Taki wynik był do przewidzenia - relacja ze spotkania Farmutl Piła - Stal Mielec

Faworyzowana drużyna Farmutilu Piła pewnie pokonała Stal Mielec w meczu ostatniej kolejki LSK 3:0. Przyjezdne miały szanse na wywiezienie z Piły seta, ale jej nie wykorzystały. Pilanki zagrały nieco słabsze spotkanie, ale jak tłumaczył Jerzy Matlak trudno było zmobilizować siatkarki do gry praktycznie o nic.

Farmutil Piła - Stal Mielec 3:0 (25:20, 27:25, 25:10)

Farmutil Piła: K.Skorupa, Kaczorowska, Bednarek, Kosmatka, Teixeira, Szeluchina, Kuehn-Jarek (libero) oraz Chojnacka, Sieradzan, Manikowska

Stal Mielec: A.Wilk, D.Wilk, Łukaszewska, Niedźwiecka, M.Skorupa, Dutkiewicz, Banecka (libero) oraz Peret, Burdzel, Koleva

O godzinie 15 w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ulicy Żeromskiego rozpoczęło się spotkanie, w którym faworyt był jeden ? Farmutil Piła. Każdy inny wynik niż trzypunktowe zwycięstwo gospodyń byłoby niespodzianką, ale nie sensacją. Gospodynie na to spotkanie przyjechały niemal prosto ze zgrupowania, na którym były w Wałczu. Trener Jerzy Matlak chciał do maksimum wykorzystać kilka poświątecznych dni i zbudować formę przed Pucharem Polski i play-off'ami. Mielczanki do Wielkopolski przyjechały w świetnych nastrojach. Już w ubiegłej kolejce zapewniły sobie utrzymanie, a to było celem nadrzędnym.

Po raz pierwszy w tym meczu po gwizdku sędziego piłkę do gry wprowadziła środkowa wicemistrzyń Polski - Julia Szełuchina. Miejscowe mogły zdobyć również pierwsze oczko w tym pojedynku, ale kontry nie wykorzystała Klaudia Kaczorowska. Reprezentantka Polski została powstrzymana przez podwójny blok Dutkiewicz-Wilk. Jednak kilka chwil później Kaczorowska zdobyła dwa punkty dzięki dobrym atakom z lewego skrzydła i ekipa znad Gwdy prowadziła 4:2. Pilanki w następnych akcjach zdobywały punkty seriami. Przyjezdne popełniały sporo błędów i jedynie co jakoś czas wyprowadzały skuteczny atak. 8:5 ? uderzenie Agaty Wilk w 9 metr, 12:7 kontra Marty Łukaszewskiej. Gospodynie starały się jedynie nie popełniać błędów i to jak widać przynosiło wymierne efekty. Widząc zdecydowaną przewagę swoich siatkarek Jerzy Matlak pozwolił sobie na wpuszczenie rezerwowych za Agnieszkę Kosmatkę weszła Anita Chojnacka i Klaudię Kaczorowska Dominika Sieradzan. Siatkarki przywołane z kwadratu nie obniżyły poziomu gry mimo, że od dobrych kilkunastu minut z boku śledziły poczynania koleżanek. Po ataku Małgorzaty Skorupy i Agaty Wilk przewaga gospodyń nieco stopniała 18:15. W kolejnej akcji z obejścia uderzyła Julia Szełuchina, a później zablokowała Martę Łukaszewską i ponownie wicemistrzynie Polski prowadziły bezpieczną różnicą punktów 20:15. Zespół gości zbliżył się jeszcze do gospodyń 21:19, ale po serii punktów, którą zakończyła Dominika Sieradzan sędzia zakończył seta.

