LSK. Joycinha: Musimy nadrobić stracony czas

Facebook / Wisła Warszawa / Na zdjęciu: Joyce Gomes da Silva
Facebook / Wisła Warszawa / Na zdjęciu: Joyce Gomes da Silva

Siatkarki Wisły Warszawa przegrały 2:3 podejmując na własnym terenie zespół MKS-u Kalisz. - Musimy nadrobić stracony czas i pozbierać trochę punktów - mówiła po spotkaniu Joycinha, która w sobotę zadebiutowała w Lidze Siatkówki Kobiet.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Przegrałyście z kaliszankami po tie-breaku, choć prowadziłyście już 2:1 w setach. To historyczny pierwszy punkt Wisły Warszawa w Lidze Siatkówki Kobiet, ale chyba gorycz porażki dominuje...[/b]

Joyce Gomes da Silva, atakująca Wisły Warszawa: - Ja tego wyniku nie odbieram jako wielkie rozczarowanie. Musimy wziąć pod uwagę fakt, że w klubie były problemy z dopięciem formalności zgłoszeniowych zawodniczek zagranicznych. Nie mieliśmy jeszcze zbyt wielu okazji, by zgrać się z dziewczynami i przećwiczyć sytuacje boiskowe już w trakcie meczu. Oczywiście, stać nas na więcej. Jednak swojej postawy w starciu z kaliszankami nie mamy się co wstydzić.

W sobotnim meczu zdobyła pani aż 29 punktów, co jest wynikiem imponującym. Czy kibice Wisły mają prawo liczyć na jeszcze więcej?

- Pamiętajmy o tym, że mecz z MKS-em Kalisz to mój debiut w Wiśle Warszawa i LSK. Każda z dziewczyn ma już za sobą siedem występów. To był dla mnie taki początek, zaledwie przetarcie. Jestem przekonana, że kolejny raz już nie zaprzepaścimy swojej szansy na zwycięstwo. Musimy nadrobić stracony czas i pozbierać trochę punktów w nadchodzących spotkaniach.

Dla Eleny Nowgorodczenko i pani był to wyjątkowo długo wyczekiwany start sezonu. Gdyby w drugim secie udało wam się zakończyć pogoń za wynikiem zwycięstwem po walce na przewagi byłby to wymarzony debiut. Czego zabrakło?

- Z pewnością na wideo zobaczymy, co mogłyśmy zrobić lepiej podczas tego drugiego seta. Taka jest siatkówka, że niestety czasami nie wszystko idzie po twojej myśli, ale ważne, aby nie popełniać głupich błędów.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kwolek wspomina finały Ligi Narodów. "Zebraliśmy się jak chłopacy z SKS-u i dwa razy pokonaliśmy Brazylię"

Jak czuła się pani na boisku wchodząc na parkiet po dość długiej przerwie od meczów "o punkty"?

- Muszę przyznać, że początkowo byłam trochę zdenerwowana. Zdaję sobie sprawę, że mam jeszcze wiele do poprawy. Jest to jednak całkowicie normalne, bo ostatni mecz o stawkę rozegrałam bodajże w marcu czy kwietniu... Wiem na co mnie stać i chciałabym jak najszybciej wrócić na swój poziom.

Poza rodzimą ligą występowała pani w Korei Południowej, Rosji czy Turcji. Jak, posiadając taki bagaż doświadczeń, można pomóc beniaminkowi Ligi Siatkówki Kobiet?

- Ta drużyna jest bardzo młoda, a kilka dziewczyn nie ma doświadczenia z gry w ekstraklasie. Przychodziłam tutaj z myślą, że chcę pomóc temu zespołowi, który na pewno takiego wsparcia potrzebuje. Nie chodzi nawet o to, że grałam za granicą. Bardziej o to, żeby powiedzieć koleżankom: "Popełnianie błędów jest czymś normalnym. Taki jest sport, wystarczy spojrzeć na drugą stronę siatki - one też się mylą! Nie mamy czasu o tym myśleć!". Musimy nauczyć się szybko zapominać, bo w siatkówce bez tego nie można wygrywać meczów.

Jest pani wicemistrzynią świata i wielokrotną reprezentantką Brazylii. Czy to właśnie reprezentując barwy Kanarkowych nauczyła się pani najwięcej?

- Nie można przeceniać tych moich występów kadrze. Powołanie zawsze było dla mnie czymś wyjątkowym, ale trzeba sobie powiedzieć wprost, że zwykle byłam tylko zmienniczką dla Sheili. Wydaje mi się, że najwięcej boiskowych lekcji dał mi sezon w Rosji i przede wszystkim trzy lata spędzone w Turcji. Mam nadzieję, że zostanę pozytywnie zapamiętana w tej drużynie i będę mogła dodać do niej coś od siebie.

Sytuacja Wisły Warszawa w tabeli LSK nie napawa optymizmem, pojawiło się również sporo problemów organizacyjnych, a dodatkowo długo musiała pani obserwować zmagania koleżanek zza bandy. Czy to oznacza, że sezon w Wiśle Warszawa stanowi najtrudniejsze wyzwanie w pani karierze?

- Nie, bez przesady. Kiedy trafiłam w grudniu do Bursa BBSK podczas swojego pierwszego sezonu w lidze tureckiej, również mieliśmy swoje problemy. Dopiero w dalszej części rozgrywek zaczęłyśmy rozstrzygać mecze na swoją korzyść. Wisła Warszawa to drużyna z dużym potencjałem, musimy jednak popracować nad pewnością siebie i budowaniem wzajemnych relacji.

Czy mimo wszystko można powiedzieć, że do Radomia pojedziecie z podniesionymi głowami?

- Tak, bo musimy skupić się też na pozytywach. Pierwszy i trzeci set były jednymi z najlepszych w tym sezonie w wykonaniu drużyny z Warszawy. Wreszcie udowodniłyśmy sobie, że potrafimy grać dobrą siatkówkę i taką też chcemy pokazać w Radomiu!

Zobacz również:
LSK: Grupa Azoty Chemik Police idzie za ciosem. BKS Stal Bielsko-Biała kolejną ofiarą lidera
LSK. Developres SkyRes - ŁKS Commercecon: pięciosetowe show w Podpromiu. W hicie kolejki górą rzeszowianki

Komentarze (0)