Poniedziałkowa (9.12.) decyzja Światowej Agencji Antydopingowej WADA (TUTAJ więcej szczegółów >>) wywołała szok w światowym sporcie. Tak surowej kary jeszcze w historii nie było. Nie wdając się w szczegóły, Rosja znika zupełnie ze sportowej mapy. Na cztery lata. Ani zawodnicy z tego kraju nie będą mogli występować pod swoją flagą, ani u naszego wschodniego sąsiada nie będą organizowane żadne zawody międzynarodowe.
A co z tymi, które zostały już przyznane? Kibice siatkówki zastanawiają się nad tym, czy Mistrzostwa Świata siatkarzy odbędą się w Rosji, w 2022 roku. Przypomnijmy, że FIVB właśnie temu państwu powierzyła organizację tego turnieju (TUTAJ przeczytasz więcej >>).
Mirosław Przedpełski - były prezes PZPS, który obecnie zasiada we władzach FIVB i nie ukrywa, że pomaga również Rosjanom w organizacji MŚ - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty, że Rosjanie będą walczyli. - Zainwestowali sporo pieniędzy w ten projekt - stwierdził. - Na pewno wykorzystają każdą ścieżkę odwoławczą.
ZOBACZ WIDEO Martin Schmitt dostał pytanie od Adama Małysza. Odpowiedź była natychmiastowa
Bo Rosja może się odwołać od jednomyślnej decyzji WADA. Ma na to 21 dni, a dokumenty muszą zostać złożone w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu (CAS). Specjaliści mówią jednak jasno: dowody na doping w rosyjskim sporcie są tak mocne, że odwołanie nic nie da. WADA dopnie swego.
Jak na razie światowa federacja siatkarska opublikowała oświadczenie, w którym odcina się od sprawy. - Dopóki nie będziemy znali ostatecznej decyzji, sprawy nie komentujemy.
Podobnie jak PZPS. Zapytaliśmy rzecznika prasowego polskiej federacji - Janusza Uznańskiego - czy w związku z kłopotami Rosji, Polska w ogóle bierze pod uwagę możliwość przejęcia turnieju. Oczywiście musimy pamiętać, że w 2022 roku nasz kraj już ma przyznane MŚ. Tylko, że siatkarek. - Władze rosyjskiego sportu mają możliwość wykorzystania procedury odwoławczej. Do tego czasu niezręcznie by zajmować stanowisko w tej kwestii - usłyszeliśmy.
Realnie rzecz biorąc nie ma szans, aby to Polska właśnie przejęła turniej. Nasze źródła w polskiej federacji potwierdziły, że nawet nie ma takiego tematu. - Musimy się uporać z MŚ kobiet, a to już nie jest łatwe - powiedział nam jeden z wysoko postawionych działaczy. - Drugiego tak wielkiego turnieju, i to w ciągu jednego roku byśmy nie udźwignęli. Nie ma takiej możliwości.
O tym, że MŚ kobiet w 2022 w Polsce są zagrożone, pisaliśmy TUTAJ.
Jeżeli Rosja nie będzie mogła zorganizować MŚ siatkarzy, Polska nie zamierza, a Włosi organizowali w 2018 roku, to... Kto jeszcze będzie w stanie podołać tak wielkiemu obciążeniu finansowo-organizacyjnemu? Brazylia, Francja, może Japonia?
Nie. Odpowiedź jest zaskakująca. W kuluarach mówi się, że MŚ przejmą Chińczycy. Oni i tak już są zaangażowani biznesowo i finansowo w turniej, który ma się odbyć w Rosji. Nie będzie dla nich żadnym problemem przejąć całość zawodów. Zwłaszcza że w Chinach pojawiło się "zielone światło" dla siatkówki (mówi się, że kosztem koszykówki). Jest przyzwolenie władz centralnych, które od jakiegoś czasu ściśle współpracują z rosyjską federacją.
Być może będzie nawet tak, że Chińczycy przejmą organizację mundialu, ale - używając sztuczek prawnych - zorganizują kilka meczów na terenie Rosji. To byłby majstersztyk. Tym samym Chińczycy i Rosjanie zagraliby na nosie Światowej Agencji Antydopingowej, która jest mocno związana z Amerykanami. W tym momencie wchodzimy już na grząski grunt geopolityki.
Chińczycy mają też w najbliższej przyszłości zaznaczyć swoją obecność w europejskiej siatkówce klubowej. Dzięki firmom zza Wielkiego Muru Liga Mistrzów ma w końcu stanąć na nogi, a dyscyplina zyskać w końcu popularność na miarę piłki ręcznej czy koszykówki. To tego jednak jeszcze daleka droga. Na razie jest mowa o planach.