Chociaż zawodniczki zainaugurowały nowy sezon Ligi Siatkówki Kobiet dopiero trzy tygodnie temu, to kibice polskich rozgrywek w wydaniu pań już teraz mogą obserwować pojedynki rewanżowe. Wszystko za sprawą zmian w terminarzu i przełożeniu kolejek meczowych, które, według pierwotnych ustaleń, miały zostać rozegrane w okresie świąteczno-noworocznym. W ten sposób już na początku listopada niektóre z zespołów stanęły przed szansą zrewanżowania się za porażkę z pierwszych spotkań w kampanii 2019/2020 w polskiej lidze.
W takiej sytuacji znalazła się m.in. drużyna Energa MKS Kalisz, która na inaugurację nowego sezonu LSK w łódzkiej Sport Arenie przegrała z aktualnym mistrzem Polski, ŁKS-em Commercecon Łódź. Wówczas, mimo tego, że kaliszanki postawiły twarde warunki gry gospodyniom, ostatecznie spotkanie zakończyło się w trzech setach.
Teraz podopieczne trenera Jacka Pasińskiego ponownie stanęły do walki z Łódzkimi Wiewiórami, ale już na własnym terenie. Jak pokazało ostatnie spotkanie, do jakiego doszło w miniony poniedziałek w Arenie Kalisz, gra przed własną publicznością to duży atut zawodniczek MKS-u. W ostatniej kolejce kaliszanki pokonały bowiem E.Leclerc Radomkę Radom 3:1 i było to dla nich pierwsze zwycięstwo w sezonie. W odmiennych nastrojach do pojedynku w Kaliszu przystępowały natomiast mistrzynie Polski, które w ostatnim meczu, który został rozegrany w łódzkiej hali, niespodziewanie przegrały z niżej notowaną Eneą PTPS-em Piła 1:3.
ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"
Czytaj także: LSK: Kłopoty beniaminka. Wisła gospodarzem meczu w Rzeszowie?
Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej gry (10:10), a jako pierwsze na prowadzenie wyszły mistrzynie Polski (12:10). Rozgrywająca ŁKS-u, Eva Mori, od początku rywalizacji starała się korzystać ze wszystkich swoich ofensywnie nastawionych koleżanek z drużyny. Dużo grała środkiem, z czego wysoką skuteczność prezentowały i Ewa Kwiatkowska, i Klaudia Alagierska. Tego samego nie można powiedzieć o podstawowej atakującej zespołu, Monice Bociek, która miała ogromne problemy ze skończeniem ataku. Po stronie gospodyń dobrze funkcjonowała gra w ofensywie, a do tego kaliszanki prezentowały twardą postawę na siatce. Przez większą część pierwszego seta na prowadzeniu były łodzianki (22:18). Wszystko zmieniło się jednak w samej końcówce, kiedy to podopieczne trenera Pasińskiego popisały się imponującą serią punktową i to one zakończyły partię zwycięstwem 25:22.
Gra po zmianie stron była wyrównana. W drugiej odsłonie meczu trener Marek Solarewicz dokonał zmiany na pozycji atakującej - Monikę Bociek zmieniła kapitan łódzkiej drużyny, Izabela Kowalińska, ale i ta zawodniczka miała problemy ze skutecznością. Jako pierwsze na kilka punktów odskoczyły gospodynie (9:6), które nabrały wiatru w żagle po odmienieniu losów poprzedniego seta w samej końcówce. Łódzkie Wiewióry nie zamierzały jednak spuszczać głów. Szybko wyrównały rywalizację (13:13) i to one narzuciły rywalkom swój styl gry (20:16). W ofensywie solidną grę nadal prezentowały środkowe ŁKS-u. Dużo odpowiedzialności spoczywało także na barkach serbskiej przyjmującej, Katariny Lazović, która wywiązywała się z roli liderki bardzo dobrze. Tym razem mistrzynie Polski nie zawahały się w końcówce i nie straciły swojej przewagi, wygrywając drugą partię 25:20.
Kolejna odsłona spotkania przysporzyła sporo emocji, ale i nerwów. W niej ponownie prym wiodły kaliszanki, a stroną goniącą wynik były podopieczne trenera Solarewicza. Przy wyniku 12:9 kontuzji doznała Izabela Kowalińska, która opuściła boisko. Łódzki zespół nie miał już zatem możliwości zmiany na pozycji atakującej. W szeregach gospodyń dobrą dyspozycję utrzymywała Monika Ptak, która nie dość, że punktowała w ataku ze środka, to była mocnym punktem zespołu, jeśli chodzi o grę na siatce, co przekładała na skuteczne bloki. W drugiej części seta łodzianki zdołały doprowadzić do remisu (17:17), potem jednak znów odskoczyły rywalki (21:19). Po emocjonującej końcówce i grze na przewagi z wygranej ostatecznie cieszyły się zawodniczki z Kalisza, które zwyciężyły 27:25, w całym spotkaniu wychodząc na prowadzenie 2:1.
W czwartym secie od początku swoje tempo gry narzuciły Łódzkie Wiewióry, które robiły co mogły, by przedłużyć rywalizację w Kaliszu i doprowadzić do tie-breaka. To one osiągnęły przewagę (5:2, 15:12), utrzymując dystans nad rywalkami przez większą część partii. W późniejszej fazie tej odsłony meczu przewaga mistrzyń Polski była jeszcze wyraźniejsza (21:16). ŁKS Commercecon nie popełnił błędu z pierwszej partii i nie stracił osiągniętej przewagi. Pewnie wygrał tego seta 25:19, w całym meczu doprowadzając do remisu 2:2.
Tie-breaka, podobnie jak poprzednią partię, lepiej rozpoczęły mistrzynie Polski, które wyszły na prowadzenie 4:1 i sukcesywnie powiększały swoją przewagę (7:2). Łodzianki do końca zachowały spokój oraz pewność siebie, nie pozwalając przeciwniczkom na odebranie im zwycięstwa. Ostatecznie w piątej odsłonie pojedynku do żadnego zwrotu już nie doszło. Pewnie wygrała ją drużyna trenera Marka Solarewicza 15:5 i to ona cieszyła się ze zwycięstwa w całym meczu 3:2.
Łódzka drużyna kolejne spotkanie rozegra także na wyjeździe. W sobotę, 9 listopada, w Legionowie zmierzy się z DPD Legionovią (g. 18). Jeśli chodzi o kaliszanki, to ich następnym przeciwnikiem w Lidze Siatkówki Kobiet będzie Enea PTPS Piła i ten mecz także został zaplanowany na 9 listopada (g. 16:30).
Czytaj także: LSK. Stephane Antiga: Po raz pierwszy widziałem, jak ta drużyna gra pod presją
Energa MKS Kalisz - ŁKS Commercecon Łódź 2:3 (25:22, 20:25, 27:25, 19:25, 5:15)
Energa MKS: Hurley, Ptak, Centka, Helić, Budzoń, Brzezińska, Łysiak (libero) oraz Jasek, Kulig, Wawrzyniak, Miros, Szperlak.
ŁKS Commercecon: Mori, Bociek, Kwiatkowska, Alagierska, Wójcik, Lazović, Strasz (libero) oraz Korabiec, Kowalińska, Pacak, Skrzypkowska, Gajewska, Szczyrba, Edelman.
MVP: Klaudia Alagierska (ŁKS Commercecon Łódź).