także: Siatkówka. PlusLiga. Rzadko spotykana sytuacja. Michał Ruciak zaskoczył siatkarzy Trefla
Początek pierwszego seta był bardzo wyrównany. Rozgrywający posyłali dobre piłki, więc ciekawie oglądało się wydarzenia na boisku. Żadna z drużyn długo nie potrafiła wypracować sobie choćby dwupunktowej przewagi. Jan Nowakowski zaatakował w aut i dopiero wtedy Trefl prowadził 13:11. Gdańszczanie skutecznie obijali blok GKS-u i chwilę później zaliczka wzrosła do trzech "oczek" (15:12). Z biegiem czasu przyjezdni popełnili dwa błędy. Wtedy katowiczanie wrócili do gry. Paweł Halaba został zablokowany i zrobiło się już tylko 18:17.
Podopieczni Michała Winiarskiego przetrwali jednak napór rywali, wygrali dwie akcje i dzięki temu złapali oddech. Marcin Janusz często kierował piłki do Halaby, który praktycznie nie zawodził (21:18). To właśnie przyjmujący zakończył pierwszą partię (25:23). 23-latek w premierowym secie zdobył aż 8 punktów. Dokładnie takim samym wynikiem mógł się pochwalić Jakub Jarosz. Atakujący grał pierwsze skrzypce w miejscowej drużynie.
Otwarcie drugiej odsłony było zdecydowanie na korzyść GKS-u. Zawodnicy z Gdańska mieli kłopoty z atakami, a gospodarze tylko się nakręcali. Rafał Szymura zdobył punkt i podwyższył przewagę katowiczan do pięciu "oczek" (7:2). Trener klubu z Trójmiasta nie czekał długo i dokonał podwójnej zmiany - wprowadził do gry Łukasza Kozuba oraz Kewina Sasaka. Odważna decyzja Winiarskiego całkiem nieźle się sprawdziła. Jego podopieczni zdołali zmniejszyć stratę do dwóch punktów (13:11). Skuteczna pogoń była utrudniona z powodu zepsutych zagrywek Wojciecha Grzyba i Kewina Sasaka. Rezerwowy atakujący Trefla dołożył jeszcze niecelny atak i siatkarze Daszkiewicza odzyskali w miarę bezpieczną zaliczkę.
W decydujący fragment seta na prowadzeniu wchodzili gospodarze. Miłosz Zniszczoł nie dał szans rywalom i zrobiło się 22:19. Gdańszczan nie było stać na odwrócenie losów tej partii. GKS zwyciężył 25:21. Oznaczało to, że w meczu jest remis 1:1. Bardzo dobrze w drugiej odsłonie zagrali: Rafał Szymura i Adrian Buchowski. Trzeba zaznaczyć, że dzielnie wspierali chwalonego już Jarosza.
Zobacz także: Siatkówka. PlusLiga. Bartosz Filipiak: Chcemy pokazywać nasz charakter. Jesteśmy walecznym zespołem
Słabo do czasu spisywał się Bartosz Filipiak. To właśnie ten zawodnik był motorem napędowym gości we wcześniejszych spotkaniach, ale w starciu z GKS-em popełniał wiele błędów i nie pomagał zespołowi. Początek trzeciego seta miał podobny przebieg, jak pierwszy. Długo obie ekipy grały punkt za punkt, ale w końcu miejscowi wypracowali sobie małą przewagę (11:9). Treflowi sygnał do ataku dał Ruben Schott z Bartłomiejem Mordylem (12:12). Zespół znad morza wyszedł na prowadzenie po świetnej zagrywce Filipiaka (19:18). 25-latek w ważnym momencie odpalił i poprowadził gdańszczan do triumfu w trzeciej odsłonie.
Katowiczanie się nie poddawali i doprowadzili do tie-breaka. Czwarty set przebiegał pod dyktando gospodarzy, którzy bez większych problemów dowieźli zwycięstwo do samego końca. Na niewiele zdała się niezła zmiana Mordyla. Środkowy pokazał swojemu szkoleniowcowi, że warto na niego stawiać. Drużyna z Trójmiasta ostatecznie została rozbita do 15. Psychologiczna przewaga przed decydującym setem była więc po stronie GKS-u.
W tie-breaku emocji nie brakowało. Na początku prowadzili zawodnicy z Gdańska i to aż 4:1. Następnie do pracy wzięli się katowiczanie. To oni objęli prowadzenie 8:7. Próbę nerwów wygrali jednak siatkarze Trefla Gdańsk, którzy zabrali nad morze dwa duże punkty!
PlusLiga, 3. kolejka:
GKS Katowice - Trefl Gdańsk 2:3 (23:25, 25:21, 25:27, 25:15, 11:15)
GKS Katowice: Nowakowski, Zniszczoł, Firlej, Buchowski, Szymura, Jarosz, Gregorowicz (libero) oraz Drzazga, Kohut, Fijałek, Musiał.
Trefl Gdańsk: Crer, Grzyb, Janusz, Schott, Halaba, Filipiak, Majcherski (libero) oraz Jakubiszak, Kozub, Sasak, Mordyl.
MVP: Paweł Halaba.