PlusLiga. Rozczarowująca porażka Cerradu Enei Czarnych. "Lepiej grać z presją niż przy kibicowskich januszach"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Robert Prygiel
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Robert Prygiel

Cerrad Enea Czarni Radom niespodziewanie przegrali we własnej hali z MKS-em Ślepsk Malow Suwałki 2:3. Po zakończeniu zawodów Robert Prygiel zwrócił uwagę na elementy, w których jego podopieczni byli słabsi, oraz powiedział o grze pod presją.

W sobotni wieczór Cerrad Enea Czarni Radom rozczarowali swoich kibiców, przegrywając w Hali MOSiR-u z MKS-em Ślepskiem Malow Suwałki 2:3. Pierwszoplanowymi postaciami swoich drużyn byli atakujący - Bartłomiej Bołądź i Karol Butryn. Pierwszy z nich zdobył 33 punkty i został uznany MVP meczu, natomiast skrzydłowy gospodarzy zapisał na swoim koncie 27 "oczek". - Obaj atakujący grali bardzo dobrze, mieli duży udział w grze, mnóstwo piłek w dystrybucji zarówno do jednego, jak i do drugiego, z tym, że Bartek Bołądź miał duże wsparcie w postaci Nicolasa Szerszenia, który zagrał również bardzo dobre zawody i był bardzo jasną postacią swojej drużyny. Dla Karola niestety trochę nie było pomocy ze strony innych - zaznaczył Robert Prygiel.

Trudno ze słowami trenera Wojskowych się nie zgodzić - ani Atanasis Protopsaltis i Wojciech Włodarczyk, którzy wybiegli w pierwszej "szóstce", ani Brenden Lee Sander, wchodzący z kwadratu dla rezerwowych, nie wsparli bombardiera miejscowych tak, jak zrobił to Nicolas Szerszeń. Grek z Czarnych uzbierał 10 punktów, atakując ze skutecznością 32 procent, drugi z podstawowych przyjmujących miał wyższą efektywność, bo skończył połowę z ofensywnych prób, ale Dejan Vincić posłał do niego tylko 12 piłek. Amerykanin zanotował osiem "oczek" (33 procent w ataku). Z kolei siatkarz beniaminka zdobył aż 25 punktów.

Czytaj także: PlusLiga. Niespodziewany pogrom w Bełchatowie. PGE Skra lepsza od Aluronu Virtu CMC Zawiercie

- To był bardzo dziwny mecz. Szczerze mówiąc, zawsze ciężko mi przychodzi po porażkach, zwłaszcza u siebie, oceniać postawę zespołu. Zbyt dużo ważnych zawodników w naszej drużynie grało poniżej swoich możliwości - nie ukrywał Prygiel.

ZOBACZ WIDEO: Hiszpański dziennikarz o losowaniu grup Euro 2020. "Myślimy Polska - mówimy Lewandowski. Reszta piłkarzy nie jest dobrze znana"

Trener Cerradu Enei Czarnych zwrócił uwagę na zachowanie podopiecznego. - W którymś momencie, w trzecim czy w czwartym secie, powiedziałem jednemu z graczy, że nie będę tolerował zrzucania odpowiedzialności na kogoś innego. To jest sport zespołowy, więc wygrywamy i przegrywamy wspólnie. Jeśli popełniamy błąd, to nie potrzebuję gestów, które pokazują kibicom, czyja to jest wina. Bardzo nie lubię takich sytuacji, gdyż wpływają one negatywnie na atmosferę - szkoleniowiec wyjaśnił swoje zdenerwowanie.

Opiekun radomskiej drużyny zauważył dużą liczbę zwycięstw zespołów przyjezdnych w dziewiątej kolejce PlusLigi. - Przegraliśmy mecz, bitwę, ale wojna jeszcze trwa. Dziwny weekend w PlusLidze, bo często wygrywają goście - skomentował. Jedynie PGE Skra Bełchatów i Cuprum Lubin wykorzystały atut własnych hal, pokonując odpowiednio przeciwników z Zawiercia i Bydgoszczy.

Przeczytaj również: PlusLiga. Asseco Resovia z wyłączonym prądem. Marcin Komenda: Jest mi najzwyczajniej w świecie wstyd

Wojskowi nie przypominali spokojnej i pewnej siebie ekipy, która przed tygodniem wywiozła bardzo cenne zwycięstwo z Zawiercia. - Co do nerwowości, to przestrzegałem swoją drużynę, że nie będzie to łatwy mecz, bo widziałem kilka spotkań wyjazdowych zespołu z Suwałk i w każdym pojedynku walczył, zdobywając jakieś punkty lub będąc blisko tego. Wiedziałem, że tak będzie. Gdy przyjeżdża drużyna słabsza, bo byliśmy faworytem tego meczu, to jeśli nie wyjdą dwie-trzy akcje, wkrada się nerwowość. W Radomiu jest duża presja, ale chłopaki muszą się przyzwyczajać, bo lepiej grać wśród kibiców, z presją, niż przy kilku osobach, typowych kibicowskich januszach - zakończył Prygiel.

Komentarze (0)