Druga odsłona niedzielnego spotkania była już zdecydowanie bardziej wyrównana. Pilanki zaczęły mylić się w ataku i często psuły zagrywkę dlatego na tablicy co rusz widniał remis 3:3. Gospodyniom po dwóch uderzeniach z prawego ataku Agnieszki Kosmatki udało się wyjść na prowadzenie 5:3. Lecz za chwilę zagrywka pilanek poszybowała w siatkę, a następnie kapitan miejscowych splasowała piłkę w siatkę i było po równo (5:5). Pierwszy raz w tym secie przyjezdne wyszły na prowadzenie po udanej przesuniętej krótkiej Małgorzaty Skorupy 7:8, a po autowym zbiciu Dominiki Sieradzan i kontrze Agaty Wilk prowadzenie siatkarek Romana Murdzy urosło do trzech oczek. Przyjezdne jednak nie cieszyły się zbyt długo z tak korzystnego rezultatu. Miejscowe wykorzystały kilka nieskończonych ataków oraz błędów rywalek i sędzia na tablicy musiał ponownie zaświecić cyfry po 14. W dalszej części seta żaden z zespołów nie był w stanie uzbierać kilku punktowej przewagi. To zapowiadało spore emocje w końcówce i tak było w rzeczywistości. Przy stanie 20:20 skutecznie ze skrzydła uderzyła Agnieszka Kosmatka, ale chwilę później to mielczanki dopisały do swojego konta dwa oczka (skuteczna kiwka rozgrywającej Doroty Wilk i atak z lewego skrzydła Agaty Wilk). Sama końcówka należała już do srebrnych medalistek mistrzostw Polski. Najpierw na prowadzenie zespół z Wielkopolski wyprowadziła Agnieszka Bednarek, a kilka minut później skutecznym blokiem popisała się Julia Szełuchina i siatkarki z grodu Staszica prowadziły 2:0.

Jak się okazało decydująca partia miała przebieg bez historii. Zawodniczki Stali Mielec na potęgę zaczęły mylić się w ataku i nie mogły wyprowadzić skutecznej kontry. W ekipie Farmutilu od początku seta bardzo skutecznie grała Anita Chojnacka (5:2). Do walki koleżanki próbowała jeszcze poderwać Marta Łukaszewska, która posłała asa 5:4. Jednak to było praktycznie wszystko na co w niedzielne popołudnie było stać mielczanki. Siatkarki Romana Murdzy do końca seta zdobyły już tylko sześć punktów, a w tym dwa po bezpośrednich błędach pilanek. Fantastyczną partie rozgrywała Julia Szełuchina, która została wybrana MVP.

Po meczu powiedzieli:

Jerzy Matlak trener Farmutilu Piła: - Sami widzicie po całym przebiegu tej ligi, która jest tak pocięta, po pokiełbaszona i w ogóle bez sensu, że nikt nie już na dobrą sprawę nie wie kto z kim i gdzie gra. Rozgrywki raz są raz ich nie ma, ale nie będę wracał do przeszłości. Teraz te mecze w ostatniej kolejce to musiały się po prostu odbyć. Zespoły z czuba tabeli grały z tymi słabymi. Mielec teraz musiał przejechać 600 kilometrów, chociaż tu z nami i tak nic wielkiego by nie wygrał. My też na ten mecz za bardzo nie mogliśmy się też skoncentrować, bo wygrana i tak by nam nic nie dała. Już wcześniej sobie zapewniliśmy czwarte miejsce. Można by było tutaj jeszcze sobie teoretycznie dobierać przeciwnika. Można było sobie tak ułożyć na przykład mecz, aby z Mielcem grać play-off'y, ale nikt od nas o tym w ogóle nie myślał. Już niektórzy sobie krzywdy narobili taki właśnie ustawianiem. Lepiej zostawić to własnemu tokowi. Z tego wynika, że w play-off będziemy grali z Poznaniem. Po takim meczu wszyscy są zadowoleni. My mieliśmy mieć czwarte miejsce i je mamy, a Mielec już w zeszłej kolejce zapewnił sobie utrzymanie. W sobotę wróciliśmy ze zgrupowania z Wałcza i jak widać siatkarki są trochę przygaszone. Tam trenowaliśmy dwa razy dziennie. Troszeczkę ciężej niż normalnie i teraz trzeba nieco odpuścić. Mam nadzieję, że ta forma będzie znacznie lepsza niż w tej chwili.

Roman Murdza trener Stali Mielec: - Do Piły przyjechaliśmy na pewno w z tym komfortem psychicznym, że zapewniliśmy sobie ósemkę i nic na siłę nie musieliśmy tutaj wygrywać. Myślałem, że może dzięki temu dziewczyny zagrają bez presji i pokażą coś więcej, ale zdawaliśmy sobie sprawę z wartości pilskiego zespołu. Bez naszych dwóch podstawowych zawodniczek Karoliny Olczyk i Ewy Dązbłaż jest nam ciężko. Powalczyliśmy w dwóch pierwszych setach. Trener Matlak dawał te pograć swoim dublerkom. Jedne wykorzystały te swoje pięć minut inne nie. Zdajemy sobie z tego sprawę, że Piła to dla nas za wysokie progi. Dwa sety jakoś pograliśmy, a o trzecim trzeba zapomnieć.

Komentarze (0)